Polscy górnicy są w Czechach bardzo cenieni ze względu na wysokie kwalifikacje. Po raz pierwszy pojawili się tam w latach 90., kiedy likwidowano polskie kopalnie. Masowo wyjeżdżali m.in. ze Świętochłowic po zamknięciu kopalni Polska. Obecnie to głównie osoby z przygranicznych miejscowości.
- W l. 90 pojawiło się kilka firm rekrutujących górników, którzy tutaj stracili pracę w wyniku zamykania kopalń. Druga tura, to górnicy, którzy odeszli z kopalń i pobrali rekompensaty podpisując zobowiązanie, że nie będą już pracować w górnictwie. O ile w Polsce droga do kopalni dla nich została zamknięta, to czeskie zakłady stały przed nimi otworem. Byli młodzi, chcieli pracować, więc wyjeżdżali – opowiada Jerzy Markowski, b. wiceminister gospodarki, ekspert górniczy.
Dodaje, że polscy górnicy doskonale znali czeskie warunki i złoża, bo to w pewnej mierze te same złoża co w Polsce. Jako przykład podaje kopalnię Morcinek i leżącą po czeskiej stronie kopalnię CSM.
- Czesi konsekwentnie likwidowali górnictwo i ograniczali zatrudnienie. Podobnie jak u nas zastosowano mechanizmy uniemożliwiające powrót do kopalń. W skutek tego „wypłukali się” z kadry i szeregowych górników. Dlatego intensywnie zabiegali o naszych fachowców – opowiada Jerzy Markowski.
Przypomina, że czeskie górnictwo mocno się zredukowało. W ciągu ostatnich dwóch lat zamknięto kolejne dwie kopalnie, w tym Paskov – najgłębszą w Europie (1500 m głębokości) z bardzo dobrymi złożami antracytu. Obecnie Czesi mają tylko dwie kopalnie i to tuż przy granicy z Polską. Przewidywany czas ich pracy to 6-7 lat. Nie wiadomo czy ze względu na dzisiejszy wypadek proces zamykania nie zostanie przyspieszony.
- Nasi górnicy to doskonali fachowcy, nic dziwnego, że Czesi o nich zabiegają. Pozostałe dwie kopalnie to zakłady państwowe. Rząd odzyskał je od Zdenka Bakali, biznesmena, który najpierw przejął je za złotówkę i miał wyprowadzić na prostą, ale tak naprawdę doprowadził na skraj upadku. Obecnie Czesi wydobywają około 4,5 mln t węgla rocznie – mówi Markowski.
Dodaje, że to surowiec bardzo dobrej jakości, wykorzystywany m.in. przy produkcji koksu. Polska sprowadza go około 1,5 mln t rocznie.
- W l. 90. do czeskich kopalń trafiali głównie starsi górnicy, doświadczeni. Dzisiaj to głównie młodzi chłopcy. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie bólu ich rodzin. Tymbardziej, że zapowiedziano zamknięcie rejonu wypadku. Ciała 12 osób nadal tam są. Nie wiadomo czy w ogóle zostaną wydobyte, bo otamowanie to sygnał, że jest tam pożar. Zdjęcie otamowania może nastąpić po kilku miesiącach, a nawet jeszcze dłuższym okresie czasu. Poza tym tio bardzo trudne, wręcz karkołomne i niebezpieczne działanie - relacjonuje Jerzy Markowski.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Tragedia dla każdego Górnika. Najgłębsze współczucie dla rodzin kolegów Górników ,którzy zginęli. Szczęść Boże i GLückauf