- Co najmniej do 2050 r. nie ma alternatywy dla stosowania węgla w polskiej energetyce, a zmniejszenie jego udziału w miksie energetycznym nie musi oznaczać zmniejszenia ilości zużywanego węgla - ocenia prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej Janusz Olszowski.
- W mojej opinii Polska nie ma alternatywy, żeby zastąpić węgiel jakimkolwiek innym nośnikiem energii, przynajmniej w perspektywie 2050 roku (...). Nie mamy szans, aby w tym okresie zastąpić węgiel innym nośnikiem po rozsądnych, umiarkowanych cenach - powiedział w piątek prezes, komentując przygotowany w resorcie energii projekt Polityki Energetycznej Polski do 2040 roku.
W piątek przedstawiciele Ministerstwa Energii przedstawili projekt podczas konferencji prasowej w Warszawie. Dokument zakłada m.in. że w 2030 r. 60 proc. wytwarzanej w Polce energii nadal będzie pochodziło z węgla (obecnie jest to średnio niespełna 80 proc.), przy utrzymaniu rocznego zużycia tego surowca na obecnym poziomie. Do 2040 r. udział węgla w produkcji prądu ma zmniejszyć się do poziomu poniżej 30 proc.
- Należy zwrócić uwagę na to, abyśmy nie patrzyli jedynie na procentowy udział węgla w miksie energetycznym, bo to bardzo mylące. Musimy brać pod uwagę, że w tym czasie nastąpi wzrost zużycia energii; stąd raczej powinniśmy brać pod uwagę ilości węgla, jakie nam będą potrzebne w tym miksie - zauważył prezes Olszowski.
Przypomniał, że przyjęta w ub. roku strategia dla górnictwa zakłada trzy scenariusze zapotrzebowania na węgiel - od ok. 50 mln ton w scenariuszu niskim, do ponad 80 mln ton rocznie w scenariuszu wysokim.
- Różnice między tymi trzema scenariuszami to ok. 15 mln ton węgla. Kluczowe znaczenie ma, jaką przyjmiemy wielkość wzrostu zapotrzebowania na energię elektryczną. Może się okazać, że jeżeli nawet w 2050 r. zejdziemy z węglem do 40 czy 30 proc. udziału w miksie energetycznym, to ilościowo węgla może być tyle samo co w chwili obecnej - w granicach 50 mln ton rocznie do energetyki zawodowej i elektrowni - wyjaśnił prezes Izby, wskazując na stabilną pozycję węgla jako nośnika energii w Polsce.
- Wiem, że podczas szczytu klimatycznego COP24 w Katowicach padną propozycje, aby przyjąć model energetyki zeroemisyjnej do 2050 roku, polegający m.in. na całkowitej eliminacji węgla z miksu energetycznego Unii Europejskiej. Uważam, że jest to kompletna utopia - skomentował prezes.
- Do czasu, aż nie wprowadzimy do masowego użycia innego nośnika energii - mogą to być np. technologie związane z magazynowaniem energii odnawialnej na wielką skalę czy technologie wodorowe - musimy mieć paliwa, które by stabilizowały system energetyczny, biorąc pod uwagę, że OZE oznacza nieciągłe dostawy energii. Potrzebny jest atom, gaz czy węgiel, by ten system stabilizować, by nie było blackoutu - powiedział szef górniczej Izby.
Z projektu Polityki Energetycznej Polski wynika, że od 2033 r., co dwa lata będzie oddawany nowy blok jądrowy - w sumie w Polce ma powstać sześć bloków o mocy 6-9 GW. Gaz w elektroenergetyce będzie stosowany głównie w celach regulacyjnych.
Pytany, czy docelowo atom może stać się stabilizatorem systemu, zastępującym w tej roli węgiel, prezes GIPH zwrócił uwagę na długotrwałość procesu rozwoju energetyki atomowej oraz związane z tym koszty.
- Warto zapytać, kto sfinansuje budowę tych bloków? Pod względem kosztów inwestycji, energia jądrowa jest w tej chwili najdroższa - zauważył Olszowski.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Z całym szacunkiem, ale ta myśl odkrywcza jet z t zw. oczywistych oczywistości, co jeszcze kilkanaście lat temu nie było wiadome ówczesnym decydentom.