Środa, 13 czerwca, była ostatnim dniem, w którym ekipa filmu „Żelazny most” korzystała z obiektów kopalni Makoszowy w Zabrzu. Filmowcy, w zakładzie należącym do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, kręcili ujęcia przez kilka dni. Międzyczasie nagrywali także sceny na poziomie szkoleniowym kopalni Wujek. To nie jedyne górnicze lokalizacje, które zostaną wykorzystane w filmie w reżyserii Moniki Jordan-Młodzianowskiej.
Film będzie opowiadać historię miłosnego trójkąta. Wskutek tąpnięcia górnik zostaje uwięziony pod ziemią, a jego los jest nieznany. Jego żona i przyjaciel, którzy mają romans, znajdują się w samym środku akcji ratowniczej. Fabuła skupia się na próbach dotarcia do zaginionego, ale też na rozterkach, które przeżywają kochankowie - mają wyrzuty sumienia, poczucie winy, dręczą ich pytania. Nie pomaga im w tym nawet uczucie, które ich łączy.
W rolę zaginionego górnika wcielił się Łukasz Simlat. W rolach kochanków zobaczymy Julię Kijowską i Bartłomieja Topę.
- Górny Śląsk jest związany z ciężka i niebezpieczną pracą. Takie właśnie otoczenie jest bardzo dobre dla dramaturgii filmu. Stąd bohaterów, którzy mają do podjęcia trudne życiowe decyzję, osadziłam w obliczu sytuacji ekstremalnej – wyjaśniła Monika Jordan-Młodzianowska, reżyserka i scenarzystka filmu. W rozmowie z portalem nettg.pl przyznała, że od najmłodszych lat miała pośrednie związki z przemysłem wydobywczym.
- Wychowałam się na Dolnym Śląsku, niedaleko kopalni miedzi. Moje liceum graniczyło z technikum górniczym i jakby ten temat etosu pracy górniczej i mężczyzn ukształtowanych taką pracą jest mi bliski – przyznaje.
- Do tego, że ten film powstaje, w 100 proc. przyczynili się wszyscy ludzie, których spotkaliśmy tutaj na Śląsku. Byli niesamowicie otwarci, gdy zaczęli wdrażać nas w te tematy. Pierwotna wizja scenariusza była taka mocno wymyślona. Jednak jak zaczęłam tu przyjeżdżać i rozmawiać z ludźmi, to efekty tych spotkań „nasączyły” tę historię. Dzieki ich opowieściom i doświadczeniom scenariusz tylko zyskał – przyznaje reżyserka. Podkreśla, że we wszystkich miejscach, gdzie dotychczas były kręcone sceny ekipa została świetnie przyjęta.
- Mieliśmy świetną opiekę i pomoc z każdej strony. Jeszcze raz wszystkim za to dziękuję.
Monika Jordan-Młodzianowska stwierdziła, że kopalnia Makoszowy z racji tego, że nie wydobywa już węgla, jest doskonałym miejscem dla filmowców.
- W zasadzie mieliśmy komfort pracy jak w studiu filmowym. W kopalni Wujek natomiast świetnie wszystko przygotowano, aby oddać charakter pracy pod ziemią. W kopalni metanowej nie mielibyśmy możliwości zrobienia takich ujęć. To była dla nas prawdziwa okazja – przyznała.
Reżyserka filmu, aby jak najwierniej oddać górniczy klimat sama doświadczyła ciężaru ekwipunku ratowników oraz przeszła w nim tunel szkoleniowy. Ponadto z bliska zobaczyła, jak wydobywa się węgiel.
- Wszystko po to, żeby cała ta historia była jak najbardziej autentyczna. Chcę, by film był czytelny dla szerokiej publiczności, ale uwzględniał też realia współczesnego górnictwa.
W wyrobiskach czynnej kopalni kilka tygodni przed rozpoczęciem zdjęć byli także Łukasz Simlat i Bartłomiej Topa.
- Spotkanie z bracią górniczą to wyjątkowa rzecz. Mieliśmy okazję zjechać na ponad 900 m w kopalni Wujek, żeby zobaczyć, jak wygląda praca górników. Byliśmy na ścianie, widzieliśmy jak pracuje kombajn. To jest szczególne przeżycie. Trzeba mieć niesamowity charakter i psychikę żeby tak pracować. Podziwiam tych ludzi i jestem dla nich pełen szacunku. Wczoraj na Wujku kręciliśmy sześć godzin, a w sobotę mamy tam być dwa razy dłużej. Już zastrzegliśmy, że będziemy potrzebować godzinnej przerwy na powierzchni – powiedział Bartłomiej Topa, który także podkreślił, że ekipa z każdej strony może liczyć na pomoc i opiekę.
Można powiedzieć, że filmowcy zakochali się w kopalni Makoszowy od pierwszego wejrzenia. Gdy zobaczyli zabrzański zakład stwierdzili, że to jest właśnie to miejsce.
- W pierwszej kolejności zwróciliśmy się do Polskiej Grupy Górniczej i Spółki Restrukturyzacji Kopalń z prośbą o pomoc w realizacji zdjęć. Pierwszą lokalizacją, którą nam pokazano była kopalnia Centrum, a potem Makoszowy. Dalej już nie szukaliśmy – wyjaśniła Anna Wereda, producentka filmu, która przypomina, że zdjęcia do „Żelaznego Mostu” rozpoczęły się 2 czerwca w Piekarach Śląskich. Ostatni klaps na planie ma paść w lipcu, w Warszawie.
- Film do kin powinien wejść pod koniec przyszłego roku. Wcześniej chcemy jednak żeby „pożył” też festiwalowo. Jego realizacja jest możliwa dzięki wsparciu Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, Filmoteki Narodowej – Instytutu Audiowizualnego, Polskiej Grupy Górniczej, Spółki Restrukturyzacji Kopalń, Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego i samorządów.
Anna Wereda przyznała, że całej ekipie zależy, by cały film był jak najbardziej autentyczny.
- Na każdym kroku towarzyszy nam konsultant. Na etapie prób pytamy, go czy dana sytuacja mogłaby wystąpić w kopalni. Jeśli należy coś zmienić, to dostosowujemy się do tych sugestii.
Na pewno siłą filmu będą ujęcia kręcone w kopalniach. W Makoszowach filmowcy wykorzystali m.in. cechownię, łaźnie, lampownie, salę szkoleniową.
- Ta kopalnia w zasadzie była gotowa do zdjęć. Szczególny zachwyt wzbudziła w nas cechownia. Ona jest jak świątynia. Inne miejsca także idealnie wpisały się w koncepcję filmu. To jest wyjątkowe, bo nie pamiętam filmu, w którym tak byłaby pokazana kopalnia. W zasadzie będzie uchwycona cała droga górnika od momentu wejścia na teren zakładu do zjazdu i wyjazdu, a do tego pokażemy jak wygląda akcja ratownicza – mówi Michał Hrisulidis, główny scenograf filmu.
"Żelazny most" to nie pierwszy film, w którym "gra" kopalnia Makoszowy. W 2016 r. zakład wykorzystano przy kręceniu serialu "Pakt" , a w 2010 r. przy powstawaniu filmu "Kret".
W galerii: Ujęcia do filmu "Żelazny most" kręcone w kopalni Makoszowy. Zabrze, 13 czerwca 2018 r. (zdjęcia: Maciej Dorosiński - portal nettg.pl).
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.