Pracownicy kopalni wegla bruntantego w Bełchatowie i zasilanej nim elektrowni ciągle nie mają gwarancji utrzymania miejsc pracy w swoich zakładach. W dalszym ciągu związki zawodowe nie podpisały umów gwarancyjnych z pracodawcą - donosi sobotni "Dziennik Łódzki".
Nowe umowy są konieczne w związku z prowadzonym od ubiegłego roku procesem konsolidacji w Polskiej Grupie Energetycznej. Jeszcze w sierpniu elektrownia ma stać się spółką, integrującą koncern energetyki konwencjonalnej, a kopalnia stanie się jej oddziałem. Pracownicy postawieni w nowej sytuacji obawiają się zwolnień, dlatego chcą gwarancji zatrudnienia w nowych umowach. W przeprowadzonym w ubiegłym roku referendum opowiedzieli się za strajkiem, gdyby ich prawa zostały zagrożone.
Wstępne porozumienie miało być podpisane jeszcze w styczniu, tymczasem dziś umowa gwarancyjna nawet nie jest jeszcze wstępnie parafowana, a negocjacje utknęły w martwym punkcie.
Być może przełom w negocjacjach nastąpi już 12 kwietnia w Bogatyni, kiedy odbędzie się Plenarne Posiedzenie Społecznej Rady Konsultacyjnej Branży Węgla Brunatnego.
Pat negocjacyjny trwa także w rozmowach elektrownianych związków z zarządem elektrowni, który od władz PGE ma jasne wytyczne - nic poza ustaleniami zawartymi w umowie społecznej podpisanej przed laty. Tymczasem energetycy chcą takiej gwarancji zatrudnienia jak ich koledzy z kopalni, czyli do 2017 roku.
- Wystąpiliśmy o wprowadzenie zapisów, które są w umowach górniczych. Chcemy ujednolicenia gwarancji, choć mamy świadomość, że wszystkich praw przysługujących górnikom nie da się przenieść na nasz grunt - mówi Andrzej Nalepa, szef Związku Pracowników Ruchu Ciągłego w elektrowni na łamach "Dziennika Łódzkiego".
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.