Sprawą zajął się poseł Przemysław Gosiewski (PiS), który uważa, że dalsze działania należą do Prokuratora Okręgowego w Kielcach i Okręgowego Inspektora Pracy.
- Sądzę, że dopuszczono się możliwości trzech przestępstw, przestępstwa przeciwko dokumentom dlatego, że żądano od pracowników pokwitowania tych pieniędzy, chociaż ich im nie wypłacono. Po drugie przestępstwa przeciwko prawom pracowniczym, bo nie wolno zmuszać pracownika do tego, żeby zakładał jakąś spółkę i przestępstwa działającego na szkodę spółki dlatego, że świadomie przekazano pieniądze na premię, ale nie po to, żeby podziękować pracownikom za ich pracę, ale po to żeby założyć kolejną spółkę - powiedział Gosiewski na antenie kieleckiego radia Fama.
Pracownicy KKSM mieli dostać po ponad 500 zł premii, ale tylko na papierze. Miano wymusić na nich pokwitowanie odbioru i przekazanie pieniędzy do kapitału "spółki aktywności obywatelskiej". Zarząd KKSM miał zebrać w ten sposób 180 tys. złotych.
Jak napisała kieleckie "Gazeta Wyborcza" spółkę aktywności obywatelskiej miały utworzyć powiat kielecki i gminy na terenie których znajdują się wyrobiska, oraz sami pracownicy. Rada powiatu podjęła nawet uchwałę intencyjną w tej sprawie. Ale pomysł padł, bo okazało się, że nie ma przepisów wykonawczych, a Ministerstwo Skarbu Państwa nie chciało odwlekać prywatyzacji i ogłosiło, że czeka na potencjalnych inwestorów. Zgłosiło się 17 firm.
Leszek Prasek na łamach kieleckiej "GW" twierdzi, że nikt nie był zmuszany do przekazywania premii na wykup udziałów. - Mamy oświadczenia o dobrowolnym wykupie od około 90 procent załogi, czyli blisko 370 osób. Niewielka część zresztą nie przystąpiła do wykupu. Cała kwota jest zdeponowana i wróci do właścicieli, gdy okaże się, że stworzenie spółki aktywności obywatelskiej nie jest możliwe - mówi prezes Prasek, a działania posła Gosiewskiego określa jako "polityczne gangsterstwo".
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.