Na początku było jajo malowane, potem ugotowane w farbie i skrobane za pomocą igły krawieckiej. Z czasem pełne jajka zastąpiły wydmuszki. Leszek Jęczmyk z Katowic, emerytowany pracownik Centralnego Ośrodka Informatyki Górnictwa, to prawdziwy jajcarski artysta. Jego dzieła wielokrotnie nagradzane były w różnych konkursach regionalnych.
Kiedy w 2006 r. Leszek Jęczmyk sięgnął po tytuł Ślązaka Roku, mało kto wiedział, że jego życiową pasją jest zdobienie jajek na Wielkanoc. Przyznał się do tego przed publicznością. Niektórym oczy na wierzch wyszły na widok przepięknych dzieł mistrza. Od tego czasu o Jęczmyku robi się głośno przed każdą Wielkanocą. Odwiedza szkoły, domy kultury i świetlice, opowiadając o tym, jak dochodził do perfekcji w swym hobby.
- Na dobrą sprawę z jajkami pracuję już od prawie 60 lat. Pierwszą pisankę wykonałem jako dziecko. Ile przy tym jajek zbiłem, nawet nie liczę – śmieje się artysta.
- Ale tak na dobrą sprawę, to ja pisankami od dawna się już nie zajmuję. Moją specjalnością są kraszanki, wykonywane techniką wyskrobywania, podczas gdy tradycyjne pisanki po prostu maluje się farbami – wyjaśnia.
Jesienią zaopatruje się w materiał. Jak powiada - jaja muszą być białe, średniej wielkości, o gładkiej strukturze skorupy. W grudniu przystępuje do ich malowania, a do zdobienia siada zaraz po Nowym Roku. Technikę zdobienia wydmuszek stosuje od kilku lat.
- Robotę zaczynam od pozbawienia jajka jego wnętrza. W tym celu muszę wykonać w nim maluteńki otwór. Służy mi do tego strzykawka z igłą. Żółtka i białka trafiają do garnka. Pociechę ma z nich żona. Już wieczorem po całym mieszkaniu niesie się zapach świeżo wypieczonego ciasta – śmieje się Jęczmyk i opowiada dalej:
- Wydmuszkę ponownie napełniam wodą i czyszczę od wewnątrz. Wydmuszki, podobnie jak całe jaja, przygotowuje się do zdobienia, gotując w garnku z farbą. Przed tą operacją należy je ponownie napełnić wodą, żeby łatwo się zanurzały. Po zabarwieniu suszą się kilka dni. Tak przygotowane zdobię, wykorzystując proste narzędzie, jakim jest wiertło stomatologiczne do protez, zatknięte na patyczku – tłumaczy.
Zdobienie zaczyna od wykonania rozety. Następnie tworzy wiatraczki, słońca, gwiazdy, kwadraty i trójkąty.
Kraszanki Leszka Jęczmyka są przepiękne, przyciągają wzrok niepowtarzalnymi wzorkami. Można podziwiać je godzinami. Ozdobione przypominają kolorowe ping-pongi. Są leciutkie i wspaniale się prezentują. Trudniej też ulegają zniszczeniu. Pisankę łatwo roztrzaskać, kraszanka jest wbrew pozorom trwalsza.
- Nad jedną taką kraszanką pracuję przeciętnie 8 godzin. Jeśli przygotowuję pracę konkursową, to ok. 12 godzin, żeby dopracować wszystkie szczegóły. W ciągu roku jestem w stanie wykonać do 40 sztuk. To moja pasja. Po prostu siedzę sobie w domu i drapię przy dźwiękach muzyki. Lubię jazz, hardrocka i muzykę poważną. Kiedy siedzę nad jajkiem, czuję, że odpoczywam – opowiada.
Jajcarz z Katowic ma też stoicką cierpliwość. Zdaje się, że cecha ta jest wręcz pożądana przy tego rodzaju hobby. Jeśli coś mu nie wyjdzie tak, jak powinno, machnie co najwyżej ręką i sięga po kolejne jajo. Jedno jest pewne: jak Śląsk długi i szeroki, nie ma drugiego takiego jajcarza jak Leszek Jęczmyk.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Zydy poszli do oswiynmi mia komona odbudowala warszawa dzinki slonskowi.........