- Nie ma złotego środka ani recepty na to, jak w udany sposób przeprowadzić restrukturyzację kopalni. W tej kwestii trzeba działać we wszystkich obszarach. Chodzi tu zarówno o przychody, koszty i organizację pracy – wylicza Dariusz Rębielak, dyrektor kopalni Sośnica. Miniony rok gliwicki zakład zamknął z ponad 100 mln zł zysku, a wydajność przekroczyła 950 t na pracownika.
Ratunkiem przed zamknięciem kopalni Sośnica miał być plan naprawczy, którego realizacja rozpoczęła się w połowie 2016 r. Podstawowym celem było odzyskanie rentowności i żeby w Sośnicy można było myśleć o przyszłości, miało się to stać na początku minionego roku. To się udało - kopalnia w wyniku realizacji programu naprawczego osiągnęła rentowność, mimo że w 2015 r. przyniosła w PGG największą stratę. Główne założenia programu naprawczego zdradza Dariusz Rębielak, dyrektor kopalni Sośnica.
- Pierwszą kluczową decyzją była rezygnacja ze zjazdu załogi z pola Bojków i przeniesienie tej funkcji na pole Zachód. Dzięki temu odpadły koszty utrzymania całej infrastruktury związanej z drugim zjazdem załogi – m.in. drugiej łaźni, lampowni czy cechowni. Te obiekty zostały zamknięte, a teren wykorzystujemy jako plac magazynowy. Skupienie załogi w jednym miejscu ułatwiło koordynację robót, zlecanie zadań i ich rozliczanie, skróciło generalnie procesy obiegu informacji – wyjaśnia Rębielak.
Wynagrodzenie ma motywować
- Kolejnym wyzwaniem było odtworzenie możliwości wydobycia oraz zwiększenie i ustabilizowanie produkcji. Tutaj bariery były różne. Podstawową sprawą było właściwe wyposażenie ścian i zadbanie o stan techniczny sprzętu. Remonty, a w niektórych przypadkach modernizacje, musiały być bezwzględnie wykonane, zanim uzbrojono w sprzęt ściany i przodki. Trudno liczyć na duże inwestycje, jeśli nad kopalnią przez cały czas wisi widmo zamknięcia. Początkowo trzeba było również przekonać i zmotywować część załogi, że to wszystko, co robimy, ma sens i może się udać. Nie wszyscy byli co do tego przekonani. W tym przypadku bardzo duże wsparcie dostaliśmy od związków zawodowych. W kopalni działa 11 organizacji związkowych i prawie wszystkie, w mniejszym albo większym stopniu, wspierały nasze działania. Tutaj relacje są dobre, związkowcy pomogli w dużej mierze przejść przez najtrudniejszy okres, sami rozmawiali z załogą i motywowali ludzi – dodaje dyr. Sośnicy.
Elementem motywującym miała być również zmiana systemu wynagradzania. Jak przyznaje dyrektor Rębielak, początkowo był problem z obsadzeniem stanowisk na przodkach i w ścianach. To się zmieniło, kiedy ludzie tam pracujący zaczęli więcej zarabiać.
– Wszystko w myśl zasady, że kierujemy strumień pieniędzy w te miejsca, z których bierze się węgiel. To sprawiło, że ludzie nie tylko garną się do pracy tam, gdzie wcześniej nie było chętnych, ale na dodatek wzrosła też wydajność – argumentuje Rębielak.
Pracownicy dają elastyczność
Jak zmieniała się wielkość zatrudnienia w zakładzie? W 2015 r., kiedy Sośnica stała się na powrót samodzielnym zakładem, kopalnia zatrudniała 2300 osób. Pod koniec 2016 r. wielkość zatrudnienia spadła do 1900 osób, ale w ostatnim roku Sośnica znów zatrudniła blisko 200 nowych pracowników. Obecnie w zakładzie pracuje 2045 osób.
- Chodzi o to, żeby roboty przygotowawcze wykonywać własnymi ludźmi. Kiedyś opłacało się do tego zatrudniać firmy zewnętrzne, teraz różnica w kosztach jest już niewielka. Natomiast fakt, że wykorzystujemy do tego własnych ludzi, sprawia, że zyskujemy dużą elastyczność i pewność, że te prace zostaną wykonane w terminie. Nie musimy też tracić czasu na procedury przetargowe, które czasem ciągną się miesiącami – podkreśla dyrektor gliwickiego zakładu.
Nowe ściany uzbrojone
Jak argumentuje Rębielak, w efekcie w Sośnicy udało się zwiększyć wydobycie o blisko 50 proc. Kiedy rozpoczynał się program naprawczy, dobowe wydobycie wynosiło niespełna 4 tys. t netto, obecnie wydobycie przekracza 7,5 tys. t.
- Co ważne, produkujemy coraz więcej sortymentów średnich i grubych. Do tej pory to było 3-4 proc. całej produkcji, a teraz udało nam się zwiększyć ich ilość do 10 proc. Dzięki temu udało się w istotny sposób polepszyć przychody. Niewykluczone, że jeśli będzie takie zapotrzebowanie na rynku, to zwiększymy udział sortymentów grubych i średnich do 15 proc.Oprócz zwiększenia wydobycia udało nam się uzbroić i przygotować do eksploatacji dwie nowe ściany, które już wkrótce zastąpią stare ściany, gdzie złoże powoli się kończy. Po raz pierwszy na plus zaczęliśmy wychodzić w ostatnim kwartale 2016 r, a w minionym roku z zyskiem przekraczającym 100 mln zł osiągnęliśmy jeden z najlepszych wyników w całej PGG. Mamy również najwyższą wydajność – roczne wydobycie na pracownika przekracza 950 t i co ważne, taki wynik udało się osiągnąć przy naprawdę minimalnym zaangażowaniu firm zewnętrznych. Kontynuujemy prace inwestycyjne i pod koniec 2019 r. planujemy uruchomienie trzeciej ściany, co pozwoliłoby na zwiększenie wydobycia do 8,5 tys. t na dobę – wylicza Rębielak.
- Z najgorszej kopalni w PGG staliśmy się jednym z najlepszych zakładów. Chyba już nikt w Sośnicy nie dopuszcza myśli, że zakład mógłby zostać przekazany do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Mamy węgiel do wydobycia i zdeterminowaną załogę, więc z dużą nadzieją patrzymy na najbliższe lata i liczymy, że uda nam się powtórzyć wynik z 2017 r. Nie ma absolutnie żadnego powodu, żeby zamknąć Sośnicę. Dla nas istotnym sygnałem jest również to, że nasza kopalnia jest częścią strategii PGG do 2030 r. - dodaje.
Dobre rokowania
Przedstawiciele Ministerstwa Energii podkreślają, że decyzja dotycząca przyszłości Sośnicy zostanie podjęta w połowie tego roku. Zastrzegają, że analizy muszą potwierdzić, że zakład osiągnął trwałą rentowność.
- Patrząc na wyniki, Sośnica powinna się obronić, jest w dobrym stanie. Prognozy są dobre. Dzięki zgodzie samorządu udostępniły się tam nowe, rokujące złoża. Powiadomiliśmy o tym Komisję Europejską. Jednak musimy mieć świadomość, że jeśli w tym roku nie przekażemy kopalni do SRK, to Polska Grupa Górnicza stanie przed ogromnym wyzwaniem – powiedział w lutym Grzegorz Tobiszowski, wiceminister energii.
Na czym polega wyzwanie, o którym mówi minister? Decyzja o dalszym funkcjonowaniu Sośnicy oznacza, że ewentualne koszty zamknięcia zakładu po 2018 r. musiałaby już ponieść PGG, a nie jak w przypadku zakładów przekazywanych do SRK – budżet państwa.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.