Jak poinformował nocą dyspozytor Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach (WUG) od wstrząsu, który nastąpił o godz. 7.42, nie udało się dotrzeć do zasypanego. Akcja będzie prowadzona bez przerwy do skutku.
Choć już po południu przyrządy wskazywały, że od nadajnika zainstalowanego w lampce zasypanego górnika dzieli ratowników 6-7 metrów, wieczorem przedstawiciele sztabu akcji przyznawali, że szanse na dotarcie do niego w nocy ze środy na czwartek są niewielkie.
Wynika to m.in. ze struktury materiału wypełniającego zawalisko. Ratownicy starają się usuwać go ręcznie, jednocześnie kierujący akcją specjaliści rozważają alternatywne sposoby dojścia do miejsca, skąd dochodzi sygnał. Ratownicy oceniają, że zasypany górnik znajduje się najprawdopodobniej w pobliżu napędu przenośnika ścianowego.
Przypomnijmy, że porannemu wstrząsowi w środę o energii odpowiadającej ok. 2,4 stopniom Richtera towarzyszył zawał skał w położonym na poziomie 1000 metrów chodniku przyścianowym na długości ok. 35 metrów. W pobliżu znajdowało się siedmiu górników.
Sześciu wycofało się o własnych siłach - z obrażeniami niezagrażającymi życiu zostali przewiezieni na dokładne badania do miejscowych szpitali - lekarze zdiagnozowali u nich przede wszystkim stłuczenia głowy i kończyn, 4 hospitalizowano a dwóch od razu wróciło do domu.
Nieco dalej w kopalni było jeszcze kilkunastu innych górników, im nic się nie stało.
Do poszukiwań zasypanego zaangażowano w środę siedem zastępów ratowników. Rozpoczęli oni drążenie niewielkich tzw. chodników ratunkowych z obu stron zawału, obserwując przy tym w rumowisku przepływ powietrza.
Wiadomo, że zawał nastąpił w rejonie praktycznie nowej - uznawanej za bardzo perspektywiczną dla kopalni - ściany wydobywczej. W ostatnich dniach prowadzono tam prace przygotowawcze, m.in. tzw. strzelania odprężające; znajdował się też tam nowy sprzęt.
Jak informowali przedstawiciele kopalni, w momencie tąpnięcia w ścianie, która od momentu uruchomienia posunęła się tylko po kilka metrów z każdej strony, prowadzono wydobycie - sięgające 2 tys. ton węgla na dobę. Rano nie zaobserwowano tam żadnych objawów zbliżającego się wstrząsu.
Według informacji przedstawicieli Kompanii Węglowej, do której należy kopalnia "Rydułtowy-Anna", zasypany górnik w chwili tąpnięcia przebywał w strefie szczególnego zagrożenia, gdzie nie powinien był być. Dlaczego tam się znalazł - ma wykazać dochodzenie nadzoru górniczego.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.