Działacze śląskiej Platformy Obywatelskiej postanowili zakpić z nagrody dla najpopularniejszej postaci mediów branżowych 2017 r., przyznanej Grzegorzowi Tobiszowskiemu, którego wypowiedzi o reformie górnictwa w minionym roku przeczytało ponad milion użytkowników portalu nettg.pl. Jak zwykle skompromitowali się sami.
PO zamieściła na Twitterze mem ze zdjęciem laureata, a obok wypisała przy czerwonych krzyżykach oskarżenia pod adresem wiceministra energii.
Po pierwsze - szkoda, że partia, deklarująca bezkompromisowy szacunek dla prawa w Polsce, ukradła cudzą fotografię i nie zadbała o zgodę autora na jej publikację.
Po drugie - żenuje, że wypisując złośliwą listę "zasług człowieka roku", Platforma łże w żywe oczy.
Działacze partii, która wspólnie z PSL przez 8 lat do listopada 2015 r. decydowała o polskim górnictwie, obwiniają człowieka odpowiedzialnego za ratowanie górnictwa w rządzie PiS o to, że doprowadził rzekomo do "najwyższego w historii importu węgla (m.in. z Rosji)". Kłamią. Rekordowy import 14 mln t węgla odnotowano w 2011 r. W zeszłym od stycznia do maja sprowadzono do kraju 3,8 mln t.
PO twierdzi, że winą wiceministra jest "najniższe wydobycie węgla od 1950 r.". W rzeczywistości doprowadził on do zbilansowania produkcji z popytem wewnętrznym. PO-PSL bilansowały tak sprawnie, że za ich rządów na zwałach kopalń zalegało aż 15 mln t surowca, którego następnie pozbywano się po dumpingowych cenach, doprowadzając do ruiny krajowy rynek węgla.
Kolejny zarzut: "5 zamkniętych kopalń". Przypomnijmy, że 7 stycznia 2015 r. premier rządu PO-PSL Ewa Kopacz ogłosiła program ratowania górnictwa, w którym zaplanowano zlikwidowanie sześciu kopalń: Bobrek i Centrum w Bytomiu, Sośnica w Gliwicach, Makoszowy w Zabrzu, Pokój w Rudzie Śl. i Brzeszcze. Przeciwko dzikiej likwidacji pod rządami PO strajkowała pod ziemią załoga kolejnej kopalni - Kazimierz-Juliusz w Sosnowcu, gdzie wydobycie ustało w maju 2015 r. Protestowano też w obronie ruchu Boże Dary, który trafił do SRK jeszcze za rządu Ewy Kopacz.
PO oskarża o "9 tys. trwale zlikwidowanych miejsc pracy w górnictwie" i "ok. 30 tys. zlikwidowanych miejsc pracy w sektorze okołogórniczym". W rzeczywistości żaden z górników nie stracił pracy z powodu restrukturyzacji, odchodzili tylko emeryci. Rzekoma "likwidacja miejsc pracy" polega na tym, że np. JSW, ogłaszając strategię do 2030 r., zapowiada przyjęcie do kopalń 1200 młodych górników.
PO zarzuciła wiceministrowi "235 tys. osób pozbawionych deputatów". Tymczasem decyzja o likwidacji emeryckich deputatów węglowych zapadła we wrześniu 2014 r., gdy rządziła PO. Grzegorz Tobiszowski doprowadził do wypłaty rekompensat za utracone świadczenie.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.