Rzeka Qiantang Jiang w południowo-wschodnich Chinach słynie z pewnego nietypowego zjawiska, które turyści mogą podziwiać co roku każdego osiemnastego dnia ósmego miesiąca księżycowego. Najprawdopodobniej w związku z działaniem ziemskiego satelity, na wodzie Qiantang Jiang można oglądać niezwykłą falę pływową, która z 10 metrami wysokości przypomina tsunami. Jej niezwykłość polega dodatkowo na tym, że fala płynie... pod prąd.
Podobnie rzecz ma się ostatnio w tym regionie w różnych tematach węglowych.
Tysiące turystów, którzy każdego roku przybywają nad Qiantang Jiang, obserwują różne rodzaje takich nietypowych fal: jedne powstają, gdy dwie fale, nadchodzące z innych kierunków, uderzają w wał rzeczny, a potem razem płyną do przodu. Inne tworzą się, gdy fale uderzające w brzeg rzeki zawracają, a płynąc „do tyłu” zachowują nawet po kilka metrów wysokości. Eksperci tłumaczą, że taki fenomen powstaje, gdy przednia krawędź nadchodzącego przypływu tworzy falę przemieszczającą się rzeką w kierunku przeciwnym do jej prądu. By taka rzadko spotykana fala powstała, przypływ, zanim trafi do rzeki, musi przejść przez specyficzny „lejek” - np. z szerokiej zatoki do wąskiej rzeki. Zjawisko jest tak atrakcyjne dla oka, jak i niebezpieczne, a w przeszłości zdarzały się przypadki, gdy większa od spodziewanej „odwrócona fala” przedzierała się przez zapory antypowodziowe i zalewała widzów, z których wielu lądowało później w szpitalach z poważnymi obrażeniami.
Pod prąd globalnej polityce idą również Chiny, które oficjalnie popierały embargo nałożone przez ONZ na Koreę Północną. Władze ChRL zadeklarowały jeszcze w poprzednim roku, że wstrzymają się z importem koreańskiego węgla, a w kwietniu lokalny urząd celny nakazał rodzimym firmom handlującym węglem zwrot surowca, który na transportowcach przypłynął do chińskich portów na Morzu Żółtym z Namp’o (więcej na ten temat pisałem w Punkcie Widzenia w czerwcu). Teraz jednak światło dzienne ujrzały szpiegowskie zdjęcia satelitarne autorstwa amerykańskiej CIA, pokazujące chińskie masowce, dokujące w portach koreańskich i ładujące na pokład węgiel wyfedrowany w kopalniach reżimu Kim Dzong Una. Surowiec był następnie transportowany do Wietnamu i Rosji lub przeładowywany na inne statki, cumujące na wodach eksterytorialnych (łącznie władze USA naliczyły 6 należących do chińskich spółek statków praktykujących taki proceder).
Statki wpływające na wody terytorialne Korei Północnej wyłączały swoje nadajniki identyfikacyjne i włączały je tuż po ich opuszczeniu, nie może więc być mowy o działaniu nieumyślnym. Władze w Pekinie odpowiedziały na zarzuty o łamaniu embarga informując, że kraj całkowicie wspiera i utrzymuje blokadę północnokoreańskiego reżimu, a przeciwko spółkom odpowiedzialnym za ten proceder zostało już wszczęte śledztwo. Jak na ironię, zdjęcia i informacje o węglowej wymianie handlowej pomiędzy Chinami a Koreą Północną wyszły na jaw raptem kilka dni po tym, jak prezydent Donald Trump pochwalił Chiny za wspieranie Stanów Zjednoczonych w sankcjach przeciwko dyktaturze Kima i oskarżył o zdradę Organizacji Narodów Zjednoczonych, która nałożyła na KRLD embargo na eksport węgla, rud żelaza i ołowiu, gazu, tekstyliów, owoców morza oraz zabroniła zatrudniania pracowników posługujących się koreańskimi paszportami.
To, co jednak uderza najbardziej w USA (które w deklaracjach Kim Dzong Una są celem północnokoreańskich rakiet), nieco mniej interesuje Unię Europejską, która nie uczestniczy żywo w rozgrywkach politycznych w basenie Pacyfiku. Oczkiem w głowie UE jest jednak antywęglowa polityka klimatyczna, którą próbuje promować i rozszerzać na inne kraje i to właśnie Chiny prowadzą w tym zakresie krecią robotę. Choć same realizują na szeroką skalę program instalacji kolejnych mocy opartych na energii odnawialnej i pozują na światowego lidera w zakresie ograniczania emisji, to drugą ręką dokarmiają również interesujące i prognozujące finansową opłacalność projekty węglowe w kraju i za granicą. Wątek finansowania inwestycji w elektrownie węglowe na Bliskim Wschodzie za pomocą rządowego funduszu Silk Road był już poruszany w Trybunie Górniczej w sierpniu ub.r., teraz dochodzi do tego wątek banków w Singapurze.
Singapur jest wprawdzie zupełnie odrębnym państwem, ale jego główną grupę etniczną stanowią Chińczycy, język mandaryński jest jednym z urzędowych, a polityka Republiki Singapuru i polityka Chińskiej Republiki Ludowej wzajemnie się przenikają. W obu krajach panuje również podobne przeświadczenie o konieczności inwestowania w projekty węglowe, dlatego nie dziwi fakt, że trzy największe singapurskie banki – DBS, OCBC i UOB – są mocno zaangażowane w ich finansowanie. Dla zachodniej finansjery taka sytuacja może być zaskoczeniem, po tym jak kolejne banki europejskie i amerykańskie odchodzą od tego typu inwestycji. Do tej pory rezygnację z projektów węglowych ogłosiły m.in. Europejski Bank Inwestycyjny, JP Morgan, ING czy BNP Paribas, a analitycy zgodnie twierdzili, że jest to coraz ostrzej postępujący trend ogólnoświatowy. Wychodzi tu jednak zachodnia megalomania, zgodnie z którą reszta świata ma ślepo podążać za europejską i amerykańską modą.
Azjaci są jednak ludźmi bardzo praktycznymi, więc jeśli widzą zysk w budowie nowych kopalń lub elektrowni węglowych, to ochoczo w nie zainwestują, nie oglądając się na ideologiczne trendy z Nowego Jorku, Londynu, Paryża czy Frankfurtu. Trzy wymienione wcześniej banki zainwestowały w ostatnich pięciu latach łącznie prawie 2,3 miliarda dolarów w 21 projektów węglowych, z czego większość budowana jest w Wietnamie i Indonezji, ale znalazło się również 160 milionów dolarów na rozbudowę australijskiego portu w Newcastle, który jest głównym terminalem eksportowym na węglowy rynek Pacyfiku.
Na ujadanie organizacji ekologicznych banki odpowiadają, że na podobnych zasadach udzielają pomocy inwestycjom w wiatraki i farmy fotowoltaiczne, a podejmując decyzję o finansowaniu elektrowni węglowych biorą pod uwagę przede wszystkim potrzeby lokalnych społeczności, do tej pory pozbawionych dostępu do elektryczności.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Panie Dawidzie napisał Pan, że jeśli mam coś do dodania to mogę do Pana wysłać majla nie miałem nic do dodania, więc nic nie napisałem:) Nie jest moją winą, że opublikowany artykuł zawiera błędy merytoryczne, ani jest moją winą, że konsekwentnie ignoruje Pan te wielkie megatrendy jakimi są stopniowe odchodzenie od węgla oraz spadek kosztów wytwarzania energii z oze, które już dziś są tańsze niż energia z nowych bloków węglowych, a wkrótce będą tańsze od cen rynkowych. Tak, więc nie czepiam się kolejnych artykułów tylko daje innym czytelnikom wybór co popierają, czy energetykę węglową na którą realnie stawiają dziś np. Pakistan czy Wietnam czy też energetykę odnawialną która wygrywa cenowo na całym świecie. Z przykrością za to muszę stwierdzić, że to pańskie artykuły są czepianiem się, a to jakaś rysa na energewiende, a to coś tam w wielkiej brytanii, a to gdzieś na końcu świata suma kredytów udzielona przez kilka banków przez kilka lat prawie starczyłaby na 1 blok węglowy w Polsce. Komentuję Pana teksty ponieważ są interesujące i bardzo mnie cieszy, że są jeszcze ludzie, którzy nie popierają ślepo OZE tylko dodają do dyskusji własny punkt widzenia i zwracają uwagi na rzeczy o których portale wspierające OZE nie wspominają. Ale sympatia jaką darze Pana teksty nie może w żaden sposób zmienić faktu, że skupianie się na porażkach oze i sukcesach węgla sprawia, że Pana teksty nie pokazują pełnego obrazu, a obraz ten jest coraz bardziej niekorzystny dla węgla...
Nie ma żadnej sprzeczności w tym żeby Chińczycy byli pragmatykami a Chiny jako całość zachwywały się jak świnia na lsd. Mam wrażenie że pod każdym moim tekstem po prostu się Pan 'czepia', bo kiedy zaprosiłem Pana do dyskusji na mailu to już Pan odmówił, więc chyba czerpie Pan przyjemność nie z rozmowy a z publicznych zaczepek...
Panie Dawidzie rozpoczęliśmy dyskusję od ,,w obu krajach panuje również podobne przeświadczenie o konieczności inwestowania w energetykę węglową (...) dlatego 3 banki singapurskie są MOCNO zaangażowane w jej finansowanie, a skończyliśmy na tym, że singapurczycy w 6 lat nie sfinansowali nawet równowartości 1 bloku węglowego w Polsce, a Chińczycy(którzy na początku dyskusji byli praktycznymi ludźmi) są jak świnia na LSD i jeśli akurat im się odwidzi obecny plan powolnego odchodzenia od węgla to też będą wspierać węgiel;)
Panie Robercie, prawda jest taka że każdą dyskusję na temat chińskich planów inwestycyjnych można sprowadzić do cytatu z Chanosa, o tym że Chiny są jak 'świnia na LSD' - nigdy nie wiadomo w którą stronę pobiegnie :) i na tym chyba możemy zakończyć ten wątek
Tekst dotyczył banków singapurskich, więc stwierdzam fakt, że banki singapurskie w 6 lat zainwestowały w inwestycje okołowęglowe( bo pożyczka na zakup portu, w którym m in. przeładowuje się węgiel nie jest typową inwestycją w węgiel) mniej niż będzie kosztował blok w ostrołęce. Jeżeli ma Pan ochotę podyskutować o bankach chińskich, to oczywiście możemy podyskutować np. o tym, że Chiny postanowiły, że nie powstaną bloki o mocy ponad 100 GW i dotyczy to również JUŻ rozpoczętych inwestycji. Tak, więc ci jak to Pan określił praktyczni ludzie uznali, że bardziej im się opłaca wstrzymać inwestycję na które już wydano pieniądze niż je kontynuować. Skoro więc Chińczycy postanowili zawiesić plany budowy bloków węglowych w 29 z 32 chińskich prowincji, zamykają stare bloki węglowe, a obecnie istniejące pracują średnio przez mniej niż 4200 godzin rocznie, to widać wyraźnie, że w chinach pozycja węgla jest coraz gorsza w porównaniu do planów sprzed kilku lat. Jednocześnie ma Pan rację, że Chińczycy budują elektrownie węglowe na całym świecie pytanie tylko dlaczego Polska czy jakikolwiek inny kraj na świecie ma być frajerem i kupować od chin coś czego nawet chińczycy nie chcą? Zachęcam również do zapoznania się z prognozami dotyczącymi zapotrzebowania na węgiel z roku 2009 i 2017:
Zaplanowane 90 mld tylko na zagraniczne ma się rozumieć :)
Panie Robercie, bardzo Pana proszę, niech Pan za każdym razem zanim popełni jakiś komentarz pod moim tekstem sprawdzi źródła :) 2.3 mld odnosi się tylko do tych trzech banków. Jeśli chodzi o Chiny in total, to w latach 2004-2015 wydali ok. 70 mld na węglowe inwestycje zagraniczne i ok. 300 mld na krajowe, a jeśli chodzi o zaplanowane, to w 2015 oszacowano je na ok. 90 mld USD. Ciut więcej niż jedna Ostrołęka ;) Pozdrawiam i życzę miłego weekendu
Pomijajac klamstwa zawarte w tym artykule jak np. 160 mln dolarow zostalo wydane na zakup portu w australii, a nie jego rozbudowe czy tez ze wspomniane pozyczki mialy miejsce od 2012 roku czyli w ciagu ostatnich 6 lat to warto zauwazyc ze te 2.3 mld dolarow to mniej niz jedna z ofert na budowe elektrowni w ostrolece. Tak, wiec zgadzajac sie z teza ze azjaci to bardzo praktyczni ludzie warto pamietac ze ci praktyczni ludzie w 6 uznalj ze na calgm swiecie warto zainwestowac w wegiel rownowartosc kosztow budowy kilkuset mw bloki w polsce.