Blisko połowa firm okołogórniczych nie przetrwała ostatniego kryzysu w branży. Na rynku utrzymały się jedynie te największe, produkujące ciężki sprzęt, świadczące usługi kompleksowe, często także dla innych górnictw, nie tylko węglowego. Przed nimi kolejny trudny rok. Braki kadrowe i wydłużone terminy płatności to największe wyzwania, z którymi będą musiały się zmierzyć.
Zysk netto górnictwa po 9 miesiącach 2017 r. wyniósł 1,66 mld zł. To sprzyja inwestycjom. Polska Grupa Górnicza wyliczyła, że do końca 2017 r. wyda na nie 890 mln zł. Chodzi m.in. o prace służące udostępnieniu nowych pokładów węgla, podniesieniu jakości surowca oraz efektywności wydobycia. Dla porównania w ub.r. na te cele wydano 413 mln zł. W nowe wyrobiska inwestuje Jastrzębska Spółka Węglowa. Tylko w I kwartale br. wydała na nie ponad 228 mln zł wobec 184 mln zł zainwestowanych w analogicznym okresie ub.r. W trzech kopalniach spółki Tauron Wydobycie prowadzone są inwestycje o łącznej wartości prawie 1,5 mld zł. Z kolei plan inwestycyjny Bogdanki na lata 2016-2025 zakłada wydatki na poziomie 4 mld zł.
- Biorąc pod uwagę skalę zapaści w inwestycjach w górnictwo w Polsce, ale też poprawę kondycji finansowej sektora w br., można dojść do wniosku, że branża okołogórnicza stoi u progu ożywienia. Trudno uciec od opinii, że sektor górnictwa dochodzi do momentu, w którym cięcia wydatków inwestycyjnych zaczną wywierać czytelny wpływ na opłacalność oraz ciągłość produkcji – uważa Bartosz Kulesza, analityk giełdowy z Centralnego Domu Maklerskiego Banku Pekao.
Giełdową hossę przeżywał w czerwcu Famur, czołowy producent maszyn górniczych na rynek polski i zagraniczny. Notowania spółki jeszcze nigdy w historii nie były tak wysokie.
Brak rąk do pracy
Jednak głównym problemem, który doskwiera obecnie górnictwu, nie są wbrew pozorom problemy sprzętowe. Daje bowiem o sobie znać permanentny brak rąk do pracy. Rada Krajowa Związku Zawodowego Górników w Polsce alarmuje, że wkrótce może zabraknąć wykwalifikowanych pracowników kopalń.
„Luka pokoleniowa, brak ciągłości kształcenia w zawodach górniczych i odejście do Spółki Restrukturyzacji Kopalń tysięcy pracowników prowadzi do kurczenia się górniczego rynku pracy. Wkrótce może się okazać, że nie będzie miał kto wykonywać robót specjalistycznych - napisano w liście ZZG.
Jastrzębska Spółka Węglowa oficjalnie zakomunikowała, że ma problemy ze znalezieniem wykonawców zewnętrznych dla planowanych inwestycji.
- Prawda jest taka, że bez firm dostarczających swoje usługi kopalniom górnictwo w Polsce nie ma prawa bytu. To ich pracownicy wykonują ponad 30 proc. wszystkich prac specjalistycznych, związanych głównie z przygotowaniem nowych frontów robót. Firmy dysponują często własnym sprzętem, m.in. w postaci wiertnic i ładowarek, a przede wszystkim wysoko wykwalifikowaną załogą – mówi Zbigniew Bułka, wiceprezes Konsorcjum Przedsiębiorstw Robót Górniczych w Mysłowicach.
Według danych Agencji Rozwoju Przemysłu, w ciągu minionych trzech lat z rynku liczącego prawie 26 tys. pracowników zatrudnionych w firmach okołogórniczych odeszła więcej niż połowa. Część znalazła zatrudnienie bezpośrednio w kopalniach, łatając sztucznie ową lukę pokoleniową.
Mysłowicka spółka przetrwała – zdaniem jej kierownictwa – m.in. dlatego, że zdywersyfikowała swoją działalność. Świadczyła usługi także dla KGHM, a nawet dla górnictwa solnego, a później dla przemysłu rolno-spożywczego. Część specjalistycznego sprzętu trzeba było jednak zastawić w bankach, a nawet odsprzedać. Zrestrukturyzowano także koszty zatrudnienia. Za zgodą trzech działających w KPRGiBSz organizacji związkowych zawieszono wypłaty nagrody barbórkowej i zrezygnowano z niektórych świadczeń socjalnych.
- To wskutek wydłużonych terminów płatności nawet do 150 dni. Na kredyty bankowe, z obcych banków, nie zawsze mogliśmy liczyć, więc z czegoś należało spłacać swoje zobowiązania wobec ZUS, urzędu skarbowego oraz kontrahentów, a także wypłacać w terminie pensje – tłumaczy dalej Bułka.
Po zdecydowanie chudszych latach Konsorcjum przystąpiło do realizacji wielu kluczowych inwestycji w JSW, PGG, Tauronie Wydobycie i SRK. W Tauronie Wydobycie – w zakładzie górniczym Brzeszcze – wspólnie z Famurem spółka wykonuje górnicze roboty udostępniające. Ponadto prowadzi roboty kombajnowe w ZG Janina.
- Nasi górnicy pracują także w należących do JSW kopalniach Knurów–Szczygłowice, w Boryni i Zofiówce przy pogłębianiu szybu oraz w kopalniach PGG - Rydułtowach i Chwałowicach. Ostatnio pozyskaliśmy zlecenie z Taurona Polska Energia na ocenę dokumentacji największej realizowanej obecnie inwestycji w polskim górnictwie: budowy szybu Grzegorz. Oferta okazała się lepsza nawet od należącego do KGHM Przedsiębiorstwa Budowy Kopalń z Lubina – podkreśla dalej Bułka.
Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Górnicze ROW-JAS zatrudnia obecnie 300 pracowników i prowadzi kilka ważnych inwestycji dla Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Jacek Franiel, prezes zarządu spółki, przyznaje, że w kopalniach ruszyły inwestycje. Potencjalnych wykonawców jest jednak na rynku coraz mniej.
- Przed laty stawało do przetargu sześć lub siedem firm. Teraz, jeśli staną trzy, to jest dużo – wyjaśnia.
Firma jest gotowa przyjąć do pracy od zaraz ok. 30 ludzi. Skąd ich wziąć? To jest już problem.
Gorzej z płatnościami
Tymczasem zadań przybywa. Przedsiębiorstwo wygrało przetarg na pogłębianie szybu IV, wentylacyjnego, w kopalni Pniówek. W Budryku z kolei jego pracownicy głębią szyb VI. Trwa właśnie rozcinka poziomu 1290.
- Prowadzimy jazdę ludzi pracujących przy robotach przygotowawczych poziomu, bo kopalnia nie dysponuje żadnym wyciągiem. Wykonywane są też roboty związane z infrastrukturą, czyli budową rurociągów odmetanowania i klimatyzacyjnych, gazów inertnych – tłumaczy.
Kolejne roboty wykonywane są dla kopalni Jankowice i przekazanego do Spółki Restrukturyzacji Kopalń zakładu Boże Dary. ROW JAS prowadzi ponadto inwestycje w zakładzie Piast w Bieruniu, gdzie remontowane są zbiorniki węgla, a na Bolesławie Śmiałym realizuje przezbrajanie szybu. Zdaniem prezesa Franiela dla wąskiej grupy wyspecjalizowanych przedsiębiorstw usług górniczych zleceń w najbliższych latach nie zabraknie. Gorzej z płatnościami za wykonane usługi. W 2018 r. w polskim prawie finansowym ma się bowiem pojawić tzw. podzielona płatność VAT. Polegać ma na tym, że płatność nabywcy za kupiony towar lub usługę, która odpowiada wartości sprzedaży netto z faktury, będzie płacona na standardowy rachunek bankowy dostawcy. Pozostała zaś kwota zobowiązania, odpowiadająca kwocie podatku od towarów i usług, przekazana zostanie na specjalne konto dostawcy, tzw. rachunek VAT. Dostawca usług będzie mógł swobodnie korzystać z kwoty netto, ale dysponowanie środkami na rachunku VAT będzie ograniczone jedynie do dokonywania przelewu na inne konto VAT lub opłacania należności podatkowych wobec urzędu skarbowego.
- Obawiamy się tego. Mówię otwarcie. Przy wydłużonych terminach płatności od 120 do 150 dni termin kredytowania VAT-u jest znaczący. Nigdy nie jest tak, że VAT-u należnego jest tyle, co VAT-u od sprzedaży, ponieważ kupuje się materiały i odlicza ten podatek. Zatem wartość zablokowanego VAT-u będzie wyższa od należnego państwu. I to może być spore zagrożenie dla spółek okołogórniczych – ocenia Franiel.
W zdecydowanie korzystniejszej sytuacji jest Spółka Usług Górniczych, działająca w strukturach Taurona Wydobycie. Stanowi swoiste zaplecze kadrowe dla trzech kopalń spółki: Janiny, Sobieskiego i Brzeszcz.
- Wykonujemy głównie usługi specjalistyczne, prace zbrojeniowe, likwidację ścian, drążenie, kotwienie, czyszczenie chodników, roboty szybowe – wylicza Janusz Adamowicz, prezes zarządu.
W zakres kompetencji SUG wchodzi również działalność szkoleniowa, prowadzona także dla innych spółek grupy kapitałowej Taurona, a nawet firm spoza niej. Naturalnie podstawą działalności spółki córki Taurona Wydobycie jest górnictwo. Prezes Adamowicz przyznaje, że braki kadrowe od pewnego czasu dają o sobie znać, ale mimo to firmie udało się przystąpić do realizacji nowych zadań w kopalni Silesia w Czechowicach-Dziedzicach, a nawet na Słowacji, gdzie w jednym z zakładów górniczych spółki Hornonitrianske bane Prievidza znalazło zatrudnienie 40 pracowników. SUG współpracuje również z Akademią Górniczo-Hutniczą i Politechniką Śląską, organizując praktyki dla studentów. Paraliż wynikający z wydłużonych płatności w grę nie wchodzi. Główny zleceniodawca płaci w terminie.
- To pobożne życzenie, aby taka sytuacja panowała na całym rynku usług górniczych. Niedawno dyskutowaliśmy na ten temat z wiceministrem energii Grzegorzem Tobiszowskim, a wcześniej także z posłem Grzegorzem Janikiem i prezesem JSW Danielem Ozonem. Minister szybko zajął się sprawą. Już dwa tygodnie później JSW podpisała porozumienie z Bankiem Ochrony Środowiska, który w formie faktoringu umożliwi szybszą spłatę zobowiązań JSW firmom okołogórniczym. To pierwszy dobry znak dla naszego środowiska od kilku lat. Mam nadzieję, że dalej tą drogą pójdzie PGG. Rozumiemy skomplikowaną i trudną sytuację spółek górniczych, ale chcemy też, by ich zarządy zrozumiały, że nam też nie jest łatwo, a z długoletniego doświadczenia wiem, że jesteśmy sobie nawzajem potrzebni – podsumowuje Zbigniew Bułka, wiceprezes Konsorcjum Przedsiębiorstw Robót Górniczych i Budowy Szybów.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Rąk do pracy nie brakuje. Jest ich mnóstwo na powierzchni, parzykawy, kalfusy czy inne darmozjady zapewne wypełnili by braki kadrowe ale wyzszemu dozorowi są potrzebni ludzie na powierzchni by ogarniać własne interesy czy po prostu odbijać karty. Są ich tysiące w całym górnictwie.
Na kopalni w Brzeszczach jest pełno firm w których większą cześć załogi stanowią EMERYCI !!! od dozoru po fizycznych i tu państwo powinno się zainteresować jak płaceni są emerytowani pracownicy
te firmy gornicze egzystuja tylko , dzieki niskim placa ,,i gorniczym glupim emerytom ktorzy dorabiaja do ,,niskich, ,emerytur ,,,,,,
'odejście do SRK tysięcy pracowników' - ktoś musi chyba zmniejszyć dawkę lub zmienić dilera...
KPRG na Brzeszczach jechało 700 metrów przodka przeszło pół roku a SUG jest w korzystnej sytuacji bo doi ludzi na kasie jak się da. Chłopaki popylaja na dole za 2000 zł.