Zgodnie z założeniami „Programu dla Śląska” państwowe spółki mają wybudować w naszym regionie dwie kopalnie. Fedrowaniem są też zainteresowani prywatni inwestorzy, którzy mają w planach budowę nowych zakładów górniczych na Górnym i Dolnym Śląsku, w Małopolsce, i na Lubelszczyźnie.
Jedna z kopalń w ramach „Programu dla Śląska” ma wydobywać węgiel koksowy, druga energetyczny. - Będziemy potrzebować efektywniejszego dojścia do złóż, które mamy na Śląsku po to, abyśmy mogli wypełnić zobowiązania w miksie energetycznym odnośnie zapotrzebowania na węgiel kamienny o odpowiednim wolumenie wielkości. Dlatego w przyszłym roku musimy się zastanowić, w którym miejscu będziemy budować kopalnie i stawiać szyby tak, aby skutecznie i łatwo dojść do złoża i wydobywać węgiel przy obniżonych kosztach. Musimy mieć też pewność, że mamy dojście do dużego złoża, które zagwarantuje nam wielkość wydobycia w perspektywie do 2030 r. Przyszły rok będzie ważny, bo będziemy rozstrzygać o miejscu i kalkulować, które obszary naszych złóż są najefektywniejsze do takiej inwestycji – argumentował wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski w rozmowie z nettg.pl.
Inwestor poszukiwany
Apetyt na węgiel mają też prywatni inwestorzy. Najbliżej, bo tuż za miedzą, w Przeciszowie pod Oświęcimiem, nową kopalnię planował wybudować Kopex. W zamyśle zakład miał zatrudniać ponad 1000 osób i wydobywać 3-4 mln t węgla. Teraz po przejęciu Kopeksu te plany chce kontynuować Famur. Jak jednak podkreśla Mirosław Bendzera, prezes Famuru, spółka nie planuje działalności wydobywczej.
- Budowa kopalni w Przeciszowie od strony technologicznej jest dobrym projektem. Uważamy, że ze względu na swoją lokalizację oraz zasoby węgla, którymi dysponuje, projekt Przeciszów może być istotnym elementem wsparcia strategii energetycznej kraju w zakresie zabezpieczenia dostępu do stabilnej bazy surowca energetycznego – stwierdził Bendzera. - Jako Famur nie planujemy prowadzenia działalności wydobywczej, gdyż naszym głównym obszarem biznesowym jest produkcja maszyn górniczych. W tym zakresie chcemy być preferowanym dostawcą urządzeń i usług dla polskich kopalń. Dlatego nie chcemy realizować projektu, w wyniku którego stalibyśmy się konkurencją dla naszych klientów. Obecnie poszukujemy inwestora dla tego przedsięwzięcia, który kontynuowałby projekt budowy w Przeciszowie – dodał Bendzera.
Nowe na starym
Od siedmiu lat na polskim rynku działa australijska Grupa Kapitałowa Balamara, która jest zainteresowana budową w Polsce czterech zakładów górniczych. Balamara powołała w tym celu dwie spółki celowe - pierwsza Coal Holding ma w planach budowę kopalni w Nowej Rudzie, druga, Global Mining Prospect, trzech kopalń w Lubelskim Zagłębiu Węglowym.
Bardziej zaawansowany jest projekt dolnośląski, zakładający budowę kopalni, która ma eksploatować węgiel ze złóż „Lech” i „Wacław”, należących przed laty do zamkniętej w latach 90. XX wieku kopalni Nowa Ruda.
- To będzie nowy zakład i nie będziemy w ogóle wykorzystywać infrastruktury zamkniętej kopalni. Zakończyliśmy wiercenia, dokumentacja geologiczna została zatwierdzona, a opracowany projekt zagospodarowania złoża pozytywnie zaopiniowany przez Okręgowy Urząd Górniczy. Czekamy obecnie na wydanie decyzji środowiskowej, a do połowy przyszłego roku mam nadzieję na otrzymanie koncesji na wydobycie. Budowa kopalni trwa 2-3 lata, więc jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli zakład mógłby zacząć wydobycie jeszcze na przełomie 2020/21 r. – wyliczył Andrzej Zibrow, dyrektor generalny spółki Coal Holding.
Zamiast szybów Australijczycy chcą oprzeć funkcjonowanie kopalni o bardziej efektywne upadowe - pierwszą ma się odbywać transport ludzi, materiału i węgla, a druga ma służyć celom wentylacyjnym. Kopalnia w Nowej Rudzie ma zatrudniać około 1000 osób i rocznie wydobywać 1,6 mln t węgla koksowego.
Z trzech, pierwsza Karolina 1
Dla odmiany trzy kopalnie, które Balamara planuje wybudować na Lubelszczyźnie, mają wydobywać węgiel energetyczny. Projekt został nazwany KWK Karolina, a chodzi o złoże „Sawin” zalegające na obszarze 137 km kw. na terenie trzech powiatów: Łęczna, Włodawa i Chełm.
- To tak rozległe złoże, że sztuka górnicza nakazuje wręcz budowę więcej niż jednej kopalni. Planujemy wybudować trzy zakłady górnicze. Jako pierwsza ma rozpocząć działalność kopalnia Karolina 1 w gminie Hańsk – zaznaczył Zibrow. Jak dodaje w tym przypadku gotowe jest już wstępne studium wykonalności.
- Przed nami jeszcze dużo żmudnej i niełatwej pracy. Jesteśmy w trakcie przygotowywania projektu zagospodarowania złoża i opracowywania raportu oddziaływania na środowisko. Równolegle trwają prace w poszczególnych gminach związane ze zmianami studium zagospodarowania przestrzennego. To nie są łatwe sprawy, bo dotyczą np. przebiegu planowanej linii kolejowej i lokalizacji kopalni. Jednak podobnie jak w Nowej Rudzie również w tym przypadku współpraca z samorządami układa się bardzo dobrze – zapewnił Zibrow.
W jego ocenie, jeśli udałoby się bez problemu spełnić wszystkie formalności, których zwieńczeniem jest otrzymanie koncesji, i biorąc pod uwagę czas budowy kopalni, wydobycie w Karolinie 1 mogłoby najwcześniej ruszyć na przełomie 2021/22 r.
Model funkcjonowania kopalni, tak jak w przypadku Nowej Rudy, miałby być oparty na dwóch upadowych oraz dodatkowych otworach wentylacyjnych. Karolina 1 ma zatrudniać około 1,5 tys. osób i wydobywać 8 mln t węgla rocznie.
- Nie chcemy zaburzać krajowego rynku, dlatego zakładamy, że całe nasze wydobycie będzie przeznaczone na eksport, a odbiorcami mają być kraje Unii Europejskiej. Dużo mówi się o odchodzeniu od węgla, ale w praktyce rzeczywistość jest inna. Kraje Unii Europejskiej importują obecnie 200 mln t węgla, więc to ogromny rynek. Biorąc pod uwagę nasz model funkcjonowania, niskie koszty i dużą wydajność, nie obawiamy się konkurencji z producentami z Chin, Australii czy Rosji – przekonywał Zibrow.
Karskiego wspomogą Chińczycy
Kolejną australijską spółką obecną na polskim rynku jest Praire Mining Limited. Spółka, również na Lubelszczyźnie, planuje wybudować kopalnię Jan Karski. Zakład ma powstać we wsi Kulik, w gminie Siedliszcze, zatrudniać około 2 tys. osób i wydobywać ponad 6,4 mln t węgla.
- Mamy już skompletowany wniosek o wydanie koncesji na wydobycie, pozytywnie zaopiniowany przez Okręgowy Urząd Górniczy Projekt Zagospodarowania Złoża oraz zabezpieczone w części grunty pod przyszłą inwestycję. Jedyne, na co teraz czekamy, to decyzja środowiskowa. W najbardziej optymistycznej wersji liczymy, że Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska wyda ją w okresie między świętami bożonarodzeniowymi a Nowym Rokiem. Wtedy moglibyśmy złożyć wniosek o koncesję na wydobycie jeszcze w tym roku – wyjaśnił Mirosław Taras, wiceprezes PD CO sp. z o.o., polskiej spółki-córki należącej do Praire Mining Limited. - Następnie, zgodnie z kodeksem postępowania administracyjnego, urzędnicy mają maksymalnie dwa miesiące na rozpatrzenie wniosku, ale praktyka pokazuje, że trwa to znacznie dłużej. Dopiero po otrzymaniu koncesji będziemy mogli rozpocząć prace przygotowawcze, czyli wiercenie otworów podszybowych, mrożenie górotworu, który na tym obszarze jest mocno zawodniony i luźny oraz budowę dróg dojazdowych, linii kolejowych i energetycznych. Te prace przygotowawcze zajmą co najmniej półtora roku, a cała budowa kopalni (od momentu wydania koncesji na wydobycie) to okres 5-6 lat – zastrzegł wiceprezes PD CO sp. z o. o.
Poziom wydobywczy kopalni Jan Karski ma się znajdować na głębokości 945 metrów, co automatycznie wyklucza budowę upadowych i wymusza wydrążenie szybów. Kopalnia w pierwszej fazie działalności ma pracować w oparciu o dwa szyby, ale niewykluczone, że w przyszłości będzie ich więcej.
- Będą to najnowocześniejsze szyby w Polsce, każdy o średnicy 9 m, co będzie dawało możliwość zabudowy 50-tonowego skipu oraz wtłaczania pod ziemię bardzo dużych ilości powietrza. Na dodatek zastosujemy niespotykany w Polsce system chodników przyścianowych w obudowie kotwowej. Mimo że węgiel będzie wydobywany z dużej głębokości, dzięki tym rozwiązaniom i korzystnym warunkom geologicznym wydajność będzie bardzo duża, a jednostkowy koszt wydobycia jednej tony ma wynieść ok. 25 dolarów – powiedział Taras.
Złoże ma wystarczyć na 34 lata fedrowania. Połowa z tych zasobów to węgiel koksowy o niskiej zawartości siarki, który ma być wybierany w pierwszej kolejności. Reszta to węgiel energetyczny.
Australijska firma polskie inwestycje chce przeprowadzić z chińskim partnerem. Podpisała już umowę w tej sprawie ze spółką China Coal.
- Chodzi nie tylko o partnerstwo biznesowe, które będzie polegało na tym, że China Coal zwróci się do chińskich banków w sprawie sfinansowania inwestycji, ale również partnerstwo przy samej budowie – podkreślił Taras.
Drugie życie Dębieńska
Kolejnym projektem Praire Mining Limited jest wznowienie wydobycia w kopalni Dębieńsko. Kopalnia, która znajduje się w Czerwionce-Leszczynach, prowadziła wydobycie do 2000 r. Następnie, w 2006 r., zakład kupiła czeska spółka NWR, która miała w planach reaktywację kopalni. Czesi dostali koncesję wydobywczą na 50 lat, zgodnie z którą mieli rozpocząć wydobycie do końca 2018 r. Z tych planów nic nie wyszło, a w październiku 2016 r. spółkę NWR Karbonia (spółkę zależną powołaną przez NWR do reaktywacji Dębieńska) kupiła Prairie Mining Limited.
- Tutaj głównym problemem jest zapis w koncesji na wydobycie, który mówi o jego rozpoczęciu do końca 2018 r. Tego warunku nie jesteśmy w stanie spełnić i już przed rokiem złożyliśmy wniosek o zmianę koncesji. Wciąż nie został rozpatrzony – powiedział Taras.
Podczas gdy kopalnia Dębieńsko w swojej ponad stuletniej historii wybierała węgiel ze złóż położonych na głębokości 300-400 m, Australijczycy chcą sięgnąć głębiej – pierwszy poziom wydobywczy ma się znajdować ponad 850 m pod ziemią, a w dalsze plany przewidują zejście na głębokość 1050 m.
- Chcemy jeszcze potwierdzić rozpoznanie złoża, a w szczególności zasoby węgla 35, przeprowadzając odwierty rozpoznawcze oraz dostosować istniejącą dokumentację geologiczną do standardu JORC. Wybraliśmy już wykonawcę, który je wykona. Oprócz tego trwają prace przygotowawcze na powierzchni. Przez cały czas trwa porządkowanie terenu, a niektóre budynki są wyburzane. Projekt zakłada częściowe wykorzystanie istniejącej infrastruktury. Planujemy wykorzystać jeden z szybów, który został zasypany. Odkopiemy go i zrekonstruujemy, w ten sposób, aby mógł pełnić rolę szybu wentylacyjnego. Oprócz tego zachowamy m.in. budynek cechowni, wykorzystamy istniejącą linię kolejową i energetyczną oraz infrastrukturę drogową. Drugi szyb - wydobywczy, będziemy musieli wydrążyć. Harmonogram prac będzie zależał od tego, kiedy otrzymamy zmienioną koncesję. Od tego momentu reaktywowanie kopalni zajmie około 3 lat – ocenia Taras.
W swoim drugim życiu Dębieńsko ma zatrudniać około 1000 osób oraz wydobywać ok. 2,5 mln t węgla rocznie. Chodzi przede wszystkim o węgiel typu 35 (w mniejszym stopniu 34), którego odbiorcami mają być koksownie.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Tytuł fedrowanie na papierze kojarzy mi się z etatami kalfaktora ,pracownika warsztatu i pisarczyka w biurze na szychtach dołowych, w skali całego górnictwa bedzie to kilka set osób zaniżających w spółczynnik wydajność na jednego pracownika
w nowych kopalniach duŻe wydobycie przy niskim zatrudnieniu max 1,5 tys ludzi
Pomarzyc dobrze jest w niedziele po poludniu. Skad i od kogo kagury zdobeda kase na budowe kopaln? Dzisiaj banki nie pozyczaj pieniedzy na budowe kopaln. Powodzenia w marzeniach. Tych nikt nie moze zabronic .
A na emeryturki jak zwykle złoży się społeczeństwo.
Odgrzewanie starych kotletów po stypie kopexu i obietnic byłego rządu.