Sejm przyjął w piątek, 8 grudnia, trzy poprawki Senatu do ustawy o rynku mocy. Ustawa trafi teraz do prezydenta. Rynek mocy w założeniu ma zagwarantować dostępność odpowiednich do potrzeb zasobów mocy w źródłach wytwarzających energię elektryczną.
Pierwsza z poprawek Senatu znosi obowiązek publikowania przez operatora rynku mocy wyników tzw. aukcji wstępnej, przeprowadzanej przed właściwą aukcją na moc, do czasu zakończenia tej drugiej. Druga jednoznacznie przesądza, że ta sama jednostka wytwórcza może być dopuszczona do aukcji głównej, jak również i do rynku wtórnego.
Trzecia poprawka spowoduje włączenie do grona źródeł mogących liczyć na dodatkowe przywileje, np. na dłuższy o 2 lata kontrakt mocowy, tych jednostek, które rozpoczęły produkcję energii między 1 lipca 2017 r. a wejściem ustawy w życie. Ma to umożliwić np. uzyskanie 15-letniego kontraktu, co do zasady przewidzianego dla nowych jednostek, przez nowy blok w Kozienicach, który właśnie rozpoczyna produkcję.
Rynek mocy jest w założeniu mechanizmem wsparcia dla elektrowni i firm energetycznych. Dzisiejsze ceny energii na rynku hurtowym są bowiem na tyle niskie, że nie pozwalają zarobić na spłatę kredytu na budowę nowej elektrowni praktycznie w każdej technologii. Ceny spychają w dół m.in. OZE. W Polsce są to akurat farmy wiatrowe, które wypierają z rynku najstarsze i najgorsze bloki węglowe. Ponieważ inwestycje w nowe, konwencjonalne jednostki wytwórcze są nieopłacalne, wraz z zamykaniem najstarszych źródeł pojawia się groźba, że w ich miejsce nie powstaną nowe.
Rynek mocy wprowadza zatem wsparcie w postaci dodatkowego wynagrodzenia - płatności mocowych - dla źródeł wytwórczych za to, że przez określony w kontrakcie czas, w razie potrzeby, np. niedoboru energii, będą dysponować odpowiednią mocą. Czyli będą mogły dostarczyć potrzebnej energii. Rząd liczy, że firmy energetyczne, dysponując takim dodatkowym źródłem dochodów będą w stanie sfinansować modernizację albo budowę nowych bloków.
Oferty na wysokość oczekiwanego wynagrodzenia za moc będą wyłaniane w specjalnych aukcjach, które zaczną się w grudniu 2018 r. Wyjątkowo odbędą się wtedy trzy aukcje - na moc w latach 2021, 2022, 2023. Od 2019 r. odbywać się będzie jedna aukcja rocznie - na rezerwację mocy pięć lat w przód.
Aukcje będą wygrywać najtańsze oferty przy maksymalnym uwzględnieniu oczekiwanej przez KE neutralności technologicznej. Na podobnych zasadach trzeba więc będzie rozpatrywać oferty krajowych elektrowni, ale i - w określonej wysokości - zagranicznych źródeł, a także usługi DSR, czyli ograniczanie zużycia energii i pobieranej mocy na żądanie. Projekt zakłada, że im większa inwestycja w źródło wytwórcze, tym dłuższy kontrakt mocowy może ono otrzymać. Dłuższymi kontraktami premiowane będą też jednostki o niskiej emisji CO2 oraz dostarczające odpowiednio dużo ciepła do komunalnych systemów grzewczych.
Na płatności mocowe złożą się wszyscy odbiorcy w postaci kolejnej pozycji na rachunkach za energię. Konsumenci odczują te płatności od 2021 r. Według pierwszych szacunków rynek mocy miałby kosztować ok. 4 mld zł rocznie, ale dokładny koszt będzie znany dopiero po rozstrzygnięciu aukcji. Według wcześniejszych szacunków Ministerstwa Energii, przeciętne gospodarstwo domowe zapłaci poniżej 10 zł miesięcznie w zamian za gwarancję nieprzerwanych dostaw energii.
Zgodnie z regulacjami UE rynek mocy jest uznawany za pomoc publiczną i wymaga zgody Komisji. Rząd prenotyfikował projekt i wprowadził do niego zapisy, których oczekiwała KE.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.