FASER SA opracował dwa nowe aparaty: ucieczkowy ATU-1 na 70 min. ochrony i lekki W-70 M dla ratowników. Przy testowaniu nowego ATU-1 w kopalni Jankowice, imitując pod ziemią ucieczkę załogi, ratownicy oddychali bezpiecznie aż 89 min. a nowy sprzęt chroniłby ich jeszcze dłużej, ale… skończyła się trasa (3740 m na poziomie 700 m).
Droga ucieczki, na której zbadano ATU-1, wiodła m.in. upadowymi o nachyleniu do 12 st., zwiększając wysiłek ludzi. Po zdjęciu aparatów użytkownicy doceniali "dobry komfort" i długi czas użytkowania. Po teście w 4 na 5 aparatów worek oddechowy był jeszcze pełny, co świadczy o dalszym wytwarzaniu tlenu. Zauważono, że dzięki ATU-1 można wydłużyć godzinną drogę ucieczki bez konieczności korzystania z podziemnej stacji wymiany aparatów. "Użytkownicy wykazali chęć zmiany aparatu w miejsce dotychczas użytkowanych" - czytamy porotokole badań.
- To rok sukcesu dla naszych wyrobów. Wprowadzamy na rynek dwa nowe aparaty: ucieczkowy ATU-1 z 70-minutowym czasem ochronnego działania i W70 M, zmodernizowaną, dużo lżejszą wersję W70, któremu od lat 70. XX w. ufają ratownicy w polskich kopalniach – mówi Jacek Świątek, prezes i dyrektor generalny FASER SA.
Nad nowym aparatem tlenowo-ucieczkowym specjaliści FASER pracowali od kilku lat. Miał chronić standardowo przez 60 min., ale okazało się, że zabezpiecza nawet przez półtorej godziny. Dla bezpieczeństwa w certyfikacie przyjęto 70-minut gwarantowanej ochrony. ATU-1 spełnia wymogi dyrektywy unijnej 686 i tzw. norm zharmonizowanych UE.
Z zasady aparat całkowicie izoluje górnika od trujących gazów. Człowiek oddycha tylko tym powietrzem, które sam wydycha. W obudowie nadtlenek potasu po zetknięciu z parą wodną z ludzkiego wydechu wiąże dwutlenek węgla i wydziela życiodajny tlen. Reakcja jest silnie egzotermiczna.
- Zadaniem konstruktorów jest wyważenie poziomu dwutlenku węgla we wdychanym powietrzu i oporów oddychania. Im są one wyższe, tym lepiej urządzenie „czyści” z dwutlenku węgla, ale obniża też komfort oddychania. Dzięki nowej geometrii ułożenia masy tlenotwórczej udało nam się znacznie obniżyć i opór, i poziom gazu – mówi Edward Guzy, dyrektor ds. badań i rozwoju FASER SA.
FASER szczególną wagę przywiązuje do badań z udziałem ludzi:
- Nasze wyroby powstają z wykorzystaniem informacji od użytkowników, bo przecież to dla nich je wytwarzamy – tłumaczy szef firmy.
W kopalni Jankowice chwalono duży i czytelny wskaźnik szczelności i wziernik, który pozwala zajrzeć, czy pochłaniacz nie ma uszkodzeń.
- W przeszłości wskaźniki zmieniały barwę pod wpływem wilgoci po rozszczelnieniu obudowy. Wyjątkowo zdarzało się, że gdy wyschły np. w ciepłym magazynie, kolor indykatora ponownie zmieniał się na prawidłowy. Tym razem w ATU-1 zastosowaliśmy granulki, które po zawilgoceniu nieodwracalnie zamieniają w kleistą masę – tłumaczą konstruktorzy.
Testującym spodobała się możliwość założenia aparatu jak plecaka. Przy okazji poskarżyli się, że u wyższych mężczyzn pas był trochę za krótki. FASER wydłużył już mocowania.
Drugą z nowości FASER SA jest aparat W-70 M
Od legendarnego poprzednika, którym posługują się w akcjach ratownicy górniczy w polskich kopalniach, odróżniają go na pierwszy rzut oka nowoczesne pasy.
To udana konstrukcja, chwalona m.in. za kształt obudowy, którą można posuwać przed sobą i przepychać przez ciasne szczeliny.
W zmodernizowanym W-70 M zachowano ideę poprzednika z jego wszystkimi zaletami, ale dodano też zasadniczą przewagę: aparat wyraźnie „odchudzono” (m.in. stalową butlę tlenową zastąpiła kompozytowa). Waży niecałe 13 kg (poprzednio 17 kg), a to dla ratownika ogromna różnica. Podciśnieniowy W-70 M pozwala na 4 godziny wysiłku w akcji.
Obydwa modele mają certyfikaty Centralnego Instytutu Ochrony Pracy - PIB w Warszawie z 28 sierpnia 2017 r. FASER SA ma nadzieję, że ATU-1 i W-70 M szybko zdobędą uznanie nowych użytkowników w kopalniach.
Są dobrą wróżbą dla tarnogórskiej fabryki, która w latach 70. XX zaopatrywała całe polskie górnictwo i zatrudniała nawet 1999 osób, a teraz ma tylko 420 pracowników. Nikt nie kryje, że drastycznie skurczyły się w ostatnich latach zamówienia z kopalń, ale FASER poradził sobie dzięki produkcji dla polskich żołnierzy.
- Nasza sprzedaż dla górnictwa (kopalń węgla, miedzi i soli) spadła w stosunku do zeszłego roku o ponad 60 proc. Jednak utrzymujemy się dzięki dostawom dla armii polskiej. Z aparatu ratunkowego ATE-1 korzystają czołgiści, a każdy polski Rosomak ma mikrowentylację z Tarnowskich Gór. Mamy też osiągnięcia w eksporcie do kopalń w Wietnamie, Kolumbii, wszystkich krajów Europy i Turcji, która jest dużym rynkiem – mówi prezes Jacek Świątek i dodaje, że w niedalekiej przyszłości FASER SA spróbuje zdobyć rynek kopalń na Ukrainie.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Faser umiera. Ukrainskie aparaty sa lepsze i tansze.
Czemu na KWK Rydułtowy są ukraińskie aparaty produkowane w Turcji? Tak się wspiera polski przemysł?