Podczas gdy media ogólnopolskie od kilku miesięcy donoszą, że w kraju brakuje węgla dla energetyki, ciepłownictwa i przemysłu, a prasa lokalna sprawdza okoliczne składy i alarmuje, że podobny problem dotyczy również węgla opałowego i odbiorców detalicznych, minister Krzysztof Tchórzewski deklaruje, że dla nikogo węgla nie zabraknie, a sytuację na rynku, na którym obserwujemy m.in. kilometrowe kolejki samochodów pod kopalniami, nazywa „psychozą”. Bez względu na to, czy problem istnieje faktycznie, czy - jak uważa szef resortu energii - tylko w głowach konsumentów, w ostatnich latach, jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne pomysły syntetycznego lub ulepszonego węgla.
Jeśli chodzi o ulepszanie, w kraju zajmuje się tym Instytut Chemicznej Przeróbki Węgla. Po raz pierwszy o „błękitnym węglu” usłyszeliśmy dwa lata temu, kiedy Centrum Badań Technologicznych IChPW ogłosiło, że kończy testy nowego typu domowego paliwa, przygotowywanego w ramach programu Gekon (Generator Koncepcji Ekologicznych). Pierwsze badania dowodziły wtedy, że bez względu na stosowane urządzenia grzewcze, spalając „błękitny węgiel” można znacznie zredukować poziom emitowanych zanieczyszczeń. Nowe paliwo opracowywane przez Instytut miało być odpowiedzią na problem krakowskiego i śląskiego smogu, na długo zanim rozgorzała nad nim najgorętsza dyskusja zimą tego roku.
„Kawałkowe paliwo bezdymne” – bo tak określany był „błękitny węgiel”, zanim uzyskał swoją bardziej nośną marketingowo nazwę – to paliwo, którego technologia wytwarzania jest stosunkowo tania i prosta, nie różni się zbytnio od produkcji koksu. W największym uproszczeniu polega ona na częściowym kontrolowanym odgazowaniu w specjalnych przemysłowych układach. Emitowane tam spaliny są oczyszczane do poziomu określanego standardami emisyjnymi, a odbiorca otrzymuje schłodzone, przesiane i spakowane paliwo. „Błękitny węgiel” produkowany jest ze zwykłego węgla energetycznego typu 31 lub 32, przy zachowaniu kilkuprocentowej zawartości części lotnych, dzięki czemu łatwo się rozpala, a to również duży plus dla odbiorców.
Dzięki wcześniejszemu odgazowaniu, podczas spalania w klasycznych, prostych paleniskach ma emitować (w zależności od cech poszczególnych układów czy umiejętności ich obsługi) średnio co najmniej kilkakrotnie mniej pyłu czy lotnych związków organicznych niż popularny groszek. Jednocześnie „błękitny węgiel” ma wyższą wartość opałową od paliwa, które trafia do większości polskich domów. Żeby jednak nie było tylko tak różowo, trzeba przywołać kwestię ceny, która według wstępnych szacunków pracowników instytutu może być 20-30 proc. wyższa od ceny dostępnego na rynku węgla opałowego (w listopadzie 2015 r. mówiono o 1000 zł za tonę, kiedy ceny ekogroszków oscylowały w granicach 600-700 zł).
O ile węgiel „błękitny” to paliwo przerobione, o tyle „zielony węgiel”, produkowany przez filipińską firmę MacKay Green Energy więcej ma wspólnego z biomasą i węglem jest raczej tylko z nazwy. Do jego produkcji wykorzystuje się rozplenicę słoniową – najszybciej rosnącą trawę na świecie, a proces produkcyjny również opiera się na gazyfikacji. Gotowy produkt zawiera ok. 20 proc. mniej popiołu niż węgiel dostępny na rynku. Firma zapowiada, że zaprezentowana w marcu br. technologia pozwoli Filipinom stać się ważnym graczem na rynku surowców na Pacyfiku. Według wstępnych szacunków, koszt produkcji pozwoli sprzedawać „zielony węgiel” po cenach konkurencyjnych względem węgla, przy zachowaniu zbliżonych parametrów jakościowych.
Teraz powstaje kolejna węglowa wariacja, nazywana już „węglem odnawialnym” lub „węglem błyskawicznym” (ponieważ w warunkach naturalnych węgiel spalany dzisiaj powstał 300-400 mln lat temu). Opracowywana w Instytucie Badawczym Surowców Naturalnych Uniwersytetu w Minnesocie technologia ma wytwarzać sztuczny węgiel z drewna i odpadów rolniczych. Tak produkowane biopaliwo ma parametry podobne do węgla wydobywanego w zagłębiu rzeki Powder w stanach Montana i Wyoming, w testach laboratoryjnych osiągało momentami nawet wyniki nieco lepsze od węgla „prawdziwego”. Do produkcji Instytut wykorzystuje podobny proces do palenia kawy: surowa biomasa jest suszona, podgrzewana w niskotlenowych warunkach i kompresowana.
Laboratorium Instytutu jest w stanie produkować od czterech do sześciu ton „odnawialnego węgla dziennie, co powinno wystarczyć do przeprowadzenia stosownych testów w przydomowych piecach na większym obszarze zurbanizowanym, żeby sprawdzić, jak radzi sobie w warunkach docelowych. Paliwo wymaga dodatkowych badań, a Instytut już teraz zacznie również rozpoznanie rynkowe – czy przy produkcji na skalę przemysłową „węgiel odnawialny” będzie w stanie konkurować z tradycyjnym surowcem? Niewątpliwym atutem „węgla odnawialnego” – podobnie jak w przypadku „węgla błękitnego” i „węgla zielonego” – jest znacznie niższa emisja szkodliwych substancji, przede wszystkim tlenków rtęci i siarki.
Ekspert Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego i portalu polishcoaldaily.com.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.