Wynagrodzenia i zatrudnienie rosną, ale wolniej niż dotychczas, pracodawcy mają coraz większe problemy ze znalezieniem pracowników - komentują wtorkowe (17 października) dane GUS ekonomiści. Niektórzy spodziewają się, że wzrost wynagrodzeń jeszcze przyspieszy.
Główny Urząd Statystyczny podał we wtorek w komunikacie, że przeciętne wynagrodzenie brutto we wrześniu wyniosło 4 tys. 473,06 zł, co oznacza, że licząc rok do roku wzrosło o 6 proc. (wobec 6,6 proc. w sierpniu). W ujęciu miesięcznym wynagrodzenie spadło jednak o 0,4 proc. Zgodnie z komunikatem GUS, zatrudnienie rok do roku wzrosło we wrześniu o 4,5 proc., (wobec 4,6 proc. w sierpniu), a w porównaniu z sierpniem br. wzrosło o 0,1 proc.
Dyrektor Biura Polskiego Związku Funduszy Pożyczkowych Piotr Rogowiecki zwrócił uwagę, że pracodawcy płacą wyraźnie więcej pracownikom niż rok temu, jednak coraz mniej w skali miesiąca.
- Presja płacowa jest ograniczona do części branż. Statystyczny pracownik może w ogóle nie odczuwać poprawy sytuacji na rynku pracy, o której głośno w mediach. Ponadto, dzisiejsze dane pokazują to, że przedsiębiorcy doszli już do ściany, jeśli chodzi o dalsze podnoszenie płac - ocenił Rogowiecki.
Według niego pracodawcy stoją przed wyborem: podniosą płace i ceny swoich produktów lub usług kosztem konkurencyjności na rynku lub pozostawią fundusz płac bez zmian ryzykując odejście pracowników. Ekspert PZFP uważa, że znaczna część pracodawców wybiera drugą opcję.
Rogowiecki zwrócił uwagę, że zatrudnienie nadal rośnie, choć coraz częściej przedsiębiorcy mówią, że nie mogą znaleźć pracowników, mimo oferowanego godnego wynagrodzenia. "To sytuacja szkodząca całej gospodarce i ograniczająca wzrost PKB" - dodał.
Także ekspert Konfederacji Lewiatan Jakub Gontarek jest zdania, że mimo najniższego w historii bezrobocia i rynku pracownika firmy nadal sceptycznie podchodzą do mocnego podnoszenia wynagrodzeń. Jego zdaniem na brak kandydatów do pracy nie narzekają szczególnie duże firmy, które konkurują warunkami pracy, możliwościami rozwoju zawodowego, kulturą organizacji pracy oraz świadczeniami pozapłacowymi.
- Najbardziej na brak pracowników narzeka handel i sektor usług, gdzie brakuje pracowników niskowykwalifikowanych. Niedobory kadrowe zaspakajane są przez pracowników z Ukrainy oraz tych, którzy jeszcze w okresie letnim pracowali sezonowo. (...) Pracodawcy coraz częściej sięgają także po pracowników 50+, którzy są dla nich atrakcyjną alternatywą wobec młodych - zauważył Gontarek. Według niego szczególnie ważni dla pracodawców są wysoko wykwalifikowani pracownicy 50+ - ich wiedza i praktyczne doświadczenie są doceniane w takich branżach jak budownictwo i usługi.
Ekonomiści bankowi spodziewają się jednak, że wzrost wynagrodzeń jeszcze przyspieszy.
Piotr Piękoś z Pekao uważa, że coraz szerzej widoczny niedobór siły roboczej stwarza istotny potencjał do kontynuacji przyspieszenia wzrostu wynagrodzeń. - Oczekujemy, że w kolejnych miesiącach dynamika płac utrwali się w rejonach powyżej 6 proc. rdr, napędzana w szczególności przez sektor przetwórczy, handlowy oraz budowlany - ocenił.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.