Sprawa lekarzy, którzy wystawiali „lewe” zwolnienia dla pracowników kopalń, znajdzie swój finał w sądzie. Śledztwo w tej sprawie trwało 3 lata i zakończyło się postawieniem 63 zarzutów – poinformował w środę (4 października) serwis jastrzebieonline.pl.
- W toku postępowania przesłuchano kilkudziesięciu świadków, wykonano czynności okazania, których celem było ustalenie i potwierdzenie tożsamości osób zamieszanych w przestępczy proceder. Zabezpieczono również zakwestionowane druki L-4. Ostatecznie, aż 294 uznano za dowody rzeczowe – czytamy w portalu.
Z publikacji dowiadujemy się, że w trakcie prowadzonego śledztwa ustalono także cennik „lewych” zwolnień. Zakładał on stawkę za dzień, a nawet za dzień wsteczny. Podstawowa wynosiła 20 złotych. Tam, gdzie nie było podanej ceny, obowiązywał kwota wyjściowa 50 złotych. Oprócz lekarza, za „fatygę” opłatę pobierał również pośrednik. Tu ceny wahały się od 50 do 100 złotych.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
I czym tu się podniecać, jakaż to afera w porównaniu do tych swego czasu nagłaśnianych, po czym dziwnie wyciszanych.
Górników to pewnie wszyscy chętnie skrytykują, no ale o skorumpowanych lekarzach to na pewno nikt się złego słowa nie odważy powiedzieć. O tym, że to nie tylko górnicy korzystali z ich usług też nie warto wspominać...