Argument o tym, że ograniczanie producentom rynku zbytu uszczupli ich kieszenie, a co za tym idzie ograniczy ich możliwości w zakresie R&D, to woda na dyskusyjny młyn największych spółek energetycznych. Silnik diesla może być tu wprost odniesiony do energetyki węglowej (polskiej i niemieckiej) – wprawdzie bardziej emisyjny od alternatywnych konstrukcji, ale również bardziej ekonomiczny, co w połączeniu z faktem ograniczonych zasobów paliw na Starym Kontynencie wydaje się mieć duże znaczenie.
Na pewno nikt nie pogniewałby się, gdyby komisarz Bieńkowska z równym zapałem co niemieckiej motoryzacji zechciała bronić węglowej energetyki niemieckiej (węgiel brunatny) i polskiej (kamienny i brunatny) właśnie po to, żeby krajowe spółki energetyczne mogły dysponować większymi środkami na badania i rozwój technologii przyszłości, które kiedyś (jeszcze nie dziś) zastąpią konwencjonalną energetykę (to właśnie duże spółki energetyczne są w Polsce rzucane na front walki o innowacyjne rozwiązania: PGE miało inwestować w polskie łupki, Energa buduje zaplecze techniczne elektromobilności, Enea miała sprawdzać technologie zgazowania węgla do celów energetycznych).
Naiwnie czekamy na analogiczne do listu ws. diesli deklaracje europosła Karinsa i komisarz Bieńkowskiej o tym, że wprowadzenie w obecnym kształcie pakietu zimowego lub blokowanie rządowego projektu rynku mocy „pozbawią [energetykę] koniecznych funduszy na inwestowanie [w technologie niskoemisyjne]”.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu braku związku z tematem.