Reakcja rządców UE na wieść o zerwaniu przez USA porozumienia klimatycznego z Paryża była… profesorska. Jean-Claude Juncker oznajmił, że Amerykanie „nie mogą prostu opuścić porozumienia”.
- Pan Trump tak sądzi, bo nie zna szczegółów – pouczył.
Tymczasem jednak prezydent USA wie coś, o czym pan Juncker bardzo by nie chciał, aby trafiło do Europejczyków: obrona klimatu koszmarnie drogo kosztuje. Tak drogo, że warto zaryzykować reputację światowego idioty, by uniknąć rachunku. Według wyliczeń nowej administracji Białego Domu za pomysły klimatyczne Baracka Obamy i jego Agencji Ochrony Środowiska, która metodycznie zaciskała regulacyjną pętlę na amerykańskim przemyśle węglowym, mieszkańcy USA musieliby zapłacić ok. 39 mld dolarów każdego roku (dodajmy, że w wersji minimum, i że obronę klimatu przed ociepleniem zaplanowano przynajmniej do końca wieku). Natomiast podwyżka rachunków za elektryczność o przynajmniej 10 proc. rocznie dotknęłaby 41 stanów USA.
Ale to jeszcze nie wszystkie powody, dla których politykę klimatyczną Donald Trump określił mianem „przerażającej”. Wydobycie węgla w kopalniach USA spadło bowiem w latach klimatycznego zaangażowania Białego Domu po jasnej stronie mocy o… 242 mln t. A to znaczy, że w najbiedniejszych regionach kraju, w górzystych, odciętych od świata mieścinach wokół kopalń, setki tysięcy Amerykanów straciły jedyne źródło utrzymania siebie i rodzin (tylko od września 2014 r. do maja 2016 r. władze zarejestrowały 191 tys. zlikwidowanych miejsc pracy w górnictwie).
Podczas gdy los tych ludzi niespecjalnie obchodził waszyngtońską elitę, śmieszny Trump dostrzegł w nich własnych wyborców. Na uroczyste proklamowanie w marcu ustawy „o niepodległości energetycznej USA”, która ostatecznie przekreśliła Plan Czystej Energii Obamy z 2015 r., Donald Trump zaprosił bezrobotnych górników, którzy z Wirginii Zachodniej przyjechali do Waszyngtonu, by stanąć za plecami swego prezydenta w momencie podpisywania aktu (jednemu z robotników Trump wręczył użyte do tego pióro). Przemawiając, prezydent powiedział, że... górników kocha, długo rozwodził się nad etosem ich pracy.
Polityczne rachuby? Niewykluczone. Ale na pewno też znacznie więcej. A mianowicie romantyczna i prosta, ale skuteczna wizja, dzięki której miliony uznają hasło: „Uczyńmy Amerykę znów wielką” za swoje własne.
- Dziękuję, chłopaki! Obiecałem i dotrzymałem słowa. Bóg z wami! Chłopaki, czy wiecie, co znaczy ten papier? - mówił Trump pokazując ustawę. - Że wkrótce wrócicie do pracy! Gotowi? Okay! - przekomarzał się w burzy spontanicznych braw.
I oto druga z rzeczy, o których – w przeciwieństwie do Junckera - dobrze wie Trump, gdy jako pierwszy z ważnych przywódców otwarcie deklaruje „koniec wojny z węglem” i podkreśla, że polityka klimatyczna nie jest nauką, lecz ideologią lub systemem wierzeń. Wie o tym, jak budzić zaufanie i autentyczny idealizm, na którym bardzo wszak zależy europejskim propagatorom drogiej obrony klimatu. Na razie o wiedzy Trumpa w tym zakresie mogą tylko pomarzyć.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Trzeba przyznać , ma chłop jaja.