Sąd Okręgowy w Gdańsku przyznał rację Enerdze w sporze przeciw Fundacji Lecha Wałęsy prowadzonej przez Mieczysława Wachowskiego - poinformowała spółka energetyczna w środę (7 czerwca). Na rzecz Energii zasądzono 760 tys. zł od pozwanego, który przekształcił się obecnie w Fundację Światowe Centrum Pokoju.
Powództwo Energi SA uznane zostało w całości. Sąd potwierdził, że fundacja przyjęła w 2013 r. 670 tys. zł zaliczki (z dotacji planowanej w sumie na 700 tys. zł) za określone działania marketingowe. Pieniądze miały zostac przeznaczone na remont zabytkowej willi Gabriela Narutowicza i stworzenie biblioteki. Sąd uznał, że fundacja nie tylko nie zrealizowała tych zobowiązań, ale w ogóle nie wywiązała się z żadnych działań, na które dostała pieniądze.
- Jedyne, czego oczekiwaliśmy, to uczciwego wywiązywania się z powziętych ustaleń. Żałujemy, że fundacja nie tylko nie zrealizowała zobowiązań, niewielkich przecież, które miała wobec nas, ale przede wszystkim celów, dla których wystąpiła o dofinansowanie. Mówimy tymczasem o środkach publicznych. Nie ma z naszej strony przyzwolenia na marnotrawienie podatków Polaków i cieszymy się, że sąd w Gdańsku podzielił nasze zdanie - podkreśla Adam Kasprzyk, rzecznik prasowy Grupy Energa.
Przed sądem fundacja broniła się, twierdząc, że w 2015 r. zawarła do umowy aneks, zezwalający na świadczenia zastępcze. Sąd jednak nie podzielił tych twierdzeń. Potwierdził, że Energa miała prawo wymagać wypłaty zaliczki i karnych odsetek. - Fundacja nie udowodniła w jakikolwiek sposób ewentualnej wartości zrealizowanych na rzecz Energi SA świadczeń, wobec czego nie można byłoby nawet ustalić, w jakiej części powództwo miałoby zostać na wniosek pozwanego oddalone - zauważył sąd w Gdańsku.
Oprócz głównej kwoty 760 tys. zł Fundacja Lecha Wałęsy musi spłacić koszty procesowe koncernu w wysokości 54 tys. zł. Wyrok nie jest prawomocny.
Jerzy Stępień, prezes fundacji o nazawie Instytut Lecha Wałęsy, z którą kojarzony jest najbardziej były prezydent RP, podkreślił po wyroku, że pozwanym nie był instytut, ale inna fundacja, której patronował Lech Wałęsa. Ostatnio prowadzący pozwaną fundację Mieczysław Wachowski przekształcił ją w Światowe Centrum Pokoju.
- To były zawsze oddzielne podmioty, ale miały te same władze - zaznaczył Stępień, przypominając, że przed Wachowskim obiema fundacjami Wałęsy kierował Piotr Gulczyński. Jesienią 2016 r. Jerzy Stępień objął instytut, a Wachowski - pozwaną fundację.
Tymczasem również ILW ma spore kłopoty finansowe. Spółki skarbu państwa w podobnych pozwach żądają zwrotu 1,7 mln zł. Stępień przyznał, że "zaciągano pewne zobowiązania, ale następnie ich nie wykonywano, a środki otrzymane na wykonywanie tych zobowiązań przeszły, poszły na jakieś inne cele". Dopytywany, na co zostały wydane te pieniądze odpowiedział, że na "utrzymanie Instytutu, na pensje".
Wachowski w krytycznym momencie mial podać się do dymisji w Instytucie Lecha Wałęsy. Kierował nim przez dwa lata do 2016 r. Wachowski był w przeszłości szefem gabinetu prezydenta RP Lecha Wałęsy. Z kolei Jerzy Stępień pełnił funkcję prezesa Trybunału Konstytucyjnego, zasiadał też w radzie nadzorczej fundacji Lecha Wałęsy.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu braku związku z tematem.