Już ponad miesiąc, od 9 lutego, 2,5 tysiąca chilijskich górników okupuje w ramach strajku jedną z największych na świecie kopalń miedzi Escondida na pustyni Atacama w Chile. Protestujący odmawiają rozmów, żądają 7-procentowej podwyżki płac.
O rozpoczęciu strajku w należącej w większości (57 proc.) do koncernu BHP Billiton odkrywce miedzi postanowiono po fiasku rozmów między połączonymi związkami zawodowymi i właścicielem. Nie pomogli nawet mediatorzy przysłani przez rząd dla załagodzenia konfliktu.
Górnicy oskarżają właścicieli o brak podwyżek płac, próby obcinania premii i dodatków, likwidację odpraw dla osób odchodzących doborowolnie oraz o niekorzystne zmiany w grafiku czasu pracy. W sumie wysokość przeciętnej płacy, która wynosi ok. 2,5 tys. dol. miesięcznie, uległa obniżeniu o 14,5 proc.
Strajkujący postawili warunek, że nie przerwą protestu, dopóki nie otrzymają przynajmniej połowy utraconych zarobków, czyli 7-procentowej podwyżki płac. BHP Billiton wspólnie ze współwłaścicielem Rio Tinto (30 proc. udziałów w kopalni) odmawiają, utrzymając, że wydajność pracy w kopalni spadła od początku stulecia aż o 17 proc.
Strajk przebiega w skrajnie trudnych warunkach klimatycznych, na wysokości 3,3 tys. m n.p.m. Na pustyni Atacama temperatury w dzień sięgają 36 stopni Celsjusza, ale nocą mogą spadać do kilku stopni poniżej zera. Górnicy mieszkają w miasteczku namiotowym. Zapowiadają, że wytrzymają w proteście jeszcze bardzo długo.
Na początku marca zablokowali główne drogi dojazdowe do Antofagasty - ważnego portu na północy Chile. Doszło do ostrych starć z policją.
Kopalnia Escondida produkuje ok. 5 proc. światowej podaży miedzi (1,1 mln t rocznie). Miedź kosztuje ok. 6 tys. dol./t, ale mimo strajku i przestojów w drugiej największej kopalni Grasberg w Indonezji, ceny nie zaczęły gwałtownie rosnąć.
Analitycy uspokajają, że nie ma powodów do paniki przed ewentualnym deficytem miedzi w handlu: - Na razie braki surowca na rynkach nie mają strukturalnego charakteru. Gdyby jednak najwięksi wytwórcy zaprzestali wydobycia na bardzo długo, sytuacja mogłaby ulec zmianie - ocenia Paul Benjamin, konsultant agencji Wood Mackenzie. Eksperci banku Goldman Sachs prognozują z kolei, że podaż miedzi spadnie o 0,4 proc. w tym roku, chociaż wcześniej spodziewano się 1-procentowego wzrostu.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.