O wychwycie i składowaniu dwutlenku węgla wiele słychać od co najmniej dekady, bo technologia CCS (z ang. carbon capture and storage) miała zasadniczo obronić świat przez globalnym ociepleniem. Niestety, po wydaniu setek milionów dolarów na programy badawcze i pilotaże, wyniki są bardziej niż śmieszne…
Emisja CO2 ze spalania węgla na całym świecie wynosiła w 2015 r. 14 mld t. Wszystkie działające w tym czasie na świecie instalacje CCS wychwyciły… 0,6 promila (!) tego gazu. Mimo to, na szczycie paryskim COP21 znowu bardzo wiele mówiono o konieczności dalszego rozwoju tej technologii…
Gra warta świeczki?
Jeżeli efekty CCS są tak mizerne, to czy warto wydawać na CCS pieniądze?
- Jeżeli CCS nie będzie rozwijane albo też nie pojawią się inne nowe technologie do komercyjnego wykorzystania CO2, to w takim przypadku węgiel musiałby zostać całkowicie wyrugowany z sektora energetycznego na świecie. Bo inaczej nie uda się wypełnić zobowiązań redukcyjnych emisji z Paryskiego Porozumienia Klimatycznego - przestrzegł niedawno w Katowicach Carlos Fernández Alvarez, analityk Międzynarodowej Agencji Energetycznej w Paryżu. Przyznał, że eliminacja węgla byłaby wyjątkowo poważnym kłopotem dla energetyki i najróżniejszych gałęzi przemysłu.
Stąd wniosek, że samo górnictwo powinno dwoić się i troić, żeby technologia CCS odniosła sukces. Takie podejście zaleca m.in. w licznych wezwaniach do przemysłu Światowe Towarzystwo Węglowe. A jak branża sobie z tym zadaniem radzi?
Polska: zastój po Bełchatowie
- W Polsce od 2011 r. rozwój CCS nie posunął się do przodu - stwierdzają eksperci MAE, dodając, że zarzucono jedyny większy projekt w elektrowni Bełchatów. A miał to być modelowy przykład wykorzystania niechcianego dwutlenku węgla.
W sąsiedztwie kopalni węgla brunatnego w Bełchatowie działa największa w Europie siłownia konwencjonalna. Według planu instalacja miała wychwycić 1,8 mln t CO2 rocznie i 140-kilometrowym rurociągiem tłoczyć gaz do podziemnych złóż solankowych. Komisja Europejska w 2009 r. dała na przedsięwzięcie 180 mln euro, a Bełchatów starał się jeszcze o pieniądze z unijnego programu NER300, w którym uzyskał wysoką, drugą notę. Niestety subwencja przepadła, bo Polska Grupa Energetyczna zobowiązana była dołożyć połowę kosztów inwestycji, a po 4 latach PGE ogłosiła, że brakuje jej pieniędzy.
W sprawie CCS uaktywniło się również Narodowe Centrum Badań i Rozwoju, które wspólnie z polskimi koncernami energetycznymi od 2010 do 2015 r. zbudowało dwie instalacje pilotażowe. Pierwsza z nich wychwytywała gaz specjalnymi membranami, a druga - metodą chemiczną. Testowano je w elektrowniach Łagisza i Jaworzno. Geolodzy badali też możliwości zatłaczania dwutlenku węgla do podziemnych złóż ropy podczas jej wydobywania na powierzchnię.
W październiku 2013 r. Polska dostosowała swoje Prawo geologiczne i górnicze do dyrektywy CCS Unii Europejskiej. Okazało się, że według bardzo ostrych kryteriów Polska posiada tylko jeden obszar pozwalający bezpiecznie składować dwutlenek węgla - pod dnem Bałtyku. Zbyt daleko od największych źródeł emisji gazu na południu kraju.
Świat: pojedyncze sukcesy
Co robi świat? Wcale nie dużo więcej. Mimo że na zachodniej półkuli od czasu do czasu rozlegają się fanfary na otwarcie kolejnej instalacji, która oznacza „nowe życie dla węgla”. Takich haseł użyli w styczniu tego roku piarowcy amerykańsko-japońskiego projektu CCS w elektrowni węglowej Petra Nova w Teksasie. Instalacja wychwytuje tam ze spalin 90 proc. dwutlenku węgla (1,6 mln t na rok) i po przeróbce tłoczy gaz rurociągiem do podziemnych pól roponośnych. Ciśnienie dwutlenku węgla pomaga w wydobyciu dodatkowych 15 tys. baryłek ropy dziennie. Jednak w USA w 2015 r. emisja dwutlenku węgla z elektrowni węglowych wynosiła aż 1,35 mld t. Tymczasem dwie pozostałe instalacje amerykańskie pochłaniają razem zaledwie… 6 mln t CO2. To elektrownia Kemper (obok Petra Nova) i Great Plains Synfuel na granicy z Kanadą. Opodal, już po stronie kanadyjskiej, działa jeszcze instalacja Boundary Dam z wychwytem 1 mln t CO2 rocznie. Była to pierwsza inwestycja CCS w elektrowni węglowej na świecie.
Na tych czterech jaskółkach kończy się zasób CCS nie tylko na kontynencie północnoamerykańskim, ale… na całym globie. Nigdzie poza USA i Kanadą nie powstały bowiem jak dotąd instalacje CCS w skali przemysłowej. Te istniejące są jednak opłacalne ekonomicznie i same się finansują. Niestety do zbudowania jednej instalacji przemysłowej CCS potrzeba nakładów rzędu kilku miliardów dolarów.
Chodzi o wiarygodność?
Nic dziwnego, że ciągle rozlegają się wołania o przyspieszenie badań i inwestycji CCS. Ostatnio władze największej kompanii górniczej na świecie BHP Billiton przynagliły rządy państw i przedsiębiorstwa energetyczne globu, aby poważniej wspierały budowę instalacji CCS. - Musimy osiągnąć taką skalę wychwytu dwutlenku węgla, która zapewni górnictwu i energetyce węglowej ekologiczno-klimatyczną wiarygodność! - tłumaczy Fiona Wild, piastująca w Billitonie stanowisko wiceprezesa ds. zmian klimatycznych. - Mimo że zademonstrowaliśmy skuteczność CCS w amerykańskich projektach przemysłowych, jak Petra Nova czy Boundary Dam, potrzeba większych inwestycji i szerszego użycia tej technologii - zachęca przedstawicielka górniczego giganta.
Sam koncern BHP angażuje się obecnie we wspólny z Uniwersytetem Pekińskim projekt CCS w Chinach. Czy - jak wszystko, co dzieje się w chińskiej energetyce i przemyśle - przyniesie on przełom w technologiach CCS na świecie? Czasu jest coraz mniej. Niewykluczone, że od politycznej decyzji o likwidacji energetyki węglowej w państwach rozwiniętych dzielą nas już nie dziesiątki, a pojedyncze lata.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.