Cztery poziomy wydobywcze, zachowane maszyny wyciągowe, wózki transportowe, a nawet telefony, to coś, czego wcześniej w opuszczonych kopalniach nie widziałem – opowiada Trybunie Górniczej 24-letni Rafał „Leon” Romanik. Mieszka on w okolicach Wałbrzych. Od kilku lat hobbystycznie zwiedza stare, opuszczone kopalnie oraz inne poprzemysłowe obiekty. Opowiada o tym na swoim kanale YouTube „Wyprawy Leona”.
Jest tam blisko 100 filmów, a ponad 5200 użytkowników dało wyraz swojej sympatii dla tego pomysłu subskrybując kanał.
Prawdziwa perełka
Najnowszą produkcją Leona jest film o kopalni magnezytu w Pawłowicach (to zmyślona nazwa miejscowości, bo autor filmu w trosce o losy kopalni nie chce zdradzać prawdziwiej lokalizacji). Leon mówi o niej: „Nie sądziłem, że uda mi się jeszcze zobaczyć nieczynną kopalnię zachowaną w tak dobrym stanie”. I faktycznie, oglądając film ciężko uwierzyć w to, co na nim widać.
- Wchodzimy do środka sztolni, która kieruje się w dół pod delikatnym upadem. Po lewej stronie na spągu widać szyny, którymi wcześniej poruszały się wagoniki, po prawej zaś schodki i wąski chodnik. Obudowa powoli zaczyna się załamywać do środka, przez co korytarz jest coraz bardziej wąski. Po przejściu ok. 100 m dalsze partie rozbijają się na dwie strony. Decydujemy się iść w lewo. Po prawej stronie stroma upadowa prowadząca na niższy poziom – wyjaśnia Leon, którego produkcje wideo uzupełnia bogato ilustrowany blog wyprawyleona.pl.
Jak się okazuje. Wspomniany obiekt okazał się tak rozbudowany i ciekawy, że potrzebne były aż dwie wyprawy do jego wnętrza.
- Podczas pierwszej rozmiar wyrobisk nas trochę przerósł, mieliśmy za mało czasu, żeby zobaczyć wszystko. Plątanina korytarzy wydawała się nie mieć końca, a prawdziwą niespodzianką okazał się 35-metrowy szyb, którym mieliśmy zamiar zjechać. W świetle latarki nie było widać końca chodnika, a gdy w końcu tam dotarłem, okazało się, że jest skrzyżowanie. W dwóch odnogach znajdowały się upadowe prowadzące na niższe kondygnacje, a w kolejnych dwóch znajdowały się następne skrzyżowania. Prawdziwy labirynt. W trakcie drugiego wypadu, podczas którego powstał film, udało się nam spenetrować wszystkie 4 poziomy oraz wspomniany wcześniej szyb. Pod ziemią spędziliśmy blisko 4 godziny, ale nie ukrywam, że planujemy tam jeszcze wrócić, bowiem na ostatnim poziomie natrafiliśmy na sztolnię, którą część wody jest gdzieś odprowadzana, pytanie gdzie? Tutaj w grę wchodzi tylko ponton i zabezpieczenie linami. Jeżeli to sztolnia odwadniająca, to jej długość może być liczona w kilometrach – zapowiada Leon.
Górnictwo to zło?
Skąd u Leona pojawił się pomysł na kanał? I co pociąga go w zwiedzaniu pogórniczych pozostałości?
- Mój ojciec i dziadek są związani z kopalniami. Na Dolnym Śląsku panuje przekonanie, że górnictwo to zło, a pozostałości po nim to zwykle dziury w ziemi. Ja tego tak nie widzę. Moimi filmami chcę pokazać innym, że wiele obiektów to naprawdę przepiękne miejsca – wyjaśnia youtuber, któremu w tej chwili w wyprawach towarzyszy już konkretna grupa pasjonatów.
- Początkowo zajmowałem się tym sam, ale obecnie mam już stały skład. Od czasu do czasu do wypadów dołączają inne, sprawdzone już osoby. Za zdjęcia, dźwięk, światło, oraz materiały wideo odpowiadam ja. Na mnie spoczywa również późniejszy montaż oraz tworzenie fotorelacji. Jednak każda z osób ma swój wkład w rozwój „Wypraw Leona”. Z Filipem znamy się najdłużej i większość obiektów odwiedziliśmy wspólnie. Wiele miejsc mogłem właśnie zobaczyć dzięki Filipowi, bo wcześniej o nich nie słyszałem. Natomiast Mietek oraz Patryk odpowiadają m.in. za techniki linowe. Wiele obiektów wymaga zakładania stanowisk i zjazdów szybami, z których potem oczywiście trzeba się wydostać – wyjaśnia twórca kanału.
Oglądających „Wyprawy Leona” mogą zastanawiać sprawy związane z bezpieczeństwem tego typu wypraw oraz kwestie prawne.
- Eksploracja nieczynnych wyrobisk górniczych nie jest zakazana, o ile nie wchodzimy na tereny prywatne i z zakazem wstępu. Należy pamiętać, że 99 proc. moich wypraw wiodło do kopalni średniowiecznych, lub zamkniętych zaraz po II wojnie światowej, a więc nie są to wyrobiska współczesne. Osoby, które oglądają moje fotorelacje lub filmy, mają tego świadomość, natomiast osoby mieszkające w obszarach, gdzie kopalnie jeszcze funkcjonują, mogą mieć mylne pojęcie, że wchodzę nielegalnie do obiektów zamkniętych 5 czy 10 lat temu. Tak nie jest. Wejścia do wyrobisk górniczych znajdują się zazwyczaj w lasach i dla większości osób są to zwykłe dziury, czy nory zwierząt, a tak naprawdę w środku kryją się dziesiątki, lub setki metrów kopalnianych chodników – tłumaczy Leon.
Hobby (nie) dla każdego?
- Nie chcę wyjść na osobę uważającą się za odważniejszą czy mądrzejszą od innych, ale zdecydowanie nie jest to hobby dla każdego – odpowiada Leon i wyjaśnia, że „pierwsza kwestia to bezpieczeństwo, podstawowy sprzęt jak dobra latarka, spodniobuty – czyli tzw. wodery (większość obiektów jest zalana) czy kask to minimum. Druga sprawa to rozsądek. Zabierałem ze sobą różne osoby i jak widzę kogoś, kto idzie przed siebie w zalanym chodniku jak po własnym podwórku, to zaczynam tracić wiarę w ludzi. Czy ten ktoś wziął pod uwagę, że w tym zalanym chodniku pod wodą może kryć się szybik? Mając na sobie spodniobuty i wpadając do zalanego szybu woda wypełnia wodery i idziemy na dno jak kamień. Taka osoba jest nie do odratowania. Czy ktoś zwraca uwagę na strefy łączenia dwóch rodzajów skał i ma świadomość, że w tym miejscu może dojść do obwału? Ile to już razy wspominałem o tym, żeby nie dotykać stropu, bo wszystko wisi na słowo honoru. Jeden z eksploratorów swojej pasji o mało nie przypłacił życiem, gdy za tamą z kaszt natrafił na tzw. hot-spot, a więc w nazewnictwie eksploratorów miejsce dużego stężenia CO2. Tylko dzięki rozwadze i poważnemu podchodzeniu do tej ryzykownej pasji jeszcze nikt nie stracił życia. Zdecydowanie nie jest to hobby dla każdego i będąc w takim miejscu nie można być niczego pewnym – tłumaczy Leon.
Pytamy więc o rady dla początkujących.
- Nigdy nie chodź sam, nie wchodź do kopalni węgla i zawsze informuj kogoś, gdzie się wybierasz oraz o której wrócisz - dodaje.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
20 minuta urzadzenia wygladaja na ostatnia dekade, rury PE (niebieska)....
GRATULUJĘ!!!!! braku wyobraźni hehheh!!! Oglądałem filmik do chwili gdy pęczniejący z dumy odkrywca informuje cyt..."mam ze sobą czujnik tlenu i jeśli będzie coś nie tak to zacznie mi pikać...." Myślę, ze powinno Ci kolego popikać w korę mózgową może trochę bardziej się sfałduje. Atestowane i kalibrowane przyrządy pomiarowe o zadanym progu alarmowania to podstawa wszekich penetracji wyrobisk. Współtowarzyszenie zagrożeń gazowych dla kopalń DZW było bardzo wysokie szczególnie dla CO2 i CH4. Zatem wchodzenie w nieczynne i wielce prawdopodobne nieszczelne od przestrzeni zrobowych wyrobiska, bez specjalistycznego zabezpieczenia dróg oddechowych jest dla mnie pospolitą głupotą. Przy okazji dobrze jest posiadać przynajmniej minimalną wiedzę na temat fizjologii oddychania oraz sposobu użytkowania aparató oddechowych. Pomijam fakt samoratownia się bo jest to zdecydowanie szerszy temat. Cóż..... Super!!, hehe!!! pochwalić się w mediach "odwagą...., ale niespodziewanie może skończyć się przygoda "Tomka Sawyera", a na drogę powrotną może zabraknąć sił, tlen...., a na dodatek jak słyszę prawdopodobieństwo trudnego mikroklimatu. Fajne zaproszenie do przygody dla "pacholąt", które zafascynowane wirtualną rzeczywistością w podobny sposób będą chciały eksplorować stare nieprzewietrzane wyrobiska. SZCZĘŚĆ BOŻE
Te chodniki wyglądają lepiej jak na niejednej czynnej kopalni ;) a i wody mniej niz u nos w kwk śląsk !!!!
5.50 minuta. Prawdopodobnie są to pozostałości po śluzie wentylacyjnej.