Nie mamy pewności, czy przypadkiem blok czy dom, w którym mieszkamy, nie został postawiony na bombie ekologicznej. Zanieczyszczenia organiczne tkwiące głęboko w ziemi mogą mieć fatalny wpływ na nasze zdrowie jeszcze długo po likwidacji ich źródła. Główny Instytut Górnictwa w Katowicach prowadzi stosowne badania od kilku lat
Zanieczyszczenia historyczne to nowy termin w polskim prawodawstwie. Pojawił się przed dwoma laty wraz z nowelizacją Prawa ochrony środowiska. Odnosi się do zanieczyszczeń powierzchni ziemi lub szkód powstałych przed 30 kwietnia 2007 r., bądź też wynikających z działalności zakończonej przed tą datą. Zanim więc teren zostanie przeznaczony pod konkretną działalność, będzie musiał być szczegółowo zbadany także pod względem zanieczyszczeń historycznych. Wymaga to specjalistycznej wiedzy i sprzętu. Główny Instytut Górnictwa w Katowicach prowadzi tego typu badania od kilku lat.
- Realizujemy je w różnych miejscowościach w całym kraju. Identyfikujemy zanieczyszczenia zalegające w gruntach, głównie metale ciężkie oraz zanieczyszczenia organiczne - wyjaśnia dr Michał Gwoździewicz, adiunkt w Zakładzie Monitoringu Środowiska GIG.
Wiedza i sprzęt
Tego typu ekspertyzy od dawna prowadzone są w krajach zachodnich. W Polsce, jak dotąd, należały do rzadkości. A szkoda. Wyobraźmy sobie bowiem, że dom lub blok, w którym mieszkamy, został zbudowany w miejscu, gdzie sto lat temu działała nawet niewielka huta lub inny zakład przemysłowy. Po zakładzie nie ma już śladu, lecz zanieczyszczenia, które towarzyszyły jego działalności, nadal zalegają w gruncie - i co najgorsze wciąż są niebezpieczne dla naszego zdrowia.
- Cynk, ołów, kadm, arsen, substancje ropopochodne czy pestycydy to związki, które najczęściej napotykamy, prowadząc badania w naszym regonie. Raport o stanie skażenia środowiska na danym terenie, wraz z informacją na temat możliwości jego rewitalizacji, za każdym razem trafia do rąk osoby upoważnionej: administratora lub właściciela - dodaje dr Michał Gwoździewicz.
Nowy termin - remediacja
Specjalistycznym ekspertyzom służy zaawansowany sprzęt technologiczny. Pracownicy Zakładu Monitoringu Środowiska poruszają się w terenie samochodem wyposażonym w wiertnicę, umożliwiającą pobór próbek nawet z głębokości 25 m. Osadzone na świdrze spiralnym lub innym typie próbnika, przesyłane są do laboratorium i poddawane szczegółowej analizie chemicznej.
- W laboratorium posługujemy się metodami akredytowanymi. Jesteśmy bowiem jednostką naukową upoważnioną do prowadzenia takich badań i wydawania ekspertyz, które cechuje duża dokładność. Odnosi się to zarówno do badan gruntów, jak i wód podziemnych i powierzchniowych - tłumaczy Grzegorz Ligocki, specjalista z Zakładu Monitoringu Środowiska.
Warto w tym miejscu dodać, że nowelizacja ustawy Prawo ochrony środowiska wprowadziła ponadto termin remediacja, rozumiany jako usuwanie z gleby i wód gruntowych substancji szkodliwych.
Dotychczas większość badań związanych z zanieczyszczeniami historycznymi prowadzona była na składowiskach odpadów i terenach, które przemysł opuścił stosunkowo niedawno. W myśl nowych uregulowań będą obowiązkowe wszędzie tam, gdzie planuje się nową działalność, a także budownictwo mieszkaniowe. Eksperci z GIG zgromadzili już szeroką bazę danych na temat przemysłowej historii regionu. W oparciu o materiały archiwalne, w tym mapy, są w stanie określić, czy na danym terenie prowadzona była w odległej przeszłości działalność przemysłowa, a jeśli tak, to jakiego rodzaju.
Ministerstwo Środowiska uruchomiło już system teleinformatyczny do prowadzenia rejestru historycznych zanieczyszczeń powierzchni ziemi. Za ich identyfikowanie odpowiedzialni są starostowie.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.