Postacie górników, maszyny górnicze, duch Skarbnik, ale też kobiece akty - Andrzejowi Bąkowi pomysłów na rzeźby raczej nie brakuje. Jedna z nich, przedstawiająca Ślązaczkę z dzieckiem na rękach, zdobi gablotę oddziału położniczego knurowskiego szpitala. O artystycznym talencie górnika z oddziału GRP2 ruchu Szczygłowice głośno jest już od 20 lat, chętnie służy swoim talentem innym.
- Andrzej, potrzebuję czegoś fajnego na prezent. Zrobisz? - pytają koledzy z kopalni. - I co ja mam wtedy powiedzieć? Siadam i rzeźbię w zależności od zapotrzebowania - opowiada Bąk.
Talent do dłuta odkrył w sobie przypadkowo.
- Pewnego razu znajomy zabrał mnie do knurowskiej pracowni rzeźbiarskiej. Miał zamiar kupić jakieś pamiątki z węgla. Prace, które tam ujrzałem, zrobiły nam mnie ogromne wrażenie, nawet nie sądziłem, że z węgla można coś takiego wykroić. Zacząłem próbować własnych sił w tym rzemiośle i okazało się, że taka robota nie sprawia mi większych problemów. Rodzina spoglądała na mnie jak na jakiegoś szaleńca, a ja siedziałem i dłubałem w węglu. Upodobałem sobie płaskorzeźbę. Pamiętam, jak raz wykonałem na płycie węgla napis o treści "Szczęść Boże". Wszyscy go podziwiali. Tak się zaczęła moja artystyczna przygoda z tym surowcem - wspomina knurowski górnik.
W krótkim czasie rzeźbienie pochłonęło go bez reszty.
- Raz zdarzyło mi się dłubać dłutem przez 30 godzin bez przerwy. W końcu dzieło wypadło mi z rąk, bo przysnąłem sobie w pozycji siedzącej - śmieje się Andrzej Bąk.
Od kilku lat rzeźbi w antracycie.
- Antracyt jest giętki, ale nie sprężysty i do tego świetnie się kroi. Tworzy jednolitą strukturę i nie łuszczy się, nie pęka, można go polerować na wysoki połysk. Doskonale poddaje się dłutom, zarówno prostym, jak i półokrągłym czy trójkątnym. To daje dużą swobodę twórcy. Do obróbki antracytu używam czasem brzeszczotów i papieru ściernego. Kiedyś posługiwałem się dłutem elektrycznym, ale z czasem zrezygnowałem z tej techniki - opisuje rzeźbiarz.
Prace Andrzeja Bąka zadziwiają precyzją wykonania. Kilka lat temu spod dłuta wyczarował płaskorzeźbę wyrobiska górniczego. Przedstawia kombajn chodnikowy. Widać na nim operatora spoglądającego w kierunku organu urabiającego, a w tle obudowę.
- Trochę się z tym namęczyłem. Musiałem stworzyć perspektywę. To dość trudne zadanie. Próbowałem też wiernie oddać samą maszynę z najdrobniejszymi szczegółami. Mówią, że mi się udało. To powód do zadowolenia, bo wyszło, jak planowałem. Rzeźbiarz musi zobaczyć efekt końcowy zaraz na początku roboty. Dokładność jest w tym przypadku zaletą, ale w życiu codziennym wręcz przeciwnie. Wszędzie dostrzegam jakieś niedoróbki. Bywa to czasem denerwujące - przyznaje.
Bąk stara się też wychodzić poza kanony obowiązujące w tego rodzaju sztukach plastycznych. Do najciekawszych prac rzeźbiarza należy scena przedstawiająca Adama i Ewę w raju. To właśnie od niej zaczęło się jego eksperymentowanie z ludzkim ciałem. Umiejętnie i z wyczuciem potrafi oddać jego piękno. Dba o kształty i proporcje. Doskonałym tego przykładem są zwłaszcza akty kobiece.
- Z roku na rok zmienia się moje podejście do rzeźby, ale nadal bardzo mnie ta sztuka fascynuje. Mam pewne plany na przyszłość. Na razie nie zdradzam - przyznaje.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.