Sosnowiec, Czeladź i Siemianowice Śląskie - władze tych trzech miast deklarują wspólne działania w sprawie uciążliwego fetoru, który od lat przeszkadza mieszkańcom.
W tle padają oskarżenia wobec Zakład Odzysku i Unieszkodliwiania Odpadów przy ul. Milowickiej w Katowicach należący do tamtejszego Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej. Zakład położony jest na styku granic miast. Trzy wspominane miasta, o ile poszczególne rady miejskie to przegłosują dołożą do wynajęcia firmy, która zbada źródło fetoru. To ma pomóc w podjęciu kroków prawnych wobec truciciela. Szacunkowy koszt przeprowadzenia takich badań wynosi 300 tys. zł. Kwota będzie podzielona na trzy gminy proporcjonalnie do liczby mieszkańców.
Przypomnijmy, że wobec radnego z Sosnowca Wojciecha Nitwinko katowickie przedsiębiorstwo wystosowało do sądu akt oskarżenia, domagając się m.in. przeprosin za sugestie, że to właśnie ta firma jest emitentem fetoru. Radny od lat domaga się rozwiązania problemu, i jako odpowiedzialną za smród wymienia właśnie tą katowicką samorządową spółkę.
- Ten smród to typowy zapach odpadów komunalnych, a intensywność jego odczuwania zwiększa się w miarę zbliżania się do tego składowiska. Mieszkańcy skarżą się że wymiotują, że mają nudności i bóle głowy, podrażnienie dróg oddechowych, depresje, stres, stany lękowe, które wynikają właśnie z tego typu uciążliwości - mówił Wojciech Nitwinko.
Katowicka spółka przypomina, że od lat inwestuje w zakład tak, by nie było mowy o uciążliwościach dla mieszkańców, także sąsiednim miast. Tyle, że mieszkańcy, którym przyszło mieszkać w pobliżu uważają, że to za mało. Odór przeszkadza nie tylko mieszkańcom sosnowieckiej dzielnicy Milowice, ale także Czeladzi, Siemianowic Śląskich oraz katowickiej dzielnicy - Dąbrówka Mała.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.