Wybuch był tak silny, że podrzucił na kilka metrów żelbetowy dach nadszybia o powierzchni 80 m kw., który wpadł do środka budynku. Na szczęście w środku nie było pracowników i nikt nie ucierpiał. Nie ma łączności z podszybiem na poziomie 416 m, dlatego ratownicy górniczy zjechali w dół, by nawiązać kontakt z górnikiem sygnalistą.
W środę (27 lipca) przed południem wybuch wstrząsnął szybem Zygmunt przy ul. Bażantów w Katowicach Piotrowicach. Szyb wentylacyjno-materiałowy, który należał wcześniej do likwidowanej kopalni Boże Dary, obecnie przejęty został przez Murcki-Staszic i pełni w tym zakładzie funkcję wydechową. Używa się go też do zwożenia i wywózki materiałów.
Nie było wstrząsów - skąd wybuch?
Wraz ze zużytym powietrzem z wyrobisk rurociągami wysysa się na powierzchnię metan. Rozszczelnienie takiego rurociągu mogło być potencjalnie przyczyną eksplozji gazu w rurze szybowej. Nie wiadomo jednak, na jakiej głębokości. Przyczyny wypadku badają specjaliści Okręgowego Urzędu Górniczego w Katowicach. Jego szef pojechał na miejsce wybuchu. Sprawę bada też Specjalistyczny Urząd Górniczy, zajmujący się bezpieczeństwem szybów.
- Nie odnotowaliśmy w poprzednich dniach żadnych wstrząsów ani zdarzeń, które mogłyby spowodować nieszczelność instalacji - powiedział portalowi nettg.pl Wojciech Jaros, rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należy kopalnia i szyb.
Nikt nie ucierpiał w zgliszczach
Strażacy otrzymali zgłoszenie o eksplozji o godz. 11.05. Na miejsce zadysponowano 7 zastępów, z katowickiej Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej do akcji ruszyło łącznie około 30 strażaków.
- Na miejscu zobaczyli gruzy dachu o powierzchni 80 m kw., który spadł do wewnątrz budynku. Od pracowników kopalni strażacy dowiedzieli się, że w środku nie było nikogo. Sprawdzenie potwierdziło, że na powierzchni nie ma poszkodowanych - powiedział portalowi nettg.pl bryg. Andrzej Płócienniczak z Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Katowicach.
Huk poderwał ptaki nad Bażantowem
Szyb Zygmunt stoi w bezpośrednim sąsiedztwie centrum handlowego Bażantowo, wokół powstaje modne w Katowicach osiedle apartamentowców o tej samej nazwie.
- Huk był okropny, nie było widać ognia ani dymu, ale nagle na niebie zaroiło się od gołębi i ptactwa. Ludzie zaczęli uciekać w popłochu - opowiada pani Janina, sprzedawczyni zniczy przy bramie do pobliskiego cmentarza, kilkadziesiąt metrów od bramy szybu Zygmunt. Przy wejściu na teren górniczy uwagę zwraca duża tablica z ostrzeżeniem "Kopalnia metanowa". Oznacza to konieczność zachowania najostrzejszych zasad obchodzenia się z gazem, m.in. zakaz używania otwartego ognia, palenia papierosów, odkrytych nienadzorowanych prac spawalniczych itp.
Ratownicy poszukują pracownika pompowni
Po odjeździe strażaków, wycofuje się także karetka pogotowia ratunkowego P, przysłana w asyście do akcji. Za bramą - wóz cywilnego Pogotowia Gazowego i wóz bojowy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego.
- Do akcji wyruszyły 2 zastępy specjalistycznego pogotowia CSRG, a potem Specjalistyczne Pogotowie Pomiarowe, wyposażone w przyrządy do badania składu powietrza i gazów pożarowych - mówi Monika Konwerska, rzeczniczka CSRG w Bytomiu.
Do ratowników z Bytomia dołączają też dwa kolejne zastępy ratowników górniczych ze stacji w Ruchu Staszic. Trzy godziny po eksplozji wciąż nie znaleźli górnika ze stacji pomp na głębokości 416 m. Nic nie wskazuje, by mógł zostać poszkodowany w związku z eksplozją, ale pod ziemią brakuje łączności a teren od podszybia do stacji pomp jest rozległy.
Na powierzchnię wyjechało 24 górników
- Ratownicy posuwają się z przeciwległych kierunków, sprawdzając metr po metrze miejsca, gdzie mógły znajdować się poszukiwany pracownik - poinformowała nas po godz. 14 Jolanta Talarczyk z Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach. W chwili wybuchu w obrębie szybu Zygmunt znajdowało się łącznie 25 górników. Sześciu pracowników Zygmunta (częściowo na powierzchni) oraz 19 zatrudnionych pod ziemią, którzy zajmowali się transportem urządzeń. Na dole nie prowadzono wydobycia węgla.
- Na powierzchnię bezpiecznie wyjechało 24 pracowników. Jednego ciągle poszukują ratownicy górniczy - wyjaśnia Jolanta Talarczyk.
Według roboczych, niepotwierdzonych jeszcze ustaleń specjalistów nadzoru górniczego, do wybuchu doszło najprawdopodobniej w rurze szybowej bliżej powierzchni ziemi.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
a moze ,skoro tam jest ruraciag,rozszczelnił sie ,stacja wyłączyła sie podciśnienie spadło i przez nieszczelnosc poszło do szybu?
Do ABC, zakładając nawet, że zastosowano największy wentylator WPK 5.3 to jego spiętrzenie całkowite wynosi 4905 Pa czyli 36,75 mmHg. Przeciętna stacja odmetanowania wytwarza co najmniej 2000mm H20 podciśnienia co daje 147,1 mmHg, więc współczynnik bezpieczeństwa wynosi prawie dokładnie 4. Jednym słowem nie ma możliwości wypływu metanu z rurociągu do rury szybowej.
Franz, dokładnie tak jak godosz. niy ma tyż żodnej stacji odemetanowania jak keryś tu pisoł...
W szybie Zygmunt nie ma żadnego rurociągu z odmetanowania To szyb wydechowy z ruchu Boze Dary w ktorym nie ma juz wzdobycia i metan uchodzi tym szybem wraz z pradem powietrza.
Trzeba teraz poszukac miejsca inicjacji wybuchu. Pewnie, znajac zycie okaze sie ze ktorys chcial zakurzyc cygareta jak to robil co dzien wraz z innymi a tego dnia mial pecha. Kiedy niektorzy sobie wbija do glowy ze na dole nie mozna kurzyc... Chyba nigdy dopoki bedzie ciche przyzwolenia. Za manszaftem zawsze sie ciagnie zapach tytoniowego dymu...
do Koso, masz rację rurociąg odmetanowania w szybie pracuje na podciśnieniu ale jeśli depresja wytwarzana przez wentylator główny jest większa niż depresja stacji odmetanowania to z nieszczelnego rurociągu metan może być zasysany do szybu wentylacyjnego, pozostaje jeszcze kwestia inicjału powodującego wybuch
do koso ; wszystko niby ok. ale jeżeli był to rurociąg tłoczny to nie masz racji
Koso EXME :) Radość wielka że tak to zilustrowałeś fachowo :)
Rurociągi odmetanowania pracują na podciśnieniu. Rozszczelnione zasysają do swojego wnętrza powietrze co od razu widoczne jest gwałtownym spadem koncentracji mieszanki na stacji oraz depresji na jakiej ona pracuje. Osobie piszącej artykuł polecam douczenie się w sprawach zasadniczych związanych z górnictwem.
Znam takiego jednego co pracował w Bytomiu i daje sobie rekę uciąć ze nie jest w pełni normalny psychicznie... to nie wiem czy to faktycznie taka ELITA
Do szym; wcale tak nie uważam, ale na logikę po co puszczać ratowników z Bytomia ,skoro nasi urobieni statyści pracujący za grosze z naszym kochanym dozorem ( 3/4 ratowników) zbających dobrze rejon mają patrzeć i brać grubą kasę. ...gdzie tu sens? ??
koledze szym zawsze mechanik dokłodo noży kombajnowych :)
Aparat używany przez ratowników W-70 waży 14,5kg a nie 40 szym
Do iooe: skoro uważasz, że ratownicy są tacy źli i darmozjady to jeśli jesteś górnikiem napisz oświadczenie żeby po ciebie nie szli przy wypadku... Umiesz tylko narzekać a jak przyjdzie co do czego to "oojj jacy dobrzy ratownicy". Głupia polskość... nie wiem czy byś chciał z aparatem 40 kg przeciskać sie przez zawał gdzie są rozprężenia. Ty jestes takim typem jak trwoga to do Boga. Dla mnie ci ludzie to bohaterowie tym bardziej z CSRG gdzie jest naprawdę elita ratownictwa.
Po kiego diabła puszczacie statystów z BYTOMIA, skoro są darmozjady z kwk murcki - staszic ,którzy znają dobrze rejon....to RAZ!!! Ale panowie z za.....banego pracą HOLDINGU, potrzebnego jak pani z lekkich obyczajów majtki, w wydobyciu i sprzedaży węgla to niech sobie rząd odpowie.....zresztą tych pasożytów jest ich tak za dużo. Przykład idzie z góry!!!
odkrytych, nienadzorowanych prac spawalniczych - a nie "otkrytych" - poprawcie sie