Polska nie może pójść śladem sąsiednich państw czy nawet USA, które odchodzą od węgla w energetyce. Nie jest winą Polaków, że w latach PRL Związek Radziecki limitował budowę elektrowni atomowych, pozostawiając nam energetykę opartą na węglu - mówił w piątek, 6 maja, w Katowicach minister energii Krzysztof Tchórzewski, apelując do inwestorów, by pomogli rządowi uzdrowić polskie górnictwo.
Chociaż - jak przyznał Tchórzewski - będziemy w przyszłości spalać coraz mniej węgla kamiennego i brunatnego, to nie ma dla niego alternatywy w krajowym podziale źródeł.
- Jeżeli dziś Polacy zużywają średnio ok. połowę wielkości energii elektrycznej pobieranej przez obywateli starej Unii Europejskiej, czyli 15 krajów zachodniej Europy, to przy zakładanym tempie wzrostu gospodarczego oraz poziomu zamożności Polaków również zużycie energii elektrycznej w Polsce będzie z całą pewnością rosło. Obawy mogą mieć państwa zachodnioeuropejskie, ale u nas nie widzę do nich powodu. Z racji wzrostu gospodarczego i wzrostu zamożności społeczeństwa ilość urządzeń elektrycznych w gospodarstwach domowych będzie rosła. Wskazują na to badania i prognozy. Tak czy inaczej węgiel pozostanie więc głównym nośnikiem energii dla polskiej energetyki - minister tłumaczył, dlaczego nie należy obawiać się gwałtownego spadku zapotrzebowania na węgiel.
Podczas konferencji prasowej dopytywano ministra, czy ratowanym przez rząd kopalniom nie zaszkodzą takie pomysły, jak np. związkowców Solidarności, którzy postulują zamknięcie w niedziele wielkich centrów handlowych i sklepów z wyjątkiem aptek, stacji benzynowych i kiosków, co miałoby pociągnąć za sobą nadwyżkę w wysokości 3,5-4 mln t węgla rocznie (i oznaczałoby konieczność likwidacji jednej-dwóch kopalń).
- Nie jest tak, że z tego tytułu stracimy w zakresie energetyki. Natomiast kwestia handlu w niedzielę to istotna sprawa społeczna. W innych państwach europejskich ograniczenia handlu są większe niż w Polsce i nie ma tam tragedii z tego powodu - minister energii nie uchylał się od konfrontacji z przywołanym problemem.
Przypomniał, że obecnie z węgla pochodzi ok. 85 proc. wytwarzanej w kraju energii elektrycznej.
- Jako Polska nie jesteśmy w stanie zrobić tu gwałtownego zwrotu. Chociaż zmniejszanie się zużycia węgla będzie następować także z innych przyczyn, np. z powodu coraz lepszej sprawności nowych bloków energetycznych, kluczowy jest prognozowany wzrost zużycia prądu. Związane jest to z założonym programem rozwoju i uprzemysłowienia kraju - mówił Tchórzewski.
Zwrócił uwagę, że Polska powinna spokojnie wypełniać zobowiązania o udziale odnawialnych źródeł energii w bilansie energetycznym.
- Nie ma jednak potrzeby, abyśmy wyprzedzali je w stosunku do wymogów unijnych. W ub.r. udział energii odnawialnej przekroczył w kraju 12 proc., wobec wymaganych 10 proc. Tylko z powodu tej dwuprocentowej różnicy w 2015 r. Polacy wydali niepotrzebnie na energię elektryczną 700 mln zł więcej niż musieli - ujawnił minister Tchórzewski. Podał, że OZE kosztowały obywateli w cenie energii 4,7 mld zł w zeszłym roku. Przypomniał, że gdy moc zainstalowana w OZE wynosi już ok. 5,5 tys. megawatów, to realne wytwarzanie potwierdzone wykresami dyspozycji mocy jest dużo mniejsze i wynosi od 0,8 do 1 tys. megawatów.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.