Nawet w jednej trzeciej skontrolowanych gmin dochodziło do sytuacji, kiedy to osoby podejmujące decyzje o lokalizacji wiatraków lub ich najbliższe rodziny dzierżawiły tereny pod budowę - wynika z przedstawionej w czwartek (12 maja) informacji NIK.
Prezes NIK Krzysztof Kwiatkowski przedstawił w czwartek sejmowej komisji infrastruktury informacje na temat lokalizacji elektrowni wiatrowych. Powstała ona w oparciu o wyniki kontroli (jednej z 2014 r.) i kontroli dotyczącej zabezpieczenia interesów społecznych związanych z lokalizacjami wiatraków. Jak powiedział Kwiatkowski, Izba przeprowadziła łącznie 70 kontroli, które objęły 51 urzędów gmin i 19 starostw powiatowych.
Jak wynika z informacji Izby, w 90 proc. kontrolowanych gmin zgoda miejscowych władz na lokalizację elektrowni wiatrowej uzależniona była od sfinansowania dokumentacji planistycznej albo darowizny na rzecz gminy. Jak mówił Kwiatkowski, prawo przewiduje tymczasem, że taki wydatek jak opracowanie planu powinien być pokryty z budżetu gminy. Jego zdaniem, takie działania mogły być źródłem konfliktu interesów między preferencjami inwestorów a interesami gmin i społeczności lokalnych. - Tak ukształtowane relacje mogły stanowić, zdaniem NIK, mechanizm korupcjogenny - powiedział Kwiatkowski.
Kolejny zarzut NIK dotyczył sposobu badania poziomu hałasu, jaki generują wiatraki. Jak wskazał Kwiatkowski, obowiązujące przepisy dotyczące mierzenia hałasu nie gwarantowały "miarodajnej uciążliwości funkcjonowania elektrowni wiatrowej". Chodzi o to, że - zgodnie przepisami - hałas mierzono przy tzw. niskiej wietrzności, wtedy gdy wiatr wieje z prędkością poniżej 5 m/s. Tymczasem największe natężenie hałasu występuje przy optymalnej dla pracy wiatraka prędkości wiatru 10-12 m na sek. Do tego przepisy nie wymagały badania innych uciążliwości, jak np. infradźwięki czy efekty stroboskopowe - wskazywał Kwiatkowski.
NIK zaznaczyła też, że ze względu na niejednoznaczne przepisy prawne i brak jednolitego orzecznictwa dochodziło do sytuacji, kiedy wiatraki powstawały na obszarach o dużych walorach krajobrazowych.
Kontrole ujawniły też, że w jednej trzeciej gmin doszło do konfliktu interesów miedzy "osobami fizycznymi, które w pierwszej kolejności skorzystały na inwestycji" - czyli podpisały umowę na dzierżawę gruntu pod wiatrak. Jak mówił Kwiatkowski, okazywało się, że jest to "wójt, jego najbliższa rodzina, urzędnicy gminy, radni", którzy uchwalali zmiany planów zagospodarowania przestrzennego, dzięki którym wiatrak mógł stanąć.
Wątpliwości Izby w wzbudził też sposób, w jaki o planach budowy wiatraków były informowane społeczności lokalne. Zdaniem NIK bywało, że nieobecność mieszkańców na spotkaniach traktowano jako zgodę, gdy tymczasem o spotkaniach informowano w taki sposób, by mało kto mógł z takiego zaproszenia skorzystać.
W Sejmie trwają prace nad projektem ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych, tzw. ustawa odległościowa. Według projektu farmy wiatrowe nie będą mogły powstawać w mniejszej odległości od budynków mieszkalnych niż wynosi dziesięciokrotność ich wysokości wraz z wirnikiem i łopatami. W praktyce oznacza to 1,5 - 3 km.
Zgodnie z projektem elektrownia wiatrowa może być zlokalizowana wyłącznie na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego, a w planie miejscowym ma zostać określona maksymalna całkowita wysokość elektrowni wiatrowej.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.