Odznakę stopnia górniczego stanowi właściwy wzór borty i rozetki na naszywce szmuklerskiej. Przy czym naszywka szmuklerska to zakończony frędzlami czarny aksamit przyszyty do rękawa kurtki górniczej na wysokości ramienia. Na niej złotą nicią wyszywane są borty, których szerokość i wzór odpowiadają dystynkcjom - od górnika do generalnego dyrektora górnictwa.
Dla oznaczenia stopni w grupie pomiędzy borty wpina się rozetki. Wykonane są z metalu, z wytłoczonymi ku górze pyrlikiem i żelazkiem, tło pokryte jest czarną emalią, a znak górniczy i otok błyszczą metalicznie. W każdej grupie stosuje się od jednej do trzech rozetek. Wyjątek stanowi generalny dyrektor górnictwa (najwyższy stopniem w polskim górnictwie), który nosi cztery rozetki na każdym ramieniu, oraz generalny honorowy dyrektor górniczy, który z kolei nie ma w ogóle rozetek.
Przyglądając się uważnie naszywkom szmuklerskim na dyrektorskich mundurach można dostrzec jeszcze jeden, wyjątkowy wzór, w którym zamiast rozetek są haftowane złotą nicią liście dębowe z umiejscowionym pośrodku białym orłem na czerwonym tle. Jako jeden z niewielu takie dystynkcje nosi Jerzy Markowski, wiceminister gospodarki w 1997 r.
- Przed reformą stopni górniczych w 2003 r. epolety z białym orłem na czerwonym mógł nosić tylko minister i jego pierwszy zastępca odpowiedzialny za górnictwo - przypomina Jerzy Markowski. - Byłem z tego bardzo dumny, gdyż miałem taki sam stopień jak pan premier Jan Mitręga, którego uważałem za największego polskiego górnika. Po zmianie oznaczeń stopni górniczych mogę dalej nosić stare dystynkcje i nigdy nie zamieniłbym tego orzełka na cztery rozetki.
Obecnie, zgodnie z rozporządzeniem ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej Jerzego Hausnera z dnia 29 września 2003 r. w sprawie stanowisk służbowych stopni górniczych, wzorów mundurów górniczych i honorowej szpady górniczej, stopień generalnego dyrektora górnictwa (cztery rozetki między generalskimi bortami) przysługuje ministrowi, kierownikowi urzędu centralnego (np. prezesowi Wyższego Urzędu Górniczego), sekretarzowi oraz podsekretarzowi stanu w ministerstwie zajmującym się bezpośrednio problematyką górniczą.
Zanim górnik został generalnym dyrektorem górnictwa, Jerzy Markowski był po prostu Jurkiem i uczył się (nad wyraz pilnie) w technikum górniczym w Zabrzu.
- Pierwszy mundur dostałem w technikum, które kończyłem w 1968 r. A że byłem prymusem, to od razu dali mi szpadę. Taki był wtedy zwyczaj. Ten mundur bardzo długo mi służył i byłem z niego bardzo dumny. Drugi mundur, który po dwóch krawieckich poprawkach noszę do dzisiaj, uszyto mi w czasach kiedy byłem dyrektorem kopalni Budryk. Od tamtego czasu nie przybyło na nim żadnych odznaczeń. Skończyły się na Krzyżu Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, czyli Polonia Restituta. I to odznaczenie dostałem od pana prezydenta Lecha Wałęsy po uruchomieniu wydobycia w Budryku. Byłem wtedy generalnym dyrektorem górniczym III stopnia. Gdy zostałem wiceministrem od razu awansowałem na generalnego dyrektora górnictwa. Od tamtej pory nikt nic nie zmieniał przy moim mundurze. Z wyjątkiem krawca - uśmiecha się Jerzy Markowski.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.