Zarząd Polskich Linii Lotniczych LOT oraz związki zawodowe działające w spółce liczą, że od nowego roku zacznie obowiązywać tymczasowy regulamin wynagrodzeń. To może być pierwszy krok do zakończenia trwającego od dwóch lat sporu zbiorowego.
Od dwóch lat - w ramach planu restrukturyzacyjnego i w konsekwencji wypowiedzenia regulaminu płac, wszystkie związki zawodowe działające w PLL LOT SA są w sporze zbiorowym z zarządem spółki. Wypowiedzenie regulaminu spowodowało obniżenie wynagrodzeń personelu pokładowego, pilotów oraz obsługi naziemnej. Według nich, po zmianach wynagrodzenia dla personelu pokładowego, pilotów i służb naziemnych spadły o ok. jedną trzecią.
Związki działające w spółce chcą przywrócenia zasad wynagradzania z 2010 r., podniesienia płacy zasadniczej i zwiększenia udziału składników stałych w wynagrodzeniu. LOT informuje, że składniki stałe w pensjach stanowiły wówczas ok. 80 proc. wynagrodzenia. Obecnie te proporcje wynoszą 60 do 40 i są według spółki bardziej motywujące.
Zarząd zapewnia, że rozmawia ze związkowcami w kwestii wynagrodzeń. P.o. prezes LOT Marcin Celejewski przekonuje, że te rozmowy są szczególnie intensywne od września. Według związkowców rozmowy przypominały "zabawę w ciuciubabkę".
Celejewski zwraca uwagę, że żądania związkowców dotyczące płac są niemożliwe do zrealizowania. Według niego strona związkowa chciała podwyżek, które łącznie sięgnęłyby kilkudziesięciu milionów złotych.
- Musimy pamiętać, że kończymy proces restrukturyzacji i w tym momencie nie stać nas na takie podwyżki. Widzimy jednak potrzebę rozmowy na ten temat - mówił prezes LOT.
Niedawno w toku negocjacji władze spółki zaproponowały 10 mln zł na podwyżki dla wszystkich pracowników. Jak przekonywał w rozmowie z PAP prezes Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Grzegorz Włodek, ta propozycja była jednak niewystarczająca. Jego związek walczył o dodatkowe 2 mln zł.
Kiedy nie doszło do porozumienia, związek zagroził strajkiem ostrzegawczym, który miał się odbyć w czwartek rano.
- Zarząd postawił sprawę jasno - odwołanie strajku jest warunkiem koniecznym do kontynuowania rozmów. Gdyby strajk został przeprowadzony, zwiększenie budżetu wynagrodzeń w przyszłym roku nie byłoby możliwe. Ucierpieliby na tym wszyscy pracownicy - mówił Celejewski.
Ostatecznie, gdy zapadła decyzja o odwołaniu strajku, zarząd zaproponował w sumie 12 mln zł na podwyżki w przyszłym roku do podziału dla wszystkich pracowników.
Prezes LOT wskazywał, że strajk kosztowałby firmę ok. 3 mln zł, co mogłoby spowodować, że dodatkowych pieniędzy na podwyżki mogłoby wcale nie być. Dodawał, że tak naprawdę żadnej ze stron ten strajk się nie opłacał. Firma stara się na koniec roku uzyskać wynik finansowy w okolicach zera. Dla LOT-u strajk nie byłby też dobry z punktu widzenia wizerunkowego i utrudniłby poszukiwania nowego inwestora.
Przewodniczący Solidarności w PLL LOT Stefan Malczewski wyjaśnił w rozmowie z PAP, że strajk miał przede wszystkim zwrócić uwagę, że rozmowy z zarządem się przeciągają i nie idą w dobrą stronę.
- Zaproponowana przez zarząd kwota nie satysfakcjonuje żadnej ze stron. Natomiast na dzień dzisiejszy jesteśmy gotowi zawrzeć kompromis, który zakończy się porozumieniem, ale nie będzie likwidował sprawy - dodał.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.