Jacek Paris, pracownik kopalni Staszic, wraz ze swa żoną Moniką, dopłynęli wreszcie do Paryża.
- Dobiegła końca podróż na kajaku "Batorym". Ok. godz.17.00 wpłynęliśmy na Sekwanę. Zatrzymała nas jeszcze policja i jak zwykle nie wiedzieli co z nami zrobić. Dobrze, że był wśród nich Polak i wszystko tłumaczył. Jeszcze takiego przypadku nie mieli i chyba mieć już nie będą. Parę kilometrów dalej byliśmy u celu, centralnie przed wieżą Eiffla. Dziękujemy wszystkim, którzy nam kibicowali i wierzyli, że się uda. " Ktoś z góry" też nam pomagał, bo w krytycznych momentach zawsze znaleźliśmy pomoc od dobrych ludzi - napisał 23 lipca wieczorem Grzegorz.
- Św. Barbarę oddaliśmy w dobre ręce w Ambasadzie Rzeczpospolitej Polskiej w Paryżu. Obiecano nam, że znajdą tam dla niej godne miejsce. Dostaliśmy szampana z polskiej winnicy we Francji .Będzie czym w końcu uczcić sukces - dodała w swej korespondencji z 24 lipca Monika. Małżeństwo Parisów wypłynęło z Mysłowic do Paryża 20 czerwca br. - Nazwisko zobowiązuje - podkreślili.
Ich kajak pneumatyczny został wyposażony w silnik spalinowy, ponieważ na wielu europejskich kanałach istnieje zakaz wiosłowania. Silnik był również niezbędny dla bezpieczeństwa, aby mieć możliwość szybkiego manewru na wodzie, w sąsiedztwie dużych barek. Parisowie zabrali z sobą także pływaki stabilizujące kajak, które uniemożliwiają jego wywrócenie i żagiel zwinięty w małe kółko.
W ub.r. Parisowie popłynęli swoim Batorym z Mysłowic do Gdańska. Na miejscu ofiarowali Bazylice Mariackiej serce z węgla, które złożyli pod ołtarzem św. Barbary.
Zdjęcia w galerii pochodzą ze strony internetowej Bractwa Gwarków Związku Górnośląskiego.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.