Górnictwo to niebezpieczna profesja. Nikt ze zjeżdżających na dół nie może być w 100 procentach pewien, czy po szychcie wróci na powierzchnię, do swoich bliskich. Utarło się powiedzenie, że nadzieja umiera ostatnia. Cudowne ocalenia w sytuacjach - wydawałoby się - niedających nawet nadziei na przeżycie rzeczywiście zdarzały się w polskim górnictwie.
Ponad 44 lata temu, 23 marca 1971 r.,w kopalni Mikulczyce-Rokitnica w Zabrzu, na poziomie 780 m, nastąpiło tąpnięcie i zawał stropu. Zniszczona została cała ściana i przylegające wyrobiska. Bez wieści przepadło 19 górników. Był wśród nich Alojzy Piontek. Miał szczęście, udało mu się wczołgać do niewielkiej niszy, którą utworzył zawał. Do zniszczonego wyrobiska docierało również powietrze. Oczekując na pomoc, zjadł stylisko od łopaty i pił własny mocz. Tymczasem na powierzchni niektórzy uznali go już za martwego. Tylko rodzina miała cień nadziei, że Alojza znajdą w końcu żywego. I stało się - 30 marca 1971 r. ratownicy dotarli do przysypanego górnika. W 158. godzinie po wypadku Alojzy Piontek został uwolniony. Nie miał pojęcia, że pod ziemią spędził niemal tydzień! Sądził, że były to góra dwa dni.
- Zachowanie życia w tych warunkach było niewyobrażalne - wspominał potem w swej książce Sukcesy i klęski w działaniach ratownictwa górniczego Bogdan Ćwięk, ratownik, były szef Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu.
Drugi podobny przypadek zdarzył się w lutym 2006 r. w kopalni Halemba. Na skutek zawału w podziemnym wyrobisku na głębokości 1030 m został uwięziony górnik Zbigniew Nowak. Uczestniczący w akcji tracili już nadzieję na uratowanie go. Nagle jednak usłyszeli stukanie w rurociąg. Kilka godzin później Zbigniewa Nowaka wyprowadzono na powierzchnię. Miał niewielkie obrażenia ciała i zupełnie stracił poczucie czasu. Mówił, że przy życiu utrzymywała go myśl, iż w domu czekają na niego córka z żoną, której musi złożyć życzenia z okazji urodzin.
Bogusław Wypych, który dowodził akcją ratowniczą podsumował ją jednym zdaniem: - "to musiał być cud".
O wydarzeniach, w których uczestniczyli Alojzy Piontek i Zbigniew Nowak, napisano książki a nawet nakręcono filmy. Pierwszy z górników zmarł w 2005 r. w wieku 71 lat. Zbigniew Nowak nadal pracuje jako górnik, w charakterze instruktora zawodu.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Do Eme: Czytaj ze zrozumieniem. W artykule nikt nie wspomniał nic o wybuchu metanu a jedynie o zawale w kopalni Halemba.
Na Halembie wtedy nie było wybuchu metanu to było tąpniecie gdyby tam był wybuch to by tam nikt nie miał szans redakcja wogóle nie przygotowana z historii i z matematyki
e 44 lata temu