- Jeśli zmierzamy w kierunku mechanizacji i automatyzacji produkcji, to nie po to, by zwalniać ludzi i wyłącznie na nich oszczędzać. Robimy to w dużej mierze dla ich bezpieczeństwa - stwierdza w rozmowie z Trybuną Górniczą Herbert Wirth, prezes KGHM Polska Miedź.
Dziś jak nigdy dotąd pojawiła się szansa na tanie akwizycje w węglu. Zainteresowałby się Pan tym kierunkiem?
Węgiel? Patrząc na surowce z punktu widzenia ich potencjału w rozwoju cywilizacyjnym, warto byłoby się zastanowić nad inwestycją w węgiel koksujący; uważam to za interesujący kierunek. Zresztą już takie przymiarki czyniliśmy w naszej strategii rozwojowej, jednak nie do końca przekonani byli do tego nasi inwestorzy. Temat utknął, co nie znaczy, że kiedyś do niego nie wrócimy. Z perspektywy rozwoju cywilizacyjnego uznaliśmy dziś, że warto inwestować w sole potasowe i surowce fosforowe, bo są one potrzebne do produkcji żywności, a ściślej do podniesienia jej efektywności. Podobnie jest z metalami nieżelaznymi, które są niezbędne w procesach urbanizacyjnych. To jest dziś obszar naszej głównej aktywności biznesowej. Rozpatrujemy popyt na surowce w skali globalnej, lokalne rynki raczej nas nie interesują.
No ale patrząc na potencjał surowcowy regionu legnicko-głogowskiego, wydaje się, że KGHM powinien być zainteresowany węglem brunatnym (na tym terenie znajdują się największe jego zasoby w kraju - red.)?
Nie interesuje nas ten kierunek, w każdym razie nie w ujęciu konwencjonalnym. Powiem więcej - w perspektywie 10-20 lat większy potencjał dostrzegam w energetyce odnawialnej niż energetyce węglowej. Jeżeli już, to interesuje nas możliwość podziemnego zgazowania węgla brunatnego, czemu zresztą służy uruchomiona przez nas wspólnie z chińskim partnerem instalacja pilotażowa.
Górnictwo węglowe na Śląsku przeżywa ogromne trudności. Górnictwo rud miedzi może nie jest w tak trudnej sytuacji, ale też ma swoje bieżące problemy.
Ma swoje problemy jak każda inna firma działająca na rynku, ale nie chciałbym się na nich skupiać. Rolą prezesa nie jest przede wszystkim rozwiązywanie bieżących problemów, zajmuje się tym niższy poziom zarządczy. Moją rolą jest kreślenie wizji KGHM w perspektywie co najmniej 5-10 lat.
Przepraszam za śmiałość, ale Pan już może w tym czasie nie być prezesem KGHM. Czy warto sięgać aż tak daleko?
Nieważne, czy będę na tym stanowisku, czy nie. Uważam, że krótkowzroczność w zarządzaniu prowadzi do błędnych decyzji strategicznych. Krótkoterminowy interes nakazywałby mi dziś zamknąć nieefektywną kopalnię,czyli Zakłady Górnicze Lubin. A nie zrobię tego.Dzisiejsze problemy tej kopalni wynikają wyłącznie z nadmiernego fiskalizmu naszego państwa. Jesteśmy firmą, która niestety jest obciążona największymi w Polsce daninami publicznoprawnymi. To, co płacą kopalnie węglowe, to naprawdę niewiele w porównaniu z nami.
Dlatego, z powodu nadmiernego fiskalizmu KGHM ruszył w świat z inwestycjami?
Kiedy ruszaliśmy w świat, nie było jeszcze np. podatku od niektórych kopalin. Prawda jest taka, że od dłuższego czasu zastanawialiśmy się, w jaki sposób zdywersyfikować ryzyko związane z wysokimi kosztami operacyjnymi naszej firmy. Można to było zrobić dwojako. Z jednej strony poprzez inwestycje w innowacyjne technologie, które pozwoliłyby nam uzyskać najbardziej efektywną i bezpieczną produkcję w Polsce. Dlatego już od trzech lat wspólnie z firmą Caterpillar pracujemy nad nową technologią, która pozwoli wyeliminować człowieka na ścianie, po to by wydobycie było bezpieczniejsze i tańsze. Samo narzędzie już dziś mamy, ale musimy je wstawić w odpowiedni system technologiczny, co zajmie nam jeszcze trochę czasu. Jest to zatem proces długotrwały. Z drugiej strony wspomnianą dywersyfikację ryzyka mogliśmy zrealizować znacznie szybciej poprzez zakup aktywów produkcyjnych o niskich kosztach eksploatacji. W tym względzie preferowana była przez nas kopalnia odkrywkowa, względnie głębinowa, z szeroką paletą metali towarzyszących. Naszym pomysłem był projekt Sierra Gorda - odkrywka w Chile o dużych zasobach i niskim koszcie wydobycia (blisko dwukrotnie niższym niż w polskich kopalniach koncernu - red.) - który zrealizowaliśmy poprzez nabycie kanadyjskiej firmy górniczej Quadra FNX, dzisiaj KGHM International, do której należą także kopalnie głębinowe w Ameryce Północnej.
Upraszczając - w Polsce KGHM, żeby działać efektywnie, musi sięgać po wysublimowane technicznie rozwiązania, za to za granicą łupie surowce na potęgę, bo to się opłaca.
Faktycznie jest to pewne uproszczenie, bowiem w naszych zagranicznych kopalniach łącznie z Sierra Gorda także myślimy o innowacyjnej eksploatacji. To już dziś jedna z najnowocześniejszych kopalń odkrywkowych w świecie. Niemniej stałym czynnikiem ryzyka jest wzrost komponentów kosztowych. To nie tylko energia, paliwa czy podatki, ale także wynagrodzenia. A te z pewnością nie będą malały, tylko rosły. W odkrywce niewątpliwie łatwiej jest przeprowadzić proces automatyzacji i tak też będziemy robić. Faktem jest jednak, że zależało nam też na tym, aby nabyć niskokosztowe aktywa w świecie po to, żeby złapać oddech i mieć czas na przeprowadzenie znaczących zmian technologicznych w polskich kopalniach.
Czy Państwa kopalnie w Polsce i świecie da się w pewien sposób porównać, po to by szukać podobieństw i wykorzystywać wzajemnie doświadczenia? Czy nie da się ich nijak porównać?
Eksploatację w kopalniach odkrywkowych i głębinowych trudno porównać, zresztą technologia filarowo-komorowa, którą stosujemy w Polsce, jest unikatowa na skalę światową. Za granicą, czym pewnie pana zaskoczę, bardziej przydatna jest nasza wiedza w zakresie zarządzania operacyjnego, planowania górniczego i kontroli, bo w tym znacznie przebijamy zagraniczne kadry. Coś takiego jak planowanie i rozliczanie było im obce. Mamy oczywiście pewien problem z zarządzaniem w środowisku wielokulturowym. Polska nie była nigdy państwem imperialnym, nie byliśmy obecni na innych kontynentach i nie mamy tego typu doświadczeń -ale potrafimy się szybko uczyć, a to jest najważniejsze.
Po tych trzech latach od przejęcia Quadry jak Pan ocenia zagraniczne nabytki KGHM?
Najwięcej powiedzą tu liczby. Z perspektywy wyceny giełdowej KGHM aktywa zagraniczne spółki pomimo tego, iż nie zaczęły jeszcze produkować, były już wyceniane na poziomie do 40 proc. kapitalizacji giełdowej spółki. Uważam jednak, że wpływ Sierra Gorda czy kanadyjskiej Victorii na wycenę naszej spółki będzie z czasem coraz większy. Mało tego, do roku 2020 ponad połowa przychodów KGHM będzie pochodziła z zagranicznych aktywów spółki. Jeżeli w Polsce nie zmieni się system fiskalny, to ten trend będzie rósł.
Czyli, jak rozumiem, jeśli w Polsce badacz, naukowiec, innowator nie pomoże KGHM, to nie będzie tu dobrego biznesu?
Niestety, nie będzie.
A jest szansa, by ten badacz, naukowiec, innowator był lepszy w swojej efektywności niż poborca podatkowy?
Sam sobie kiedyś zadałem to pytanie, zastanawiając się, jak bardzo musielibyśmy ograniczyć koszty w ZG Lubin, by ta kopalnia, która jeszcze niedawno była rentowna, teraz przestała być deficytowa. Wyszło nam, że musielibyśmy zmniejszyć koszty aż o 33 proc.! Nie ma takiej możliwości. Lepsza organizacja pracy, restrykcyjny plan cięcia kosztów, a nawet nowe technologie nie pozwolą zaoszczędzić tyle, ile zabiera nam poborca podatkowy, i to tylko z tytułu tego jednego podatku - "od niektórych kopalin".
Czy faktycznie innowacyjność to ten jeden jedyny kierunek, który może uratować polskie kopalnie przed poborcą podatkowym?
To konieczność, bo nie mamy innego wyboru.
A może wystarczyłoby, że powiem tak brutalnie, nieco ograć związki zawodowe, by zejść z kosztami?
Nie prowadzę żadnej rywalizacji ze związkami zawodowymi i nie godzę się na takie relacje z partnerami społecznymi, które miałyby polegać na tym, kto kogo ogra. Jeśli zmierzamy w kierunku mechanizacji i automatyzacji produkcji, to nie po to, by zwalniać ludzi i wyłącznie na nich oszczędzać. Robimy to w dużej mierze dla ich bezpieczeństwa. Mamy bowiem w naszych kopalniach spore problemy z zagrożeniami naturalnymi. Zagrożenie termiczne mamy na pewno większe niż w kopalniach węglowych. I to się nie zmieni, schodzimy z wydobyciem coraz głębiej, poniżej 1250 m. Oczywiście byłbym obłudny, gdybym zaprzeczył temu, że nie robię tego też po to, by być tańszym.
Kopalnia bez ludzi na dole? To możliwe?
Oczywiście to pieśń przyszłości, ale całkiem nieodległej. Inteligentna kopalnia będzie w przyszłości opierała się na sieciach neuronowych, czyli maszynach samouczących się. Takie urządzenie mierzyć będzie nie tylko temperaturę i wilgotność, ale także poprzez dotyk ścieralność ścian czy nawet zawartość miedzi w złożu. Pozyskując tę wiedzę, maszyna dobierze odpowiednie parametry pracy. Mało tego, jest ona w stanie prowadzić selektywne wydobycie, po to by wydobywać czystą rudę bez zbędnego kamienia i separować do przeróbki osobno rudę z tych różnych frakcji mineralogicznych.Ale to jest tylko narzędzie, do którego trzeba jeszcze dostosować cały system technologiczny.
Chce Pan powiedzieć, że inteligentna kopalnia to nie żadna iluzja?
W naszym przypadku jest to przymus. Kto jeszcze kilka lat temu pomyślałby, że każdy sztygar w naszej kopalni będzie poruszał się na dole ze specjalnie dedykowanym laptopem, który pomagać mu będzie m.in. w monitorowaniu stanu maszyn oraz inwentaryzacji swoich działań?
Dla takiej kopalni potrzebuje Pan zapewne odpowiednio wykształconych pracowników, pewnie młodych ludzi, którzy są za pan brat z nowoczesną technologią?
To bardzo wrażliwa kwestia. Problem polega na tym, czy pozyskać młodego pracownika i nauczyć go górnictwa, czy może doświadczonego pracownika zaadaptować do nowych wyzwań? Powiem szczerze, że to drugie jest znacznie trudniejszym rozwiązaniem, bo niestety z wiekiem zmienia się w ludziach percepcja zmysłowa. Tak naprawdę kopalnie KGHM czeka swoista erozja miejsc pracy, szczególnie tych w ciągu produkcyjnym. To nie oznacza, że chcemy zwalniać ludzi. Po prostu nie będziemy zatrudniać tylu nowych pracowników, ilu będzie odchodzić w sposób naturalny.
To jak region (Zagłębie Miedziowe) ma się rozwijać, skoro jego główny żywiciel chce redukować miejsca pracy?
To jest dobre pytanie, ale nie ja powinienem być jego adresatem, tylko władze państwowe i samorządowe. Oczywiście jako KGHM prowadzimy określone działania z zakresu społecznej odpowiedzialności biznesu, których jednym z celów jest stworzenie warunków do powstawania zdywersyfikowanych miejsc pracy, czyli takich, które nie zależą wyłącznie od naszego przemysłu - górniczego i hutniczego.
Ma Pan na myśli swoisty ekosystem innowacyjnych miejsc pracy?
Zdecydowanie tak. Inteligentne górnictwo otwiera się na szeroko pojętą sferę IT. A to tworzy miejsca pracy w sferze usług serwisowych. Wokół nas powstają także ogromne możliwości w zakresie recyklingu metali. Jeśli ktoś uważa, że KGHM będzie odtwarzał swój potencjał hutniczy na zasadzie budowy XIX-wiecznych zakładów metalurgicznych, to jest w dużym błędzie. W to miejsce, proszę uwierzyć, powstawać będą mobilne, innowacyjne mikrozakłady hutnicze. Tych możliwości biznesowych wokół KGHM jest naprawdę bardzo wiele.
Jak zatem wyobraża Pan sobie KGHM za - powiedzmy - 10 lat?
W dużym skrócie będzie to firma stabilna, tańsza niż dziś, ze sporym komponentem inteligentnej kopalni, w której dominować będzie hydrometalurgia jako antidotum dla niskiej zawartości miedzi w rudzie, generująca katodę bez procesu hutniczego. To wreszcie będzie firma mocno zdywersyfikowana, posiadająca kilkanaście aktywów zagranicznych w krajach stabilnych ekonomicznie i politycznie. Ale najważniejsze, że będzie to firma generująca nowoczesne i bezpieczne miejsca pracy dla młodych ludzi.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.