Rączka gotuje i wszy-stko jasne. Przynajmniej tam, gdzie nadaje TVP Katowice. Remigiusz Rączka. Rocznik 1981. Kucharz regionalny dyplomowany. Gotuje różności nie po to, by podziwiać ich wygląd, ale by jeść. Dla niego "dobrze" znaczy "zdrowo".
Od pięciu lat nie używa przypraw zawierających glutaminian sodu, bo ten trzykrotnie zwiększa ryzyko otyłości. A poza tym pan Rączka to fajny i skromny gość. - Trzeba robić swoje. Ślązoki mają to do siebie, że się nie afiszują z tym, co poradzą. Jo robia swoje.
O sukcesie i misji
Na początku mówi polskim literackim. Potem przechodzi na polsko-śląski. Wyjaśnia, że jak rozmawia z gorolem (to o mnie), to przechodzi na mieszaną gadkę, a jak z hanysem, to gada tak, że gorol mało co z tego zrozumie. Mową zrozumiałą ustosunkuje się do modnych ostatnio big brotherów w anturażu kulinarnym:
- Mógłbych wystąpić w jednym czy w drugim szoł. Zresztą w 2008 r., kiedy żech startowoł z moim programem, nie było tych wszystkich szoł. One pojawiły się dwa lata temu, trzy. Ja, to są gwiazdy telewizyjne w tych kiczen hellach i innych master szefach. Pytanie: na jak długo? Dlo mnie sukcesem jest to, że przez siedem lot ludzie co tydzień włączają telewizor, żeby w nim oglądać Remigiusza Rączkę i jego program. I to jest sukces, kiery ciężko osiągnąć w telewizji, by przez tela lot nie nudzić ludzi. Te wszystkie kulinarne szoł w dużych stacjach idą przez 10 tygodni, wtedy jest dużo harmidru, ktoś tam jest na fali przez jeden sezon. I potem koniec. To, co robia, traktuja bardziej jako misja promowania zdrowego odżywiania się. Bo to, co jemy, mo nom dać zdrowie. Ktoś tam kiedyś mówił, że jesteś tym, co jesz. I coś w tym jest. Bo jak ktoś je, za przeproszeniem, syf, to i jego organizm to jest hasiok. Ludzie nie wiedzą, w czym jest witamina C, a w czym jest B. No to jak oni mają zdrowo odżywiać siebie i swoje dzieci? I jeżeli to się nie zmieni, to wielu nie pociągnie do emerytury.
Pierwsze kroki
Jak to zaczęło się z tym kucharzeniem. Miał 10 lat, był na wakacjach u dziadków. Takie wspólne gotowanie z kuzynami i ciotką prostych rzeczy. Frytki, racuchy, jakieś naleśniki, nic tam wyszukanego.
- Moja babcia takich rzeczy nie robiła, bo jako rodowita Ślązaczka takiego jedzenia nie znała. Wtedy to takie frytki kojarzyły się z nowoczesnością i nam się ich bardzo chciało. Tym bardziej że dziadek zawsze po świniobiciu zostawiał dla Remigiusza sadło, a ono nadawało się idealnie do smażenia. I duże ziemniaki odkładał nam na frytki. I ten czas wspominam do dziś. To były najfajniejsze momenty mojego dzieciństwa.
Nauka na błędach
Mistrzem nie jest się od początku. Do wprawy się dochodzi. Po błędach. Jakich?
- Matko święta! Próbowołżech zrobić hauskyjza, czyli ser domowy. Wiadomo, jak się go robi. Stary twaróg trzeba posypać solą z kminkiem i sodą i to wszystko musi poleżeć, a potem trzeba to usmażyć. No niby proste, ale do dziś nie wiem, co żech tam pokićkoł i dlaczego zamiast hauskyjzy wyszedł taki glut, uod kierego dwie patelnie trzeba było wyciepać do hasioka. I to była pierwsza rzecz, kiero żech zespuł, i nie pamietom, żeby mi się później coś takiego wydarzyło. No może jeszcze w szkole miołech pecha.
Pierwsze sukcesy
Gdyby można było spytać Einsteina, z czego się najbardziej cieszył, to pewnie powiedziałby, że z tego, iż nauczył się liczyć. Choćby nawet jeszcze nie doskonale...
- To już było w szkole średniej. Na gastronomii mieliśmy zajęcia z gotowania. I udała mi się szpajza. Gorolom tłumacza, że to taki deser z kurzych jajec. Moja pani, pamiętam, znalazła jedna grudka w tej szpajzie i dostołech minus cztery za ten deser. A jo był taki szczęśliwy, że się nie zrobił osad w szpajzie. Innym razem som żech upiekł kołocz. To też było w szkole średniej. Szkoda, że nam piece wtedy poliły i cały dół kołocza mi się przypoloł. I dostołżech trzy za kołocz, chociaż nie przypaliło się z mojej winy. A i tak byłech szczęśliwy, że się wszystko udało. I to były moje pierwsze "sukcesy" kulinarne.
Rączka z telewizora
Podkreśla, że całe jego życie związane jest z gastronomią, chociaż kojarzony jest powszechnie z telewizją. Był początek 2008 r. Zadzwonili do niego z propozycją, by poprowadził w Regionalnej TV program kulinarny.
- Jak to jo? Nie nadowom się i takie tam. Ale osoba, kiera do mnie zadzwoniło, pedziała: "Nie, nie, nie. Ty, Remigiusz, masz coś w sobie i pociągniesz program". I tą osobą był świętej pamięci Józek Polok. I to jemu zawdzięczom to, że mnie wyłuskoł z tego tłumu. No a potem to się już wszystko samo potoczyło.
O poszanowaniu swojego
Francuzi mają swoją kuchnię i się nią w całym świecie zajadają. Włoska też ma mir. A nasi się nią zachwycają. Tymczasem...
- Obce jedzą, swojego nie próbują. A nasze dziedzictwo kulinarne jest przebogate, bo jest zlepkiem iluś tam innych kuchni narodowych. Kuchnia śląska tworzyła się pod wpływem kuchni morawskiej, polskiej, pruskiej i austriackiej. I jak się to wszystko połączyło, to powstało coś fenomenalnego!
O fast foodach
Najchętniej by o nich nie mówił, ale jak już gorol pyta, to odpowie.
- Jeśli hamburger jest zrobiony z dobrej wołowiny, to nie mam nic przeciwko. Tyle że wtedy nie kosztuje 7 zł. Jakby to pedzieć, a nie urazić nikogo? Zdrowe te szybkie jedzenie nie jest. Jak ktoś lubi fastfoody, to jak najszybciej powinien polubić coś innego. Szkoda, że my nie chcemy promować tego, co nasze, i się zachwycomy tym, co z Francyi albo Ameryki. Mnie to zawsze zastanawia, dlaczego plackarnie nie mają wzięcia, a kebaby momy na kożdym rogu. Przeca momy się, jeszcze roz powtorzom, czym pochwolić. Ja często w swojej restauracji podejmuja gości zagranicznych i oni są zachwyceni naszym jedzeniem. A u nas kebab bierze góra nad krupniokiem. Żałuja.
Taki jest Remigiusz Rączka. Kucharz śląski. Nasz kucharz. A jak się będziecie chcieli czegoś więcej dowiedzieć o nim, to przed Wielkanocą powinna się ukazać książka jego autorstwa. I nie będą w niej li tylko przepisy kulinarne!
Rączka proponuje:
Przepis na wigilijną grochówkę
Składniki: 25 dag grochu namoczonego, marchew, ćwierć selera, pietruszka, 10 dag masła, 3 łyżki mąki pszennej, łyżka majeranku, 2 ząbki czosnku, 2 ziemniaki, sól i pieprz do smaku.
Trzeba namoczony groch gotować w 2 litrach wody. Wodę lekko posolić. Kiedy groch będzie już miękki, dodać ziemniaki pokrojone w drobną kostkę, a po 5 minutach warzywa starte na tarce jarzynowej, koniecznie na grubym oczku. Warzyć do rozgotowania się grochu. Z masła i mąki pszennej sporządzić zasmażkę, którą należy wlać do zupy i powtórnie zagotować, cały czas mieszając. Na koniec zupę przyprawić majerankiem, solą, pieprzem, można również dodać przeciśnięty czosnek. Najlepiej podawać z grzankami na maśle. Wesołych Świąt!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Super facet. Normalne proste smaczne i zdrowe potrawy. Bo jeść trzeba wszystko tylko z umiarem.