Informacja o tym, że Rosja rezygnuje z realizacji projektu gazociągu South Stream jest typową zagrywką Rosji, która ma stać się "zimnym prysznicem" dla Brukseli - ocenili eksperci rynku energetycznego, z którymi rozmawiała PAP.
W poniedziałek (1 grudnia) po południu prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył podczas konferencji prasowej w Ankarze, że w obecnych warunkach Rosja nie może realizować projektu gazociągu South Stream - podała agencja TASS. Putin wskazywał, że skoro UE nie chce tego projektu, to oznacza, że nie zostanie on zrealizowany. Jednocześnie wytknął Komisji Europejskiej "niekonstruktywne stanowisko" w sprawie South Streamu.
Informację tę potwierdził szef koncernu Gazprom Aleksiej Miller, który dopytywany przez dziennikarzy o słowa Putina powiedział, że "to koniec". "Projekt jest zamknięty" - zaznaczył Miller.
W ocenie eksperta rynku gazowego Andrzeja Szczęśniaka jest to klasyczne zagranie Rosji, która w pewnym momencie twardo stawia warunki.
- W mojej ocenie to taki rosyjski zimy prysznic na Brukselę, który wyzwoli w krajach, które mogłyby skorzystać na South Stream większą determinację, by bronić tego projektu. W ostatnich miesiącach Unia Europejska oraz USA bardzo intensywnie blokują South Stream, co jest oczywiście związane z sytuacją na Ukrainie. To polityka wbrew interesom bezpieczeństwa energetycznego dostaw gazu do Europy.
Jak tłumaczył, Ukraina, przez którą tłoczone jest błękitne paliwo na zachód Europy, jest ciągle punktem zapalnym, a dostawy paliwa są cały czas zagrożone.
- Blokowanie alternatywnych dostaw gazu jest więc sprzeczne z zasadami bezpieczeństwa dostaw. Mamy tu do czynienia z klasycznym zagraniem Rosji i myślę, że będzie ono skuteczne, a South Stream powstanie.
Z kolei ekspert rynku energetycznego Tomasz Chmal stwierdził, że za decyzją Rosji prawdopodobnie stoją przede wszystkim kwestie finansowe, gdyż Rosja ma obecnie większe problemy niż troska o zaopatrzenie - szczególnie południowej Europy - w gaz.
- Kolejnym motywem może być pokazanie, kto nadaje ton dyskusjom energetycznym w UE i podejmuje decyzje, a także chęć skłócenia Europy - dodał ekspert.
South Stream to spółka powołana w czerwcu 2007 roku przez Gazprom i włoski koncern ENI, której zadaniem jest budowa 900-kilometrowego Gazociągu Południowego po dnie Morza Czarnego. Do spółki przyłączył się także francuski koncern energetyczny EDF.
Gazociąg South Stream o przepustowości 63 mld m sześc. ma połączyć bezpośrednio wybrzeże Rosji i Bułgarii. Pierwszą nitką gazociągu Gazprom zamierza przesyłać gaz do Serbii, Węgier, Słowenii i Austrii.
Gazociągi South Stream i Nord Stream pozwolą na ominięcie krajów tranzytowych z Europy Środkowej (Polska, Czechy, Słowacja) i Wschodniej (Estonia, Łotwa, Litwa, Białoruś, Ukraina, Mołdawia, Rumunia), co najprawdopodobniej jest główną przyczyną ich budowy. Zdaniem ekspertów Ośrodka Studiów Wschodnich korzyści ekonomiczne związane z budową gazociągu są wątpliwe.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Akurat Putin oznajmił to akurat w ten sam dzień kiedy Tusk przejął przewodnictwo UE. Przypadek?
Zdaniem ekspertów? , jakoś przecież ten tani gaz do Europy musi płynąć ? i na płd Europy też? a rurą płynie dużo taniej i bezpieczniej niż statkami-cysternami?