Katowicka prokuratura postanowiła ścigać oszustów, którzy od wielu miesięcy naciągają na Śląsku górników i emerytów górniczych na umowy sprzedaży akcji kopalń. Jeśli przestępcy zostaną wykryci i doprowadzeni przed sąd, grozi im nawet do 8 lat więzienia.
Proceder, który upowszechnia się w Katowicach i wielu górniczych miejscowościach regionu (na terenie wszystkich spółek węglowych), opisaliśmy na początku roku w Trybunie Górniczej. W artykule "Tysiąc złotych za akcje z sufitu" ujawniliśmy wysyp ulotek, którymi anonimowy inwestor (ogłaszający się tylko numerem telefonu komórkowego) kusił 16 tys. górników KHW na osiedlach i w kopalniach, by za tysiąc złotych gotówki przekazali mu prawo do przyszłych akcji pracowniczych spółki. Podejrzane umowy podpisywano m.in. przy stoliku, ustawionym na korytarzu biura notarialnego w centrum Katowic.
Notariusz jest instytucją szczególnego zaufania i na sprytną inscenizację z udziałem osób, które były pracownicami biura lub podawały się za nie, dały się nabrać setki górników. Wiarygodność oszustwa podnosił fakt, że kilka lat temu KHW oficjalnie przymierzał się do wejścia na Giełdę Papierów Wartościowych. Gdy o ulotkach stało się głośno, zarząd KHW publicznie przestrzegł załogę, że obecnie ani w przewidywalnej przyszłości nie ma mowy o emisji jakichkolwiek akcji, a proceder może być próbą wyłudzenia pieniędzy.
Skuszonych nie brakuje
Łatwa gotówka za kilka podpisów skusiła niestety setki górników. W panikę wpadali, dopiero gdy tłumaczono im możliwe konsekwencje.
- Nikt im pieniędzy nie da za darmo. Taki podpis będzie jak cyrograf. Małym druczkiem w umowie jest np. takie zastrzeżenie, że "w przypadku niemożliwości zrealizowania praw do akcji" pieniądze trzeba oddać z nawiązką - mówił w naszym tekście pt. "Umowy najwyższego ryzyka" Adam Depta, szef ds. administracyjno-pracowniczych kopalni Wieczorek, do którego przychodzili po pomoc przestraszeni górnicy.
Jakie konsekwencje
Na początku prokuratura dystansowała się od afery. Tłumaczono, że dobrowolnie zawarte umowy unieważnia się w sądzie cywilnym. Nie było też pewności, czy ofiary umyślnie zostały wprowadzone w błąd. Jednak w maju oficjalne zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa napisał do Prokuratury Rejonowej Katowice-Południe jeden z naszych Czytelników - Henryk F. (75-letni emeryt górniczy).
Podobnie jak wielu innych zadzwonił pod numer z ulotki i zaproszono go do notariusza w Katowicach. Tam podpisał plik kartek, a z biura notarialnego wyszła kobieta, która spytała, czy potwierdza swoje oświadczenie woli, i potwierdziła coś na papierach. Henryk F. zapamiętał, że poza jego podpisem i kompletem danych spisanych z dowodu osobistego, na umowach nie wypełniono wielu wykropkowanych miejsc. Próbował dzwonić do tajemniczego kupca, ale telefon milczał. "Doszedłem do wniosku, że zostałem oszukany, ponieważ nie posiadając żadnego dokumentu, nie wiem, jakie mogą być dalsze konsekwencje dokonanej transakcji" - poskarżył się prokuratorom, którzy latem postanowili wszcząć dochodzenie.
Jego prowadzenie powierzono śledczym z Wydziału do Walki z Przestępczością Przeciwko Mieniu Komendy Miejskiej Policji w Katowicach. Toczy się z art. 286 par. 1 Kodeksu karnego, który mówi o "doprowadzeniu innej osoby do niekorzystnego rozporządzenia mieniem z pomocą wprowadzenia w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania". Takie oszustwo zagrożone jest karą od 6 miesięcy do nawet 8 lat pozbawienia wolności. Na razie nie wiadomo jednak, czy ktokolwiek realnie za nie odpowie, bo zarzutów jeszcze nikomu nie postawiono. Ważne, że mimo upływu 3 miesięcy dochodzenie nie zostało rutynowo umorzone. Można przypuszczać, że zatacza szersze kręgi.
- Obecnie nie jest możliwe określenie czasu zakończenia dochodzenia - poinformowała nas Katarzyna Furczyk, prokurator PR Katowice-Południe, nadzorująca czynności policji w tej sprawie.
Tymczasem na katowickich osiedlach mieszkaniowych na nowo zawisły ulotki, zachęcające górników do kontaktu pod podanym numerem telefonu komórkowego w sprawie sprzedaży wirtualnych akcji. Zarząd KHW po raz kolejny ostrzegł pracowników, by nie działali lekkomyślnie.
Strasznie się boję
- Jestem już stary, choruję na serce. Natychmiast oddam oszustom ten tysiąc złotych i jeszcze dopłacę za fatygę, byle tylko zniszczyli formularze in blanco z moim podpisem. Strasznie się boję, że ktoś wykorzysta to, żeby zaciągnąć długi. Nie chcę bliskim zostawiać po sobie takiego ciężaru! - żali się nam 75-letni emeryt.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu złamania regulaminu lub użycia wulgaryzmu.
Unicap (m. in. marek [...]) to [...], żadnej prywatyzacji nie będzie, oni dobrze o tym wiedzą
unicap, akcje pracownicze przekrĘt
Akcje pracownicze KHW to przekręt. Uwaga na unicap pl, którzy to sprzedają lub sprzedawali.
Rzeczywiście, była taka sytuacja kilka lat temu, że jacyś ludzie podrabiali akcje tej spółki, ale zostali już złapani i z tego co wiem siedzą już w więzieniu. Natomiast co ciekawe, jak wiadomo okazało się, że po fuzji KHW ze spółką PGG, ta pierwsza ma się sprywatyzować w maju 2019. Osobiście kupowałem prawa do akcji JSW, na których całkiem nieźle się dorobiłem i teraz czas skupować prawa do akcji KHW i no i oczywiście innych spółek państwowych. Jak wiadomo, prywatyzacja to zawsze dobry biznes, dlatego nic tylko szukać tych spółek, ale o tym się raczej z internetu nie dowiemy...