- Tego się nie da opisać, bo nikt, kto nigdy nie reanimował, nie zrozumie tej radości, jaką się czuje, gdy po kilku minutach akcji nieprzytomnemu człowiekowi nagle wraca oddech i bicie serca. Poczuć oddech to niesamowite uczucie... - mówią ratownicy z kopalni Mysłowice-Wesoła, którzy w środę jako pierwsi przetestowali nowoczesny fantom do ćwiczeń resuscytacji.
Zastęp ćwiczył pod komendą Mariusza Pyrkosza (kontrolował ułożenie głowy i drożność dróg oddechowych). Daniel Bernacki wykonywał masaż serca, Jakub Bieroński - sztuczną wentylację płuc metodą usta-usta. Kupiony przez KHW dla załóg fantom firmy Laerdal jest wymagający, analizuje skuteczność akcji i ocenia poszczególne czynności.
Pierwsze wrażenia z nowoczesnym manekinem?
- Nie przypuszczaliśmy, że jest aż tak czuły! Mieliśmy wcześniej wiele razy do czynienia z fantomami do ćwiczeń, ale tamte były jednak dużo prymitywniejsze. Leardal wymusza na przykład precyzyjną siłę i głębokość ucisku mostka, sprawdza miejsce, w którym przykłada się dłonie i wytknie najdrobniejsze uchybienie. Taka perfekcyjna automatyzacja i powtarzalność czynności przy akcji ratowniczej przydaje się nie tylko na zawodach, ale przede wszystkim w życiu...
W kopalni często udzielacie pomocy kolegom w potrzebie, ale czy poza służbą zadarzało się wam już wykorzystać umiejętności na przykład na ulicy, w niespodziewanych momentach?
Mariusz Pyrkosz: - W 2006 r. po katastrofie na wystawie gołębi w Chorzowie...
Daniel Bernacki: - Zdarzyło mi się kiedyś resuscytować nieprzytomnego człowieka w jego domu, gdy przerażona rodzina czekała za drzwiami na to, co się stanie. Człowiek przeżył.
Jaki jest sens nauczania pierwszej pomocy? Czy podobne manekiny przydałyby się na przykład w każdej szkole?
- Oczywiście! Ludzie nieraz umierają zupełnie niepotrzebnie na oczach gapiów, którzy nic nie robią. Wystarczy tylko 5 minut a nieprzytomny bez krążenia bezpowrotnie odchodzi. Trzeba uciskać klatkę piersiową, bo wegług najnowszych zaleceń masaż serca jest ważniejszy, niż sztuczne oddychanie. Próbować czegokolwiek! Nie ważne, że nie pamięta się, ile razy i jak szybko uciskać mostek. Ważne, żeby dać człowiekowi przynajmniej 10 proc. szansy na przeżycie! To zawsze więcej, niż zero. Ktoś, kto często ma styczność z manekinem do ćwiczeń, w rzeczywistej sytuacji będzie działał o wiele sprawniej, z mniejszym stresem. Inny niestety najpierw dwa razy zastanowi się, czy w ogóle podejść do poszkodowanego.
Czytaj też: KHW - Annie nauczy górników ratować życie
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.