Ceny węgla kamiennego na światowych rynkach nadal lecą w dół. Indeksy ARA, Newcastle i Richard's Bay są coraz niższe (ARA - październik 2013: 84.97 USD, kwiecień 2014: 75.51 USD). Tymczasem w Polsce na zwałach nadal zalegają miliony ton węgla obciążonego sporymi kosztami wydobycia, którego w obliczu coraz większego napływu surowca rosyjskiego, łatwo sprzedać nie będzie.
Niczym odkrywczym nie jest więc, że cała ta sytuacja przekłada się na coraz gorszą kondycję polskich spółek górniczych (węgla kamiennego). Przychody branży w I kwartale wyniosły 6,51 mld zł. To o 9,3 proc. mniej niż rok temu.
Jak wiadomo, w najgorszej sytuacji jest Kompania Węglowa. W opisywanym okresie zanotowała ona 78,4 mln zł straty. Według najnowszych danych Eurostatu, w tym samym czasie do Polski sprowadzono z Rosji 2,5 mln t węgla, czyli o 32 proc. więcej niż przed rokiem. Oznacza to, że faktycznie, zapowiedzi polityków o utrzymaniu węgla jako dominującego surowca w polskiej energetyce są pewne, jednak niekoniecznie musi być to węgiel z naszych kopalń.
W najbliższą środę (25 czerwca) w Warszawie ma odbyć się kolejna już tura rozmów premiera Donalda Tuska z przedstawicielami górniczych związków zawodowych. Wydaje się, że to właśnie po tym spotkaniu okaże się, jak (i czy w ogóle) rządzący mają zamiar pomóc wyjść branży z tej, coraz gorszej, sytuacji. Wedle zapowiedzi sprzed ok. 2 tygodni głównym tematem rozmów ma być bowiem tzw. program funkcjonowania górnictwa do 2027 r.
Głosy napływające ze wszystkich stron sektora górniczego dowodzą, że ratowanie branży nie będzie łatwe i konieczne są ustępstwa i ciężka praca każdej ze stron: rządu, zarządów spółek i strony społecznej.
Z jednej strony konieczne są zdecydowane działania ze strony państwa, takie jak np. ograniczenie świadczeń podatkowych nakładanych na producentów węgla, czy - jak podkreśla prezes Kompanii Węglowej Mirosław Taras - wyraźne określenie miksu energetycznego kraju. Z drugiej strony, polskie kopalnie nadal mają ogromne koszty produkcji, które bezpośrednio przekładają się na cenę wydobywanego (i wydobytego) węgla i tego czynnika nie można lekceważyć.
- Istotną wagę trzeba przywiązywać do kosztów wydobycia, one są w Polsce bardzo wysokie. W kopalniach górnośląskich ciężko się je redukuje, ale trzeba natychmiast wykorzystać wszystkie możliwości. (...) Najważniejsza jest organizacja pracy. Kopalnie muszą pracować minimum 6 dni w tygodniu. To znacząco zredukowałoby koszty i jest to jedna z istotnych możliwości ratowania polskiego górnictwa. Działamy na wspólnym unijnym rynku - zwracał uwagę, przed miesiącem, wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka.
O przebiegu i efektach środowego spotkania w Warszawie będziemy informować w portalu górniczym nettg.pl.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Buzek fachowiec-likwidator dajcie mu władze to ze śląska zrobi Wałbrzych!
ciekawi mnie tylko czy panowie prezesi bedą robic szesc dni w tydniu
Będzie dobrze.
To już nie będą sponsorować klubów sportowych?
naprawdę gość myśli
gojpol pierwszy raz zgadzam się z komentarzem merytorycznym
Przestać ustawiać przetargi i koszty zaraz zmaleją.
cała nadzieja w prof. Buzku , po jego awansie na szefa komisji ds. przemysłu i energetyki w UE, buhaha!
Koszty tworzone są na poszczególnych kopalniach !!! Koszty poszczególnych spółek są kosztami wynikowymi. W Związku z tym każda kopalnia powinna być poddana audytowi przez niezależny wyspecjalizowany w tym zakresie podmiot zewnętrzny W ten sposób zostaną określone i ujawnione rzeczywiste przyczyny tych kosztów. Wtedy z całą bezwzględnością i konsekwencją należy wdrażać programy naprawcze w poszczególnych kopalniach!!! NAJPIERW AUDYTY KOPALŃ W SPÓŁKACH !!!