Polenergia, spółka w 99 proc. należąca do Kulczyk Investments SA, podpisała list intencyjny z ukraińskim Energoatomem. Jeśli zostanie uruchomiony duży interkonektor między Polską a Ukrainą, to Polenergia chce zarabiać na imporcie prądu do Polski - podaje (23 czerwca) gazetawyborcza.pl.
Porozumienie podpisano 11 czerwca w Kijowie. Energoatom (państwowa spółka kontrolująca cztery ukraińskie elektrownie atomowe) ogłosił w komunikacie, że celem tej umowy jest "pogłębienie współpracy w zakresie projektowania i budowy elektrowni atomowej oraz optymalnego wykorzystania produkcji energetyki jądrowej".
"W czasach PRL budowano duży interkonektor 750 kV łączący tę elektrownię z polskim systemem energetycznym w okolicach Rzeszowa. Ale od wielu lat lat linia jest nieczynna. Polska zachęcała kilka kolejnych rządów ukraińskich, zarówno ekipę Julii Tymoszenko, jak i Wiktora Janukowycza, aby ją wyremontować. Kijowscy politycy tłumaczyli, że zamiast rozmawiać o jednym łączniku, lepiej przygotować pełne, synchroniczne połączenie Ukrainy z europejskim systemem energetycznym ENTSO-E. To jednak wymagałoby inwestycji idących w miliardy euro, podczas gdy remont łącznika kosztowałby "tylko" około miliarda złotych" - podaje Gazeta Wyborcza na swoich stronach internetowych.
Ukraina ma nadwyżkę energii elektrycznej, którą może eksportować do krajów UE. W 2013 r. za granicę popłynęło 10 Twh prądu wartego 580 mln dol., z czego około połowa przypadła na dostawy na Węgry (dla porównania w naszym kraju wyprodukowano 164 TWh). Na potrzeby eksportu na Węgry pracuje cała elektrownia, tzw. Wyspa Bursztynowa.
Polenergia ma pewnie nadzieję, że jeśli łącznik Chmielnicki - Rzeszów zostanie wyremontowany, będzie miała już przygotowany grunt pod import energii z elektrowni atomowej. Gazeta Wyborcza podkreśla, że "Polenergia nie pochwaliła się podpisaniem memorandum z Energoatomem. Zrobili to natomiast Ukraińcy. Być może menedżerowie Jana Kulczyka nie chcą zapeszać. Ostatni ich wschodni projekt elektroenergetyczny, czyli budowa elektrowni węglowej w Zelwie na Białorusi, skończył się fiaskiem, gdy państwa UE zaostrzyły politykę wobec reżimu Aleksandra Łukaszenki...".
Czytaj więcej na stronie Gazety Wyborczej.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.