Rozmowa z ANDRZEJEM WARZECHĄ, prezesem Wałbrzyskich Zakładów Koksowniczych Victoria
Do wałbrzyskiej Victorii przylgnęła sława jedynego zakładu w Polsce, który wytwarza wyjątkowy koks odlewniczy.
Victoria historycznie specjalizuje się w produkcji koksu odlewniczego. Po czeskiej koksowni Svoboda jesteśmy drugim po względem wielkości jego wytwórcą w Europie. Nie do końca to prawda, że jesteśmy jedyni w Polsce. Prywatna częstochowska koksownia Nowa produkuje ok. 75 tys. t, a bytomska Carbo - ok. 85 tys. t tego rzadkiego surowca. W 2013 r. polskie koksownictwo wyprodukowało go ok. 550 tys. t, z czego Victoria - 350 tys. t. Koks ten ma nieco inne parametry od wielkopiecowego. Używany jest w odlewnictwie dla przemysłu samochodowego i w przemyśle materiałów budowlanych do wytwarzania wat mineralnych. Głównym odbiorcą koksu odlewniczego są Niemcy i Francuzi, a 27 proc. trafia do polskich producentów wełny mineralnej.
Jak czuł się były prezes koksowni w Dąbrowie Górniczej, obejmując w lutym spółkę w Wałbrzychu?
Zrobiłem bilans otwarcia, ale właściwie jest to bilans kontynuacji, ponieważ zakład został w ogromnym stopniu zmodernizowany przez mojego poprzednika, prezesa Fryderyka Krukowskiego, który mimo że nie był koksownikiem, uczynił dla tej koksowni niezwykłe rzeczy. Zmodernizował przede wszystkim cały proces produkcji węglopochodnych. Przenosiny do Wałbrzycha są jedynie jakimś utrudnieniem w życiu rodzinnym. Ale robię tu to, co lubię, a lubię koksownictwo. Mam doświadczenia w realizacji inwestycji, bo kierowałem Koksownią Przyjaźń w Dąbrowie Górniczej. Środowisko jest w Wałbrzychu nieco inne, ma odmienne tradycje, ale to pozytywne różnice: załoga jest związana z zakładem, ludzie tutaj bardzo cenią sobie dobrą płacę za dobrą pracę. Jest to jedyny zakład, który ostał się w Wałbrzychu spośród tych z tradycyjnego przemysłu. Ma bardzo dobrą i stosunkowo nieliczną załogę, bo 450 osób to niewiele jak na naszą produkcję.
Praca w Victorii uchodzi za najlepszą w okolicy. Ludzie mówią, że zarobki w wysokości 1,5 średniej krajowej to królewska płaca w Wałbrzychu. Czy łatwo mieć taką opinię?
Ten zakład musi być odpowiedzialny społecznie, dlatego bardzo aktywnie wspomaga społeczność samorządową oraz przedsięwzięcia mieszkańców. Bardzo mocno finansujemy sport i miejscową siatkówkę (która jest też specjalnością JSW) oraz piłkę nożną - drugoligowego Górnika Wałbrzych. Wspomagamy nagrodami i sprzętem szkoły, wspieramy kulturę - Filharmonię Sudecką, Zespół Pieśni i Tańca Wałbrzych, patronujemy Festiwalowi Moniuszkowskiemu w Kudowie oraz Festiwalowi Wieniawskiego w Szczawnie-Zdroju. Współpracujemy ściśle z prezydentem Wałbrzycha Romanem Szełemejem, który zna trudne warunki pracy, gdyż był lekarzem zakładowym.
O rozmachu mogą świadczyć plany produkcyjne Victorii.
Zakład ma pięć baterii i zdolność produkcyjną ok. pół miliona ton rocznie. W 2014 r. wytworzymy 470 tys. t koksu, w tym 370 tys. t koksu odlewniczego. Pozostały to różne drobne frakcje metalurgiczne. W 80 proc. bazujemy na węglach macierzystej spółki JSW. Jesteśmy jedyną koksownią koksu odlewniczego w Europie z własną bazą surowcową, a to nasza ogromna przewaga. Ok. 20 proc. stanowią węgle importowane i drobny koks z Przyjaźni.
Z jaką misją rozpoczyna Pan pracę w Wałbrzychu?
Po pierwsze należy zbudować baterię nr 6, która pozwoli na remont istniejących już baterii bez wytracania zdolności produkcyjnych. Do realizacji trzeba doprowadzić też budowę bloku energetycznego - to absolutna nowość: gaz koksowniczy zostanie w całości przetworzony na energię elektryczną. Kocioł parowy oraz turbina wytworzą ok. 15 MW energii elektrycznej. 2/3 sprzedamy do sieci, a 1/3 wykorzysta zakład. Oprócz koksu i węglopochodnych staniemy się sprzedawcą prądu elektrycznego. Ten plan rozwojowy ma służyć kontynuowaniu tradycji historycznych Victorii przez kolejnych kilkadziesiąt lat. Rynek bardzo poszukuje wałbrzyskiego koksu, jest on obecnie najlepszy jakościowo w Unii Europejskiej. Na bazie węgli jastrzębskich z domieszką amerykańskich zakład dopracował się niepowtarzalnej jakości. Podstawowym celem rozbudowy Victorii jest wykorzystanie gazu koksowniczego, przetestowane w koksowniach Przyjaźń czy Zdzieszowice. A idea budowy baterii nr 6 jest taka, żeby móc remontować stare baterie po kolei, nie tracąc zdolności produkcyjnych, bo rynek potrzebuje stale produktu. Za granicą też mają koksownie. Gdyby zabrakło nas przez rok czy dwa, rynek znajdzie nowego dostawcę, np. w Chinach.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.