Ustawa z 29 kwietnia 1919 r. o "święcie narodowem trzeciego maja" miała tylko trzy artykuły. Gdyby dziś ją uchwalano, pewnie miałaby co najmniej trzy strony. "Niech się święci 3 Maja" obchodzony jest od 1919 r. z ponad półwiekową przerwą na czas wojny i Polski Ludowej. Ponownie legalnie można było świętować ten dzień od 1990 r.
Tak po prawdzie, to 3 maja za święto po raz pierwszy uznano w dwa dni po ogłoszeniu Konstytucji, czyli 5 maja. Drugiej święto niepodległości w II RP, czyli 11 listopada, ustawowo stał się nim dopiero w 1937 r. I w odróżnieniu od 3 maja tylko przez ostatnie dwa lata międzywojnia nie był obchodzony wyłącznie na modłę wojskową.
Z raptem kilkudziesięciu słów ustawy Sejmu Ustawodawczego najważniejsze są te oto: "Dzień trzeciego maja jako rocznica Konstytucji 1791 roku ustanawia się w całej Rzeczypospolitej Polskiej jako uroczyste święto po wieczne czasy". Rzecz jasna po 1945 r. w Polsce Ludowej władza miała inne zdanie o tym święcie. Teoretycznie istniało ono w oficjalnym kalendarzu (aż) do roku 1951. W rzeczywistości po 1946 r. było zakazane, a uczestniczenie w nim traktowano jako antypaństwowe wystąpienie.
Wykreślone z kalendarza
3 maja 1945 r. władza przez palce patrzyła na "niech się święci 3 Maja" z oczywistych powodów. Rok później władza ludowa nie wykazała już takiej "demokratycznej" pobłażliwości i w kilku miastach Polski, szczególnie w Krakowie, pokazała, w jakim poważaniu ma ustawę z 1919 r. Jasne było, że władza z nadania moskiewskiego nie będzie tolerowała obchodów uchwalenia ustawy zasadniczej, bo antyrosyjskiej w swym wydźwięku. I kiedy ludzie wyszli z Kościoła Mariackiego, by zgodnie z tradycją przejść z procesją po ulicach wokół Rynku, milicja i wojsko pokazały im, że nic nie jest ustalone "po wieczne czasy", a tym bardziej to, co ustanowiono za burżujskiej Polski.
Dzień później były strajki studentów, także w Poznaniu. I kolejna zdecydowana reakcja władz na reakcyjne burzenie socjalistycznego porządku. W tym porządkowaniu wg PPR, jak uważają historycy, mogło zginąć kilka osób, bo w zaprowadzaniu socjalistycznego ładu używano także radzieckich karabinów. Awangarda klasy robotniczej, sprawująca jakoby w jej imieniu (oraz postępowego chłopstwa) władzę, wprowadziła swoim prawem zakaz świętowania 3 maja. Odtąd aż do roku 1990, majową Konstytucję, wspominano wyłącznie w kościołach.
Po 1945 r. - przypomnijmy - władza miała z 3 maja dodatkowy problem - od 1923 r. papieską mocą 3 maja ustanowiono świętem Matki Bożej Królowej Polski. Robotnicza partia mogła zakazać publicznego celebrowania obchodów rocznicy Konstytucji z 1791 r. Nie mogła jednak zabronić obchodzenia religijnego święta w murach kościołów. Odtąd kościelne święto połączyło się z zakazanym państwowym. I jedyne, co komuniści mogli uczynić, to zakazać wywieszania flag państwowych w tym dniu. Wtedy to powstał socjalistyczny obyczaj, że białoczerwone wywieszone na 1 maja, 2 maja już nie mają prawa wisieć!
Dopiero 18 stycznia 1951 r. PZPR głosami ludowego Sejmu postanowiła zalegalizować wcześniejsze poczynania w materii rugowania 3 maja z kalendarza i świadomości obywatelskiej. Wtedy to przyjęto ustawę (ma się rozumieć jednogłośnie) o dniach wolnych od pracy. Skasowano Święto Trzeciego Maja i przy okazji kilka innych świąt o religijnej genezie, które były wpisane w państwowy kalendarz świąteczny. Święto Sejm przywrócił 6 kwietnia 1990 r. I ówczesny prezydent, ideowy wspólnik tych, którzy je w 1951 r. skasowali, Wojciech Jaruzelski nie protestował i złożył swój podpis pod ustawą.
W tym tkwiło novum
3 maja 1791 r. I rozbiór Polski. Sejm uchwala konstytucję o podobnym wydźwięku jak ta, którą przyjęto w 1789 r. w Stanach Zjednoczonych. Tyle mniej więcej każdy wie w Polsce o tym wydarzeniu, a tylko niewielu zna szczegóły tego aktu prawnego i jego znaczenia w ówczesnej Europie.
W telegraficznym skrócie: obowiązywała przez 14 miesięcy. Przestała za sprawą Polaków z konfederacji targowickiej wspieranych przez Rosję (albo raczej odwrotnie). Zniosła prawo do liberum veto i zrzeszania się szlachty w konfederacje, które mogły wypowiadać posłuszeństwo władzy. W kwestii tej ostatniej wprowadziła trójpodział (ustawodawcza, wykonawcza, sądownicza), co w tym czasie było tak kontrowersyjne, jak dziś byłoby dopuszczenie kobiet do kapłaństwa w Kościele katolickim. Zrównała obywateli wobec prawa, choć pełni praw politycznych nie dała chłopstwu i kobietom. To, co dziś jest oczywiste, wówczas było nowatorskie.
W kwestii pierwszeństwa
"Ustawa Rządowa, czyli Konstytucja 3 Maja, była drugą na świecie, a pierwszą w Europie ustawą zasadniczą" - to cytat ze strony jednej z polskich uczelni. Kto wie, jakby potoczyła się historia, gdyby Ale faktycznie Konstytucja z 3 maja była pierwszą w Europie? Bo czy jest pierwszą? W naszej świadomości jak najbardziej. Fakty mówią co innego. Była drugą w Europie i trzecią w świecie. Pierwszą europejską i oświeceniową konstytucję przyjęła w listopadzie 1755 r. Republika Korsykańska (istniała do 1769). Również wprowadziła oświeceniowy podział władzy i - uwaga - nadała prawa polityczne kobietom!
Nie ma się co smucić tą "porażką", bo na podbudowie doświadczeń polskich, korsykańskich i amerykańskich powstała druga (trzecia) oświeceniowa europejska konstytucja: francuska. Tyle że dziś uczą o niej w każdym podręczniku historii w każdy państwie świata, a o polskiej i korsykańskiej wiedzą już tylko u nas i na Korsyce...
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Kto ją czytał, ten wie, że ustawa to była marna i niegodna świętowania. Wielka Brytania do dzisiaj konstytucji nie ma i kilka milionów polskiej młodzieży wybrało ją za swoją ojczyznę.