Był dla nich niekwestionowanym autorytetem moralnym, przywódcą duchowym, człowiekiem obdarzonym wyjątkową charyzmą, wzorem wszelkich cnót. Potrafił przyciągać tłumy i pokazywać wartość człowieka. Pracownicy kopalni Bolesław Śmiały nie mają cienia wątpliwości, że to właśnie dzięki jego modlitwom zakład udało się uchronić przed likwidacją.
"Ten wielki człowiek na zawsze pozostanie w moim sercu. Potrafił zauroczyć swoją osobą. Tamto spotkanie w Watykanie wywołało we mnie olbrzymie emocje, których nie byłam w stanie pokonać. Pokazał nam, jak należy żyć, cierpieć i umierać" - te kilka słów Barbara Kisielewicz skreśliła w drodze powrotnej z audiencji u papieża Jana Pawła II przed 11 laty. Notatka do dziś spoczywa w albumie zawierającym fotografie i wspomnienia tamtych, jakże doniosłych, wydarzeń.
- W zasadzie wszystko, co wiązało się z audiencją u papieża, było splotem jakichś niewytłumaczalnych zdarzeń, wręcz cudów.
Czuło się Boską Opatrzność. Wcześniej pukaliśmy do setek drzwi. Odwiedzaliśmy polityków, związkowców, posłów, senatorów, urzędników. W końcu nasza kopalniana delegacja odwiedziła prymasa Polski kard. Józefa Glempa. I to on właśnie zachęcił nas, aby prosić o modlitwę Ojca Świętego. Gdy zapadła decyzja, że pojedziemy do Watykanu, coś podpowiedziało mi, żeby telefonować do mojej cioci, zakonnicy z klasztoru pod Opolem. Wiedziałyśmy, że znalezienie wolnych miejsc noclegowych będzie graniczyć z cudem, a o tym, żeby dostać się bezpośrednio przed papieskie oblicze, nawet nie marzyłyśmy. Tymczasem jeszcze tego samego dnia siostra Maria Magdalena z Watykanu przekazała mi radosną wiadomość: "Są miejsca, możecie jechać". Wierzyć się nie chciało - wspomina Barbara Kisielewicz.
Ze św. Barbarą do Watykanu
Anna Cebula, Barbara Kisielewicz, Andrzej Janasik i Witold Rogóż zabrali z sobą do Watykanu prawie metrowej wielkości rzeźbę św. Barbary, wykonaną w węglu. Kiedy rankiem 8 października 2003 r. pojawili się na Placu Świętego Piotra, czuli się zagubieni.
- Dla nas było jasne, że do papieża się nie dostaniemy i nagle zostaliśmy jakby porwani przez grupę zupełnie przecież obcych nam Polonusów z Chicago. Oni byli ubrani w stroje ludowe, my również. Na dodatek koledzy mieli na sobie mundury górnicze. Pomyślałam wtedy, niech się dzieje, co chce. Mieliśmy nadzieję, że straż weźmie nas za jedną grupę. A tu kolejny cud. Gdy byliśmy już bardzo blisko papieża, górnicze mundury dostrzegł pewien biskup. Nawet nie wiemy, czy był Polakiem. Odciągnął nas na bok i w taki oto sposób, w ciągu zaledwie kilkunastu minut, staliśmy przed naszym papieżem - opowiada Anna Cebula.
"Dlaczego mówi się, że zamykane są kopalnie, gdzie jakość węgla jest poniżej obowiązujących norm i brak jest zbytu - kiedy to cały węgiel z Bolesława jest na bieżąco zbywany i dostarczany zarówno odbiorcom krajowym, jak i zagranicznym? Nie godzimy się na taką przyszłość, a właściwie jej brak, na biedę i bezrobocie, bezduszny, antyludzki terror ekonomiczny. Pragniemy tylko móc uczciwie pracować i zapewnić naszym rodzinom godziwy byt" - napisali w liście do papieża Polaka górnicy z Łazisk.
- Prosiliśmy Ojca Świętego o błogosławieństwo, o modlitwę. Nasza delegacja otrzymała również specjalne błogosławieństwo apostolskie, którego nie posiada żadna kopalnia na świecie - pokazuje Barbara Kisielewicz.
Jego kopie do dziś zdobią wszystkie najważniejsze pomieszczenia w zakładzie, w których gromadzą się ludzie i są podejmowane decyzje, bo to właśnie modlitwa Ojca Świętego sprawiła, że Bolesław fedruje do dziś.
Cud, że przetrwali
- Można wierzyć lub nie, ale to był rzeczywiście jakiś cud, że przetrwaliśmy. Wtedy wszystko działało na naszą niekorzyść, a jednak... - wspomina Krzysztof Janik, zastępca dyrektora kopalni Bolesław Śmiały.
Dziś rozpamiętujemy wydarzenia sprzed 11 lat, przeglądając wzruszające chwile utrwalone na licznych fotografiach. Tymczasem za oknem dyrektorskiego gabinetu piętrzą się zwały węgla.
Polskie górnictwo ponownie stanęło w obliczu kryzysu. Może więc warto byłoby tak jak wtedy, w październiku 2003 r., wyruszyć do Wiecznego Miasta na uroczystość kanonizacji Karola Wojtyły, papieża Polaka, by ponownie prosić go o wstawiennictwo, już nie za jedną, lecz wszystkie polskie kopalnie?
Barbara Kisielewicz i Anna Cebula tym razem pozostaną jednak w Łaziskach.
- Nie trzeba już pokonywać setek kilometrów, aby dostać się na audiencję u naszego papieża. Teraz on przyjdzie do nas, już jako prawdziwie święty - przyznają bohaterki tamtych wydarzeń.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu braku związku z tematem.
Komentarz usunięty przez moderatora z powodu braku związku z tematem.
Przecież to brednie, w jaki sposób śp. Wojtyła może uzdrowić nasze górnictwo?????