Polskie organizacje pozarządowe obawiają się, że zapisy umowy o wolnym handlu między UE, a USA zablokują możliwość zmiany przepisów krajowych, które byłby niekorzystne dla wielkich korporacji. Przedstawiciele rządu: Amerykanie nie będą mieli wyjątkowych praw.
W czwartek (3 kwietnia) w Ministerstwie Gospodarki odbyły się konsultacje z organizacjami pozarządowymi ws. negocjowanego od ubiegłego roku przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone transatlantyckiego partnerstwa handlowo-inwestycyjnego (TTIP). To jedna z ważniejszych spraw jaką zajmują się w tej chwili w Brukseli, bo dzięki niej ma powstać największa na świecie strefa wolnego handlu.
Obawy trzeciego sektora wywołuje zwłaszcza ta część TTIP, która ma mówić o rozstrzyganiu sporu na linii państwo-inwestor. Chodzi o mechanizm ISDS (Investor-state dispute settlement), który ma chronić inwestorów przed nadużyciami systemu, czy administracji w danym kraju. Największe kontrowersje dotyczą tego, czy ISDS pozwalałyby przedsiębiorstwom zaskarżać rządy do sądu przy każdym wprowadzeniu przepisów, które ograniczałyby ich zyski.
- Ta procedura budzi obawy, że będzie ograniczać swobodę stanowienia prawa w demokratycznym procesie. Może się okazać, że parlamentarzyści pracują z pistoletem przystawionym do głowy. Jeśli podejmą decyzję (która jest niekorzystna dla jakiejś korporacji - PAP), to będzie się wiązało z zagrożeniem wypłacenia odszkodowania - mówił prezes Fundacji Nowoczesna Polska Jarosław Lipszyc.
Wtórował mu szef Internet Society Poland Władysław Majewski, który podkreślał, że w tym przypadku mamy do czynienia ze stawianiem przeciwko siebie interesów wielkich firm i społeczeństwa.
- Nie mamy interesu polskiego, francuskiego, niemieckiego, przeciwko interesowi amerykańskiemu. Mamy interesy korporacji, których siedziba jest w Genewie, siedziba podatkowa na Kajmanach, a spory sądowe są gotowe rozstrzygać na Cyprze, przeciwko obywatelom.
Wskazywał, że interes obywateli, jeśli chodzi np. o ochronę środowiska, jest taki sam w USA jak i w UE.
Katarzyna Szumlewicz z fundacji Panoptykon oceniała, że mechanizm ISDS zablokuje możliwość podniesienia krajom UE standardów w różnych kwestiach, czy to własności intelektualnej, czy to środowiska, po jego wprowadzeniu.
Dyrektor Departamentu Polityki Handlowej w Ministerstwie Gospodarki Mieczysław Nogaj przyznał, że kwestia rozstrzygania sporów państwo-inwestor jest drażliwa.
- Jest to przedmiotem sporu między krajami członkowskimi, a KE odnośnie tego, kto powinien to regulować? (...) Kto będzie płacić za te wszystkie spory, kto będzie je prowadził, czy KE, czy kraj członkowski.
Szefowa przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce Ewa Synowiec podkreślała, że Polskę, tak jak wiele krajów naszego regionu obowiązują już zapisy ws. rozstrzygania sporów między inwestorami, a państwem (na mocy porozumień dwustronnych).
W związku z tym, że umowa w tej sprawie ze Stanami Zjednoczonymi była negocjowana krótko po 1989 r., amerykańscy inwestorzy obawiali się np. nacjonalizacji firm i powrotu do poprzedniego systemu. W wyniku tego obowiązujące nasz kraj zapisy są bardzo restrykcyjne.
Dlatego - tłumaczyła Synowiec - z polskiej perspektywy lepiej byłoby aby regulacje te zostały przeniesione do porozumienia całej UE z USA.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.