Jeden kosztuje 6 tys. zł. Lubińska Energetyka kupiła dziesięć sztuk. Kierownictwo spółki ma nadzieję, że te defibrylatory nie zostaną nigdy użyte.
W Energetyce pracuje 800 osób (jest jednym z największych przedsiębiorstw ciepłowniczych na Dolnym Śląsku, dostarcza m.in. media do KGHM Polska Miedź). Urządzenia, które mogą uratować życie, umieszczono w dostępnych i oznakowanych miejscach we wszystkich oddziałach oraz w biurze zarządu firmy.
Defibrylator, to urządzenie oddziałujące prądem stałym o odpowiednio dużej energii na mięsień sercowy. Celem defibrylacji jest wytłumienie chaotycznych impulsów elektrycznych, które przepływają przez serce i umożliwienie mu powrotu do normalnej, regularnej pracy.
Urządzenia, które kupiła Energetyka, to tzw. AED, czyli automatyczny zewnętrzny defibrylator.
AED jest gotowy do pracy po 6 sekundach od włączenia. Urządzenie wyposażone tylko w dwa przyciski może obsługiwać każdy, niekoniecznie osoba z wiedzą medyczną. Defibrylator ma funkcje wspomagające resuscytację krążeniowo-oddechową, podaje także ratownikowi głosem kolejne kroki niezbędne w prowadzeniu akcji. Użycie defibrylatora to jedyny znany, skuteczny sposób pomocy poszkodowanym w zaburzeniach rytmu serca zwanych migotaniem komór oraz częstoskurczem komorowym bez tętna - podkreśla Anna Michalska, kierownik marketingu Energetyki.
Zarówno WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) jak i nasze Ministerstwo Zdrowia promują program powszechnego dostępu do defibrylacji. Inicjatywa Energetyki wpisuje się w jego założenia.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.