Pasją Michała Szymańskiego zawsze były maszyny. Ich funkcjonowaniem interesował się od najmłodszych lat. Po maturze zdecydował się na studia wyższe na Wydziale Górnictwa i Geologii Politechniki Śląskiej. Jego praca magisterska, napisana pod kierunkiem dr. Jana Kani, zatytułowana "Analiza porównawcza rozwiązań konstrukcyjnych kombajnów ramieniowych urabiających liniowo", została uznana za najlepszą w roku akademickim 2012/2013. Gdyby nie ogromna szansa w postaci stypendium, którą dała mu Kompania Węglowa, z pewnością nie napisałby jej tak dobrze.
- Wybrałem kopalnię Marcel, ponieważ jest jedną z najnowocześniejszych w kraju. To prawda, że mogłem zdecydować się na pracę w branży budowlanej, ale górnictwo wybrałem z marszu. Nie boję się ciemnych czeluści podziemnych chodników. Dziadek i tata byli górnikami, więc postanowiłem kontynuować tę tradycję - przyznaje absolwent Politechniki Śląskiej.
W Marcelu Michał miał szansę zobaczyć maszyny górnicze pracujące na pierwszej linii frontu wydobywczego. O tym zawsze marzył. Wówczas przekonał się, że wiedza teoretyczna nie wystarczy, aby radzić sobie z ich obsługą. Praktyka na dole jest niezbędna.
- Widać, że bardzo mu zależało na nauce. Interesowały go najdrobniejsze szczegóły konstrukcyjne urządzeń. Owocem praktyk w naszym zakładzie była potem praca inżynierska, w której dokonał analizy porównawczej niezawodności kombajnów ścianowych różnych producentów. Wnioski bardzo się nam przydały - przyznaje Adam Kozubek, główny mechanik ds. dołu w kopalni Marcel.
Dziś Michał Szymański jest już pracownikiem radlińskiego zakładu. Swoją karierę rozpoczął w oddziale maszyn i urządzeń dołowych, który uchodzi powszechnie za jeden z najtrudniejszych ze względu na duże nagromadzenie techniki bezpośrednio przy wydobyciu. Tu na podjęcie decyzji niejednokrotnie pozostaje zaledwie kilka chwil, a odpowiedzialność jest ogromna.
- Każdy stażysta musi przejść wszystkie oddziały, ściany, przodki i inne rejony kopalni, aby poznać możliwie jak najwięcej szczegółów jej funkcjonowania. To nie jest żadna kara zaczynać od najbardziej odpowiedzialnej pracy, a raczej wyróżnienie. Zawsze przed przyjęciem do pracy przeprowadzam z każdym kandydatem rozmowę. Michał już na początku prezentował ogromny zasób wiedzy, dlatego też nasze wymagania w stosunku do niego są większe - dodaje Kozubek.
Pozostaje jeszcze jedna kwestia, która ostatecznie zadecyduje o przyszłości młodego inżyniera - umiejętność kierowania zespołem ludzkim.
- Potrzeba nam ludzi o wysokiej kulturze osobistej, którzy potrafią docenić pracę drugiego człowieka, dobrze ją zorganizować, ale też w odpowiednim momencie uderzyć pięścią w stół. Górnictwo to trudny kawałek chleba, zwłaszcza gdy odpowiada się za ludzi, za ich bezpieczeństwo i dobrą robotę. Niestety, wielu młodych wyraźnie się do tego nie nadaje. Michał na razie bardzo się stara, efekty są obiecujące - przytakuje przełożony.
Już niebawem stażysta z Marcela będzie ubiegać się o stwierdzenie kwalifikacji pracownika dozoru niższego w specjalności mechanicznej maszyn i urządzeń dołowych.
- Czekam na ten moment. To będzie dla mnie kolejne wyzwanie. Lubię je podejmować. W końcu jestem stażystą na pierwszej linii frontu - śmieje się Michał.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
nie rozumiem dlaczego w kopalni ten co skończy studia zaraz idzie do dozoru przecież on powinien kilka lat pracować jako zwykły pracownik żeby mieć pojęcie a nie ze potem mamy baranów w dozorze
Dozór jest od tego aby trzymać ludzi krótko za pysk . Kto nie chciał sie uczyć musi zap......ć Panowie.
zatem niech kazdy skupi się na swojej "perfekcji", a nie na cudzej ułomności! ;) POZDRAWIAM!
"ludzie sami wiedzą co mają robić...", "niedorajda..." - kozoki papirzane :P Przypomina mi się zabawna historia. Niegdyś żegnaliśmy kolegę sztygara - odchodził na emeryturę. Zorganizował przyjęcie pożegnalne w piątek, zaprosił wszystkich kolegów z dozoru. Akurat w ten weekend przypadała budowa napędu. Dozór wziął wolne w celu udania się na przyjęcie, więc 2 i 3 zmiana nadzorowana była przez dozór z innego oddziału. Kierownik telefonicznie wytłumaczył pracownikom transportu zm 2 i 3 w jakiej kolejności dodwozić elementy napędu, aby wszystko poszło sprawnie. Chłopcy dowieźli wszystko... nawet taśme do wpięcia (ostatni potrzebny element). Zapomnieli jedynie o drobnym szczególe - TRAFO... Tak też napęd stanął - ale nie pojechał, bo nie miał prądu. Chwała wam dzielni pracownicy! Wami ta gruba stoi! (P.S. Było wytłumaczenie: trafo było cięzkie i źle się z nim jedzie :D)
lubi podejmowac wyzwania... niech poczeka na zmianach jak sie uwala jakies awarie... po 10 wyjasnieniu juz nie bedzie z usmiechem na twarzy skakac po kopalni :D Jako stazysta nie ma zadnej odpowiedzalnosci - jako dozorca jego odpowiedzalnosc takze bedzie ograniczona :) Skonczylem ten sam wydzial co on i po przyjsciu na kopalnie wiedze teoretyczna moglem sobie wsadzic w buty. Wiedzalem jak wygladaja kombajny, przenosniki i inne urzadzenia i na tym sie zasadniczo skonczylo. Pierwsza wymiana bebna nap. na gwarku i robilem takie oczy O_O.
Dziwne , że wydział górniczy kształci ludzi o specjalności maszynowej jak tam nie ma kierunku mechanika i budowa maszyn.
Tak się składa że znam Michała bardzo dobrze i wiem że oprócz ogromnej wiedzy,perfekcyjnego podejścia do każdej sprawy której się podejmuje jest też bardzo skromny i nigdy nie afiszuje się swymi sukcesami a zapewniam że miał ich nie mało w czasie nauki na każdym szczeblu Dlatego wierzę że będzie świetnym fachowcem w swej dziedzinie a mogę to powiedzieć bo sam przepracowałem na kopalni ponad dwadzieścia lat i miałem okazję poznać szerokie spectrum kadry inżynieryjnej.
Ten gościu to kompletna niedorajda, jest moim "przełożonym" i zna się tak na górnictwie jak prawiczek na seksie.
alex, rozumia ze ty glownie odpowiadosz za przycisk na taśmie i mosz sie za fachowca
Wszyscy powinni dostać kolory kask, a dopiero po przepracowaniu kilku lat ewentualnie biały. 99% to kompletne niedołęgi, których praca kończy się na świeceniu lampą na nasze ręce.
Ludzie sami wiedzą co mają robić, a on pewnie szychty tylko bedzie pisał
kilka większych awarii i dłuższe postoje w wydobyciu i przełożeni go wtedy zweryfikują czy się nadaje czy nie
Pasja, pasją, ale nie zastąpi to fizycznej pracy!