W ogniu wydarzeń na Ukrainie opinii publicznej zdaje się umknęła informacja o tym, że Federacja Rosyjska zamierza rozbudować/zbudować bazy wojskowe w bliskim sąsiedztwie USA. Co prawda historycy nie lubią mówić, "co byłoby, gdyby", tym nie mniej historia współczesnego świata wyglądałaby, z dużym nieprawdopodobieństwem, inaczej, gdyby car Wszechrusi (i król Polski) Aleksander II nie sprzedał... Alaski Stanom Zjednoczonym.
W potocznej świadomości istnieje pogląd, że car zrobił życiowy błąd, wręcz popełnił głupstwo niewyobrażalnych rozmiarów. Tymczasem Aleksander II sprzedał USA 1,7 mln km. kw. - w owym czasie - nieużytków, bo musiał z czegoś sfinansować... reformy społeczno-polityczne.
Jest rok 1861
i car wie, że państwo trzeba zreformować, bo nie może nadal być feudalnym na wzór średniowieczny. Idąc z duchem czasu postanawia on więc uwłaszczyć chłopów, skończyć z pańszczyzną i dać, większościowej warstwie społecznej w Rosji, trochę ziemi dla uspokojenia nastrojów.
Dać, znaczy się zabrać właścicielom ziemskim. Za darmo ziemiaństwo gruntów chłopom nie da. Państwo musi im ten "gest" zrekompensować. Czyli zapłacić. A skąd brać, skoro w ogromnej Rosji w skarbcu nigdy mamona się nie wylewała... No to trzeba pożyczyć. Rosja pożycza więc od od bankierów Rothschildów w 1862 r. 15 mln funtów szterlingów w złocie. Na korzystnych warunkach, bo na 5 proc. w skali roku. Warunki może i korzystne, ale jak dla kogoś, kto ma z czego oddawać. A Rosja, choć wielka, to biedna niczym mysz kościelna. Oddać trzeba, Rothschildowie nalegają, karne odsetki naliczają, dług rośnie. Co robić?
W Petersburgu
16 grudnia 1866 r. na tajnej naradzie spotykają się: Aleksandra II, wielki książę Konstantin Nikołajewicz, ministrowie finansów i marynarki wojennej oraz rosyjski ambasador w Waszyngtonie, baron Edward A. Stoeckl. Temat narady: czy i za ile sprzedać Alaskę Amerykanom, żeby mieć złoto na spłatę zadłużenia w bankach Rothschildów. Efekt spotkania: tak, to dobra koncepcja i jedyna możliwa szybka droga do pozyskania dużych pieniędzy. Ministerstwo finansów zasugerowało władcy, że jeśli już sprzedawać, to co najmniej za 5 mln dolarów (oczywiście w złocie). W marcu 1867 r. ambasador Stoeckl formalnie złożył sekretarzowi stanu USA Williamowi Sewardowi propozycję Aleksandra II; sprzedamy wam Alaskę!
W tym momencie przypomnijmy, jak ten tundrowo-tajgowy kawał Ameryki znalazł się pod rosyjskim władztwem.
To nie Rosjanie
odkryli Alaskę, lecz uczynili to Hiszpanie w 1640 r. W tym czasie Jan Heweliusz założył w Gdańsku własne obserwatorium. W wyniku antyhiszpańskiego powstania Portugalia uzyskała niepodległość. A tam, gdzie z czasem powstały Stany Zjednoczone bizony biegały po preriach, a kolonizacja białych sięgała ledwo, ledwo w głąb terytorium wschodniego wybrzeża. Nic więc dziwnego, że Hiszpanie odkrywszy ten niedostępny kawałek kontynentu, wcale się nim nie interesowali, bo i po co, skoro we władaniu mieli lepsze (czytaj: bogatsze) krainy.
Dopiero w 1732 r. Dymitrij Pawłucki (Polak z pochodzenia) podchodzi blisko brzegów Alaski i naocznie stwierdza, że od Imperium Rosyjskiego do nowego lądu jest raptem kilkadziesiąt wiorst. W 1741 r. Rosjanin Aleksiej Czirkow i Duńczyk w służbie carskiej Vitus Bering dokonują pierwszej zorganizowanej wyprawy w kierunku Alaski i potwierdzają to, co wcześniej przyuważył Pawłucki. Musiały minąć 83 lata, by Rosjanie w końcu zdecydowali się założyć pierwszą stałą faktorię. Uczynili to handlarze futer na wyspie Kodiak (niedźwiedzi jest tu sporo po dziś).
W 1799 roku, na Wyspie Baranowa, noszącej miano od nazwiska kupca Aleksandra, powstaje baza handlu futrami i osada Nowoarchangielsk, która po kilku latach zmienia nazwę na Sitkę (dziś: City and Borough of Sitka ). Ta osada/miasteczko do roku 1906 pozostaje stolicą Alaski i to w niej, w roku 1867 podpisana zostaje umowa kupna sprzedaży rosyjskiej Alaski, jak się wtedy mówiło oficjalnie "Rosyjskiej Ameryki".
W 1799 r. Alaska staje się oficjalnie częścią Imperium Rosyjskiego. Powstaje wówczas Kompania Rosyjsko-Amerykańska, instytucja handlowo-misyjna. Handlowa - bo korygująca i kontrolująca handel futrami, misyjna - bo nakłaniająca do kolonizacji bezludnych terytoriów.
Rosyjskie zyski z tej jonit venture były mizerne, a potrzeba wywołana reformatorskimi zapędami Aleksandra II duża. Nie żal było więc Rosjanom sprzedawać Alaski. Wręcz przeciwnie, byli przekonani, że robią dobry interes, sprzedając Amerykanom szmat lodowych nieużytków. Taką tezę potwierdza to, iż rząd amerykański w tym czasie był krytykowany za to, że wydaje miliony w złocie na kupno lodowatej krainy. USA zgodziły się na transakcję nie dlatego, iż wiedzieli, że na Alasce jest złoto, lecz dlatego, że w ten sposób mogli oskrzydlić Kanadę, wówczas kolonię Wielkiej Brytanii. Można rzecz: kupili tę ziemię wyłącznie z przyczyn politycznych. Tak samo, jak z takichże przyczyn wyzbywał się jej Aleksander II.
To wróćmy do umowy kupna-sprzedaży, umowy, która nie miała (i nadal nie ma) precedensu w historii ekonomii politycznej świata.
Targi trochę trwały
i ostatecznie stanęło, że USA wypłaci Rosji za towar o powierzchni 1,52 mln km kw. 7,2 mln dolarów w złocie, czyli 0,0474 dolarów za hektar. Można przyjąć, że dolar z 1867 r. miał wartość dzisiejszych (na okrągło) 67 dolarów. Wyszło, że hektar gruntu USA kupiły za niespełna 5 centów, czyli dzisiejszych 3,20 dolara. Tanio? Pewnie, że tanio, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma. Car był zadowolony. Prezydent USA także.
Ambasador Stoeckl otrzymał czek na kwotę 7,035 mln dolarów. Dlaczego nie na 7,2 mln? Ano dlatego, że resztę oficjalnie zaksięgowano, jako łapówki dla senatorów, którzy opowiedzieli się za ratyfikacją traktatu (w marcu 1868 r.) o kupnie Alaski od Rosjan. Cóż, dyplomacja ma różne oblicza... Baron Stoeckl nie wiózł złota z Ameryki do Rosji. Z papierami bankowymi popłynął do Anglii i tam zamienił je na złoto. Przy wymianie jakoś, jak wyczytałem w anaga.ru, wyparowało 1,5 mln twardych. A statek wiozący resztę złota miał jakoby zatonąć u wybrzeży Finlandii (tak podają w niektórych rosyjskich źródłach).
Tak czy inaczej pewnie car był zdenerwowany takim obrotem transferu gotówki i całkiem możliwe, że kogoś (niekoniecznie winnego) skierował na dłuższy pobyt na Syberii. Na szczęście w nieszczęściu car Aleksander II nie dożył czasów, gdy na Alasce wybuchła gorączka złota. Znaczenie wcześniej, bo w marcu 1881 r. Polak Ignacy Hryniewicki pozbawaił był go życia rzucając w imperatora bombą.
Mijały lata
i w Petersburgu już zapomnieli o ukradzionych dolarach z zapłaty za Rosyjską Amerykę. W Waszyngtonie też już nie gardłowali o nieudanym interesie. Aż tu w 1896 r. dwóch traperów odkrył nad rzeką Klondike złoto! Przez rok było cicho i spokojnie. Traperzy, wielu ich tu nie było, zamiast polować na zwierzynę futerkową, wyciągali z wody złoto. Gorączka wybuchła w 1897 r., gdy z Alaski dotarł portu Seattle statek z ładunkiem alaskańskiego złota. Tona złota podziałała na wyobraźnię i tak zaczęła się gorączka złota i dopiero wówczas Rosjanie żałowali tego biznesu (i pewnie im to do dziś nie przeszło). Można popuścić wodze wyobraźni i pogdybać....
Gdyby Aleksander II
nie musiał sprzedawać Alaski, to pewnie złoto odkryliby rosyjscy traperzy. Możliwe, że dzięki temu złotu jakoś udałoby się podreperować finanse cesarstwa i Rosja lepiej wypadłaby w I wojnie światowej. Być może nawet nie doszłoby do wybuchu rewolucji 1905 r., bo Rosja miałaby na porządną i nowoczesną flotę i nie przegrałaby wojny z Japonią. A jakby nie było tej rewolucji, to może nie zaistniałaby ta lutowa, a w konsekwencji i październikowa. Gdyby jednak do niej doszło, a Alaska byłaby nadal rosyjska, to więcej niż pewne jest, że Kanada stałaby się... republiką radziecką, albo w najlepszym przypadku państwem na wzór komunistycznej i do cna sowietyzowanej Mongolii. I Amerykanie mieliby duży problem. A taka Kanada zapewne stałaby się niepodległym państwem dopiero po roku 1989 r. I tak sobie możemy gdybać i gdybać.
Tymczasem USA zrobiły, kupując Alaskę, interes, jakiego dotąd nie udało się im powtórzyć. Ten stan (jest nim od 1959 r.) jest tym dla Stanów Zjednoczonych, czym Syberia jest dziś dla Rosji: wielkim rezerwuarem surowców. Z tym zastrzeżeniem, że Amerykanie potrafią z niego lepiej korzystać niż Rosjanie ze swojego. I to by było na tyle.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.