Środa (26 lutego) na Wall Street przyniosła początkowo wzrosty po danych z rynku nieruchomości w USA oraz wynikach kwartalnych sieci detalicznych Lowe i Target. W drugiej części dnia nastroje nieco się pogorszyły i część indeksów zeszła pod kreskę, ale w samej końcówce znowu przeważyły zwyżki.
Na zamknięciu Dow Jones Industrial wzrósł o 0,12 proc., do 16.198,41 pkt.
S&P 500 nie zmienił się i wyniósł 1.845,16 pkt.
Nasdaq Comp. wzrósł o 0,10 proc., do 4.292,06 pkt. Indeks jest na najwyższym poziomie od 14 lat.
Indeks S&P 500 odrobił już straty poniesione od swoich tegorocznych minimów zanotowanych 3 lutego. Benchamarkowemu indeksowi amerykańskiej giełdy nie były w stanie zaszkodzić słabsze od oczekiwań dane makro, jakie napływały z gospodarki USA w ostatnim czasie. Słabość danych wielu analityków tłumaczy wyjątkowo surową zimą w tym roku w USA.
- Rynek mocno się odbił i powrócił do poziomów z początku roku. Pogoda w USA była zła, co znajduje odzwierciedlenie w danych makro. Biorąc pod uwagę czynnik pogodowy, nie sadzę jednak, że musimy się specjalnie martwić słabością danych w ostatnim czasie- powiedziała Veronika Pechlaner, zarządzająca aktywami w Ashburton Investments.
Tom Lee, główny strateg ds. rynków akcji w JPMorgan Chase, ocenia, że wsparciem dla dalszych wzrostów na giełdach mogą być m.in. bardzo niskie koszty pożyczania.
- Nadal oceniam, że jesteśmy dopiero w połowie rynku byka. Inwestor detaliczny ostatecznie wniesie wiele wsparcia dla rynków akcji. To tak naprawdę zmieni charakter inwestowania - wskazuje Lee.
Lee wskazuje, że dane zebrane z wielu dekad obalają tezę, iż po wejściu inwestorów detalicznych na rynek akcji skończy się na giełdzie hossa.
- Tacy inwestorzy generalnie nie wchodzą na rynek na szczytach. Wchodzą w połowie cyklu. Nie sądzę, abyśmy już teraz mieli taką dojrzałą hossę.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.