Połowa lat 90. Wiadomo, że trzeba restrukturyzować posocjalistyczny przemysł ciężki: hutniczy i wydobywczy. Domagają się tego światowe instytucje finansowe, w tym Bank Światowy, warunkując pomoc materialną od przeprowadzenia zmian w strukturze gospodarki niedostosowanej do wymagań wolnego rynku. Władza wie, że będzie to bolesny proces. Środkiem łagodzącym na te bóle mają być specjalne strefy ekonomiczne (SSE). Pierwsza powstaje w Mielcu w 1995 r.
Wałbrzyska Specjalna Strefa Ekonomiczna Invest-Park (WSSE) i Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna (KSSE) zaistniały w 1996 r., po tym gdy eksperymentalna poniekąd strefa mielecka zdała egzamin. Te dwie kolejne SSE miały zmniejszyć skutki społeczne restrukturyzacji górnictwa węgla kamiennego i hutnictwa.
Ratowanie Wałbrzycha
Barbara Kaśnikowska, prezes WSSE, przypomina, że w 1995 r., gdy w życie weszła ustawa o SSE, w kopalniach Dolnośląskiego Zagłębia Węglowego (Wałbrzych i Nowa Ruda) pracowało kilkanaście tysięcy osób. Było wiadomo, że funkcjonujący w tym czasie rynek nie wchłonie takiej masy ludzi.
- I dlatego powstały SSE, które ulgami podatkowymi, czyli pomocą publiczną, miały zachęcić do inwestowania i tworzenia nowych miejsc pracy. W tamtych czasach Wałbrzych był na granicy upadku. Gdy po jakimś czasie rozmawiałam z prezydentem miasta, to usłyszałam, że SSE była dla Wałbrzycha zbawieniem. To prawda, że nie udało się wygenerować miejsc pracy dla wszystkich, którzy stracili pracę w górnictwie. Oceniamy, że w zakładach powstałych w WSSE pracę znalazło ok. 7 tys. osób, wcześniej zatrudnionych w kopalniach Zagłębia Wałbrzyskiego...
W 1996 r. WSSE zaczynała działalność na 256 ha gruntów, będących własnością gmin i Skarbu Państwa. Dziś obszar WSSE obejmuje prawie 2,2 tys. ha. Pracę w 150 przedsiębiorstwach zlokalizowanych w strefie ma 36 tys. osób. Od początku istnienia WSSE zainwestowano tu 16 mld zł.
Wpisani w kontrakt
Jeszcze większe oczekiwania i nadzieje decydenci mieli wobec Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
- Gdy powstawaliśmy, to w przemyśle ciężkim w województwie pracowało 400 tys. ludzi. Zaczynaliśmy od 827 ha w miejscach najbardziej dotkniętych skutkami zmian gospodarczych: Gliwicach, Sosnowcu, Dąbrowie Górniczej, Żorach, Jastrzębiu-Zdroju i Tychach - wspomina Andrzej Pasek, wiceprezes KSSE. - Strefę wpisano w 1995 r. w kontrakt regionalny dla województwa katowickiego, jako instrument łagodzenia skutków restrukturyzacji przemysłu ciężkiego...
Przypomnijmy to, o czym w górnictwie nie zapomniano: w 1998 r. rząd Jerzego Buzka rozpoczyna program reformowania górnictwa węglowego. Sprowadzał się on m.in. do zamykania nierentownych zakładów i redukcji zatrudnienia za odszkodowaniem dla górników, dla których nie było pracy w kopalniach.
W KSSE nie liczyli, ilu b. górników znalazło nowe życie zawodowe w zakładach powstałych w strefie. Nie można byłoby jednak liczyć na zainteresowanie inwestowaniem takich gigantów, jak General Motors czy Isuzu (by tylko na tych przykładach poprzestać), gdyby nie ulgi podatkowe wynikające z mechanizmu SSE.
Do dziś w KSSE, działającej teraz na ponad 2,2 tys. ha, zainwestowano 21 mld zł w 230 projektów, których realizacja wygenerowała 51 tys. miejsc pracy.
Na terenach pogórniczych
Ale nie tylko o nowe miejsca chodziło w całym tym interesie. Również o to, by "pozbyć" się terenów po zlikwidowanych kopalniach, terenów pogórniczych, zasadniczo zdegradowanych i wymagających rekultywacji. Plan był prosty: gminy górnicze wprowadzają takie tereny do KSSE i być może znajdzie się inwestor, który zechce "budować się" na takich gruntach, a nęcony tanią ceną działek, zainwestuje w ich rekultywację.
- W skali całej KSSE takie grunty stanowią kilkanaście procent. Połowa z tych działek została zagospodarowana, a na resztę - jak na razie - chętnych nie widać. Przykład? Na terenach po kopalni Generał Zawadzki/Paryż w Dąbrowie Górniczej rekultywacja byłaby tak kosztowna, że nieopłacalna dla inwestorów - podkreśla prezes Pasek.
Prezydent Sosnowca Kazimierz Górski pamięta, że gdy potencjalny inwestor usłyszał, iż działka jest pokopalniana, to nieco osłabła jego chęć do rozkręcania na niej biznesu. Sporo wody w Przemszy upłynęło, nim udało się sprowadzić biznes na pokopalniane działki w Milowicach. W dzielnicy graniczącej z Katowicami, nim powstały w końcu zakłady mięsne Duda zatrudniające tyle samo ludzi, co słynny Opel w Gliwicach, wprowadził się światowej sławy producent bram i niemiecki inwestor wybudował zakład poligraficzny, w którym drukowany jest m.in. Dziennik Zachodni, a wraz z nim co czwartek Trybuna Górnicza.
W Sosnowcu, z bólem i w trudzie, jakoś udało się zagospodarować tereny pokopalniane. W Żorach nie mieli takich kłopotów i na Polu Warszowickim wyrosło trochę zakładów, z fabryką kaw wszelakich słynnej w Polsce marki na czele. Obok podstrefy biegnie droga "wiślanka". I to był jeden z walorów lokalizacji pokopalnianych terenów...
***
Od lipca 2014 r. zmieniają się zasady udzielania pomocy publicznej dla inwestujących w SSE. Będą mniej korzystne od aktualnie obowiązująych. Jeśli jednak ktoś kupi do końca maja działkę w SSE, by na niej zainwestować, to będzie miał ulgi "przedlipcowe". Zatem jest szansa, że na grunty pogórnicze znajdą się jeszcze amatorzy.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Hahaha... mamy SWOJE huty, SWOJE kopalnie, które płacą dobrze i pracownikom żyje się dobrze, po czym likwidujemy to co NASZE, tworzymy SSE i wpuszczamy zagraniczny kapitał, który również daje pracę - za śmieszne pieniądze (vide Opel gdzie raz na jakiś czas pojawia się groźba strajków). Nie wierzycie? Spytajcie kogokolwiek kto pracuje na SSE w Gliwicach - połowa chłopów tam robiących składała papiery po kopalniach byleby się wyrwać z tych obozów pracy!
zamiast likwidować wystarczyło postawić na przeróbke węgla na gaz i paliwo a nie jakieś sse
Podsumowując: jest dobrze, a będzie lepiej? Tylko cytując klasyka: "dobrze to już było".