Nie tylko my mamy kłopoty z gazem łupkowym. Mają je też Niemcy. Są one inne, ale też podobne w kwestii ochrony środowiska. Z ostatnich doniesień wynika, że nowa koalicja CDU/CSU i SPD jest za nałożeniem moratorium na gaz łupkowy. Oczywiście rząd polski ma inne zdanie i nie musi Niemców naśladować.
Niemieckie weto dla gazu łupkowego będzie zachętą dla wszelkich organizacji ekologicznych. Utrudni nam to, jeżeli nawet nie uniemożliwi, wydobycie tego gazu w naszym kraju. Przedsmak tego, co nas czeka mamy na Zamojszczyźnie, na terenie gminy Grabowiec, w Żurawlowie. Od pół roku trwa tam nieustanny protest uniemożliwiający wykorzystanie koncesji przyznanej amerykańskiej firmie Chevron. Radni powiatu Nowy Sącz, niczym suwerenna republika, wpisali do programu ochrony środowiska zakaz wydobycia gazu łupkowego, ropy naftowej i węgla kamiennego.
Warto ich zapytać, czy mają kuchenki gazowe, czy mają oni samochody oraz czym ogrzewają swoje domy? Przyglądając się problemom gazu łupkowego poza naszym krajem, można zauważyć pewne prawidłowości w całej UE. Skąd się one wzięły? Przecież ludzie sami z siebie naraz w całej Europie nie doszli do jednomyślności? Wszak w znacznie ważniejszych sprawach jest ona nieosiągalna. A tu nagle we wszystkich krajach, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszędzie sprzeciwy dla gazu łupkowego.
Rosyjska Europa
Chodzi tu nie o geograficznie należącą do Rosji część Europy, sięgającą aż do Uralu, ale o cały kontynent, który stara się upodobnić do swoich niemieckich partnerów. Pod tym względem najbardziej niezależna zawsze była Wielka Brytania i tak to pozostało aż po dzień dzisiejszy. Natomiast reszta krajów przede wszystkim starej UE, jest przeciwna jego eksploatacji i stara się wprowadzić restrykcyjne prawo, praktycznie uniemożliwiające jego wydobycie. Uzasadnieniem dla tego rodzaju postanowień ma być ścisłe przestrzeganie ochrony środowiska, którego nic nie powinno już dalej zakłócać. Ta nowa religia, wobec braku na Zachodzie jakiejkolwiek konkurencji, jest powszechnie wyznawana, popierana i bezkrytycznie przyjmowana.
Jej logika jest prosta i zrozumiała dla każdego człowieka. Za dawnych czasów podobnie zrozumiałą religią tą była "walka o pokój". Rosja nie żałowała propagandy i pieniędzy na jej rozpowszechnienie. Teraz podobnie ich nie żałuje na europejską propagandę ochrony środowiska. Jak ono wygląda w samej Rosji i jak są tam przestrzegane pod tym względem normy, to lepiej nawet nic nie pisać. Natomiast w Polsce "Głos Rosji" wspiera przeciwników eksploatacji gazu łupkowego. Zamieszcza obszerne z nimi wywiady i rozpowszechnia to na cały świat. Pod tym względem, jak dawniej kontynent europejski był liderem walki o pokój, tak teraz podobnie przewodzi całej międzynarodówce ochrony klimatycznej na świecie. Niemcy mają zakazać eksploatacji tego gazu za pomocą hydraulicznego szczelinowania. Jest wielce prawdopodobne, że rozwiązania te przeforsują one dla całej UE. Rosjanie tylko zacierają ręce. Udało się im utrącić polskie i europejskie poszukiwania, lub przynajmniej na tyle je zmarginalizować, że nie będą już one dla nich konkurencją.
Kto będzie pierwszy?
Jak to kto będzie pierwszy? Będzie nią Rosja, która już się szykuje do badań i poszukiwań na wielką skalę. Natomiast Polska nie może wyskakiwać przed szereg niemiecko-rosyjski. Możemy nad tym ubolewać, płakać, narzekać, ale to niczego nie zmienia. Jedynie Wielka Brytania ma szansę na konkurencję z Rosją, bo w ogóle nie przejmuje się żadnymi wydumanymi zagrożeniami środowiska, których dotąd nigdy i nigdzie faktycznie nie stwierdzono.
Po Rosji w nagrodę za dobrą służbę drugim krajem, który zresztą ma kolosalne jego zasoby, będą Niemcy. Polska z pierwszej pozycji spadnie zapewne na jedną z ostatnich. I nie chodzi tu o żaden prestiż, kto będzie pierwszy, a kto ostatni, wszak to nie są zawody sportowe. Chodzi tu o grube pieniądze. Ten, kto pierwszy wydobędzie gaz, od początku zmonopolizuje rynek. Ostatni nawet jak już dojdzie do tego gazu, nie będzie miał takiej szansy, bo pierwszy i kolejni dostawcy wszystkich już obsłużą. Gaz ostatniego na eksport już nikomu nie będzie potrzebny. Może, co najwyżej sam go sobie spalać.
Czy można to zmienić?
Oczywiście, że można. Problem polega jednak na tym, że w Polsce nikt tego nie chce. Jak to zmienić? Bardzo prosto. Trzeba zrobić to samo, co Niemcy. Trzymać z silniejszym. Kto jest silniejszy od Niemiec? Rosja jest silniejsza. Trzeba w tej sprawie zawrzeć sojusz z Rosją kosztem tak oddanych im Niemiec. Prezydent Władimir Putin o niczym innym nie marzy. Byłaby to dla niego powtórka z czasów PRL w całkiem innych już okolicznościach i realiach. Nie spodoba się to naszym zachodnim sojusznikom. Nazwą oni to zdradą niemieckich interesów. I zapewne będzie to prawda. Natomiast zdrada polskich interesów przez Niemcy jest dość powszechnie akceptowana zarówno w Polsce, jak i w Niemczech. Ponieważ Polacy brzydzą się wszelką zdradą, Niemcy mogą spać spokojnie. Ich akcje w Moskwie nie zostaną podważone.
Kto będzie stratny? Oczywiście, że my. Będą to straty "honorowe". Staniemy się najbiedniejszym krajem kontynentu, ale za to z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Od czasów ministra Józefa Becka najważniejszą sprawą dla Polaków jest honor, a pieniądze, dochody, zyski to nie nasza specjalność. Tym niech zajmują się inni.
Rosyjska ofensywa łupkowa
Rosję zelektryzowała wiadomość z końca września, że Polakom dopisało szczęście i pod Zieloną Górą nawiercili złoża łupkowej ropy naftowej. Ustalane są dalsze badania i jej poszukiwania. Amerykańscy specjaliści twierdzą, że to początek sukcesu. Rosjanie na razie nie są jeszcze przygotowani do eksploatacji gazu łupkowego i ropy naftowej z tego źródła. Decydują o tym dziesięciokrotnie niższe koszty jego wydobycia ze złóż tradycyjnych, których Rosja ma jeszcze pod dostatkiem. Rosyjscy eksperci oceniają, że zasoby syberyjskiej ropy naftowej wynoszą 17,8 mld t i gazu ziemnego 48,8 bln m sześc.
Mimo, że Rosja nie wykorzystała jeszcze swoich zasobów konwencjonalnych ropy i gazu ziemnego, prezydent Putin nakazał rosyjskim koncernom naftowym szybko opanować technologie jego wydobywania. Wiąże się to z coraz większymi dostawami drogą morską skroplonego gazu do Chin. Potrzebują one coraz więcej energii wobec jej braku w dostawach z Rosji, swoją uwagę kierują na kraje posiadające dostęp do jego zasobów. To samo dotyczy ropy naftowej. Decyzja Putina o intensyfikacji wydobycia gazu łupkowego zmierza do utrzymania chińskiego rynku dostaw, który dla Rosji jest coraz większym źródłem dochodów ze sprzedaży surowców energetycznych. W tej sytuacji praktycznie nieograniczonego zapotrzebowania Chin na gaz i ropę naftową klasyczne jej złoża mogą okazać się niewystarczające. Nie chcą być oni ostatnimi w dostawach tych surowców do Chin. Nie chcą też być wyeliminowani z rynku europejskiego, który był dla nich dotąd pierwszoplanowym rynkiem zbytu.
Polska jest atrakcyjna
Przynajmniej dla Rosji. Polskie doświadczenia w sprawie gazu łupkowego i ropy naftowej, choć ograniczone, nadal w Europie są jeszcze pierwsze. Niemcy szczelinowanie hydrauliczne stosują już od pół wieku i dotąd nikomu to nie przeszkadzało. Teraz wobec niezwykłej popularności ekologów i ochrony środowiska mają być one tam zakazane. Już choćby to eliminuje je z rosyjskiego zainteresowania nowymi technologiami. Dla Polski, która pod tym względem ma szansę zastąpić w Rosji Niemcy, otwiera się wielka szansa na szersze otwarcie azjatyckiego rynku, który sięga po Pekin i Kamczatkę.
Czy to znaczy, że Polska ma być podporządkowana surowcowo Rosji? Nie. Polska ma wykorzystać swoje położenie, doświadczenie i rosyjskie tradycje. Kiedyś zesłańców i katorżników, dziś technologów, biznesmenów i inwestorów. Pod tym względem mamy silnych konkurentów, do których przede wszystkim należą Japonia i Chiny. Swoją współpracę z Rosją testują też amerykańskie firmy przede wszystkim naftowe. Generalnie jest to dobre towarzystwo. Znaleźlibyśmy się w środowisku największych potęg gospodarczych świata inwestujących w wydobycie surowców Syberii i Dalekiego Wschodu. Incydenty z 11 listopada i związane z katastrofą smoleńską wobec naszej inicjatywy gospodarczej można by załatwiać bardziej życzliwie i sprawnie. Polska współpraca na tak szerokim rynku natychmiast wygasiłaby wszystkie protesty ekologów. Nie dlatego, że oni zmieliliby zdanie na ten temat. Na to nie ma co liczyć. Nasze nawet bardzo skromne zaangażowanie w rosyjskie inwestycje surowcowe zmieniłoby całkowicie klimat gospodarczy. Polacy przestaliby popierać ekologów, mając pracę, dochody i niezmierzone rynki zbytu na nasze towary. Co na to powiedzą Niemcy? Niech mówią, co chcą to ich, a nie nasza sprawa. Niech lepiej na przyszłość pilnują swoich interesów.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.